środa, 5 maja 2021

Rozdział 13

Czy to źle próbować podrywać dziewczyny w Puszczy?
 
 
 
Fanstory na podstawie Serii nowel:
 
“Is It Wrong to Try to Pick Up Girls in a Dungeon?”
 autorstwa  Oomori Fujino
 
Autor: Piotr Jakubowicz
Thurcroft. UK. 03.2021
 
 


Rozdział 13.
 
 
Dalej w puszczę..
 

 

 

„Oho!! A to niezła procesja dziwolągów!!” szydercze wołanie rozległo się gdzieś za nami gdy tylko przekroczyliśmy bramę „Rozstajów”.
Kątem oka zauważyłem, że Norien głębiej naciągnęła kaptur.
Zagryzłem zęby ze złości.
Spojrzałem za siebie by sprawdzić nastroje reszty drużyny..
Oren wydawał się być nieco niespokojny, czemu w sumie trudno się dziwić zwarzywszy na kraj z którego pochodził..
Iwan.. Jak zwykle szczerzył się jak głupi do sera udając idiotę, ale dostrzegłem że odruchowo sprawdzał czy trzonek topora ma cały czas w zasięgu ręki..
Dziewczęta jechały miedzy nami i trudno było cokolwiek powiedzieć o ich nastrojach, bo wszystkie miały naciągnięte kaptury, jednak napięcie dało się wyczuć nawet bez szczególnego wysiłku.
Nawet Ichiro wyglądał na lekko niespokojnego.
Rozglądał się na boki jakby szukając zasadzki udając spokój, ale jego łuk zamiast na plecach, jak podczas całej drogi, był teraz w jego dłoni, gotów posłać strzałę gdy tylko dostrzeże zagrożenie.
Natomiast Darren..  
Widać po nim było że się boi.
Choć również miał kaptur na głowie, to rozglądał się panicznie na wszystkie strony jakby szukał znajomych twarzy które mogły go rozpoznać.
Ściągnąłem lekko cugle Płotki tak, by zwolnić i zrównać się z nim.
 
„Nie przejmuj się.. Z nami nic ci nie grozi.” powiedziałem dodając mu otuchy.
Kiwnął głową, ale wciąż był spięty.
Może faktycznie Oren miał rację sugerując by podzielić się na dwie osobne grupy? Wtedy nie wzbudzalibyśmy takiej sensacji.. przeszło mi przez myśl.
Jednak jeśli tylko ktokolwiek by nas śledził przed, albo po przystanku w „Rozstajach” od razu dostrzegłby prawdę a w dodatku uzyskał pewność że chcemy się ukryć..
Nie było sensu się chować.
Poza tym..  
Iwan stwierdził że od początku musimy budować jedność drużyny i musimy się wspierać niezależnie od okoliczności..
Moim zdaniem miał rację.
Nasz wjazd wzbudził sensację, jednak mimo kilku pogardliwych zdań rzuconych pod naszym adresem, w ich postępowaniu dało się wyczuć respekt.
Tak to bywa, że gdy czegoś się boimy czy nie rozumiemy, to pierwszą reakcją jest atak…
 
Tak było ze mną gdy pierwszy raz spotkałem w lesie goblina..
Wrzasnąłem i odruchowo rzuciłem w niego kamieniem..
Nie trafiłem, a on uciekł z krzykiem rzucając wszystko co trzymał w tych swoich dziwnych, trochę zbyt długich rękach.
Pac!!  
Poczułem jak ojciec zdzielił mnie lekko w głowę.
„Chodź tu..” powiedział kiwając na mnie ręką.
Podszedłem, a on pokazał mi to, co upuścił tamten stwór..
Kilka garści jagód zawinięte w liście łopianu, dwa grzyby, z czego jeden chyba trujący, i następna garść borówek..
„Czemu go zaatakowałeś?” spytał tata.
„To był.. Goblin.. Wystraszyłem się..” powiedziałem zmieszany.
„Nie możesz ot tak atakować wszystkiego czego się wystraszysz..” powiedział tata.
„Ale one są niebezpieczne.. napadają..” zacząłem jednak ten przerwał mi ruchem dłoni.
„Tak samo jak wilki, lisy, niedźwiedzie.. Atakują jeśli wkraczamy na ich terytorium by go przed nami bronić.. Ten goblin zbierał jedzenie dla swojej rodziny.. przez ciebie będą dzisiaj głodni.. Z głodu może zakradną się do naszego kurnika i ukradną nam kury.. A potem my ruszymy całą wsią by wyplenić zło czające się u wrót naszej  osady, znajdziemy ich gniazdo i wybijemy je do nogi.. A wszystko dlatego że się wystraszyłeś..” powiedział z powagą patrząc mi w oczy.
„Przepraszam.. Nie zdawałem sobie sprawy..” powiedziałem, a oczy zaszły mi łzami.
Pamiętam też że ojciec położył nasz prowiant obok porzuconych zawiniątek, po czym zabrał nas z powrotem do wsi.
Na szczęście w nocy nikt nie ukradł nam kur, a gdy następnego dnia wróciliśmy w to samo miejsce, po zawiniątkach nie było śladu.
Jedno co znaleźliśmy, to była pusta sakwa na prowiant, którą ojciec zostawił dzień wcześniej.
Wtedy to było za dużo jak na rozum dziecka jakim byłem, jednak może właśnie dzięki temu teraz udało mi się powstrzymać nagły odruch by odpowiedzieć agresją na ich reakcję…
 
…..
 
„Wyglądamy na silną grupę więc nie są pewni czy mają się nas obawiać czy nie.. dlatego na wszelki wypadek starają się nas onieśmielić..” powiedziałem półgłosem by tylko nasza drużyna mogła to słyszeć.
„Dla nas wszystkich będzie lepiej jeśli nie wyprowadzimy ich na razie z błędu.”  dodałem zezując w stronę dziewcząt.
Jak na komendę wyprostowały się w siodłach.
Uśmiechnąłem się do siebie.
W pewnym sensie reakcja otoczenia mile łechtała moje ego..
Po raz pierwszy nie czułem strachu czy nieśmiałości wchodząc pomiędzy obcych.
Podejrzliwy, ciężki wzrok najemników czy chytre spojrzenia złodziejaszków, które poprzednio przyprawiały mnie o dreszcze, teraz zdawały się być jedynie zwykłymi spojrzeniami zazdrości.
Ich spojrzenia nie były aż tak przerażające jak wzrok Etherusa czy kościanego golema.. Presja ich agresji była niczym w porównaniu do mocy kryształu wnikającego bezskutecznie w mój umysł, a gdy dwóch rosłych najemników uśmiechnęło się do mnie groźnie szczerząc zęby, zamiast odwrócić wzrok jak miałem to w zwyczaju, tym razem sam odwzajemniłem im się uśmiechem..
Nagle okazało się, że obaj muszą poprawić coś w swoim ekwipunku…
Po walce z Olafem nie wiem jaki przeciwnik musiałby przede mną stanąć żebym naprawdę zaczął się bać…
 
Owszem. Nie opuszczałem gardy. Zdawałem sobie sprawę z tego że mogę się ciężko zdziwić gdy jakiś niepozornie wyglądający przeciwnik okaże się być silniejszy ode mnie, ale z drugiej strony.. W towarzystwie Iwana i Ichiro mogłem sobie pozwolić na chwilę przyjemności, w której czułem się jak jakiś niezwyciężony bohater z opowiadań…
Jednak zbytnia pewność siebie potrafi być zgubna, więc gdy tylko zniknęliśmy ludziom z oczu i stanęliśmy przed stajniami, otrząsnąłem się z tego - jakby nie było przyjemnego uczucia, i zająłem się przydzielaniem zadań.
Iwana z Devaną posłałem do Alexa Drumholda by dowiedzieli się co nowego zaszło w okolicy.
Ichiro poszedł do pubu podsłuchać plotek, a Okiego wysłałem do kuźni żeby kupił co mu potrzeba by mógł dalej troszczyć się o nasz ekwipunek.
Ja sam zaprowadziłem Darrena z dziewczętami na tyły starego hotelu gdzie mieliśmy bazę.
Zapukałem głośno, po czym odczekałem chwilę zanim nacisnąłem klamkę.
 
„Skoro to nasza baza to czemu pukasz..?” zdziwił się Darren.
Opowiedziałem im skróconą wersję naszej pierwszej wizyty, po czym natychmiast zebrałem burę od Lei..
„Aha!! Czyli podglądanie to nie przypadek, ale raczej nawyk?! Od dzisiaj wystawiam wartę zanim pójdę się kąpać. ” powiedziała marszcząc brwi.
„Nnnnieee .. nic z tych rzeczy.. to był przypadek przecież..” zacząłem się tłumaczyć.
„Coś często ci się te przypadki zdarzają..” podsumowała mnie Lea, a po jej minie widać było że nie zamierza zmieniać zdania.
Znaczy.. Nie żeby martwiła mnie ta warta czy coś.. Po prostu nie chciałem żeby miała o mnie takie zdanie, zwłaszcza że przecież to naprawdę były przypadki..
No.. Ten z Nisee to na pewno.
W każdym razie nie było czasu na roztrząsanie przeszłości.
Weszliśmy do środka.
 
„Łaaał…” wyrwało się Norien.
Mnie też trochę zatkało.
To miejsce wyglądało teraz zupełnie inaczej niż gdy ostatni raz je opuszczaliśmy.
Alex chyba zrobił generalny remont w czasie gdy nas nie było.  
Wnętrze zostało gruntownie odnowione. Owalny niski stół  i sofy zostały przesunięte nieco pod ścianę, by zrobić miejsce na duży dębowy stół otoczony tuzinem krzeseł, tak, że hol mógł jednocześnie pełnić role pokoju wypoczynkowego jak i jadalni. Ściany pokrywała świeża farba i przybyło na nich kilka gobelinów i obrazów, przez co hol przestał być taki surowy i zamienił się w całkiem przytulne pomieszczenie. Lea z zainteresowaniem oglądała batalistyczne sceny na kilku z nich.
Jeden z nich przedstawiał Elfy w puszczy ścigające orków, inny znów krasnoludy z kilofami w wielkiej, kryształowej grocie.. Na następnym..
 
Ekhm  Devanie się to nie spodoba..” usłyszeliśmy za sobą.
Odwróciliśmy się, a Norien natychmiast zakryła oczy Lei.
„No co.. Nie jestem już dzieckiem..” powiedziała dziewczyna wywijając się spod siostrzanego objęcia..
„No.. to jest… całkiem .. dobrze uchwycona bitwa..” powiedziałem starając się nie okazywać emocji.
Na wielkim gobelinie wiszącym nad drzwiami grupa baardzo skąpo ubranych amazonek  walczyła z wrogiem.. Znaczy.. część jeszcze walczyła, a te które już wygrały chyba przymierzały się do .. odebrania swojej nagrody..
„Taa.. Lepiej to zdejmijmy.. W końcu chyba nie chcemy denerwować..” zacząłem, ale Norien pokręciła głową.
„Rozejrzyj się.. Bez tego gobelinu wystrój będzie.. niepełny..” powiedziała.
 
Na początku nie wiedziałem o co jej chodzi, ale po chwili zaczęło mi świtać..
Oprócz obrazu z Elfami w puszczy i krasnoludami były też inne, również opisujące różne rasy i profesje..
Nad kominkiem grupka ubranych w zwierzęce skóry barbarzyńców walczyła z białym niedźwiedziem, po drugiej  stronie drzwi dwa prumy starały się włamać do wielkiej, zdobionej skrzyni.. Na innym…  
Przełknąłem ślinę..
Scena przedstawiała walkę ludzi z wielkim, czarnym jednookim smokiem..
Kilku leżało krwawiąc przyciśniętych do ziemi potężną łapą bestii, paru dotkniętych przez smoczy ogień płonęło żywcem a nieliczni wciąż walczyli  raniąc bestię..
Czy któryś z nich to mój Tata? Przemknęło mi przez myśl…
 
„Spójrz tam..” powiedziała Norien dotykając mojego ramienia.
Podążyłem za jej wzrokiem.
Nad nami, na suficie, świeży fresk przedstawiał bogów wyglądających zza chmur i spoglądających ciekawskim wzrokiem w dół..
Na nas..
 
 
……
 
 
„Chciałem żeby każdy znalazł tu coś dla siebie..” powiedział Alex mrugając okiem.
„Jadalni i tak nikt nie używał więc podzieliłem ją i zrobiłem wam cztery dodatkowe pokoje na dole, do tego odnowiłem kuchnię i spichlerz żebyście nie musieli stołować się w gospodzie.” Dodał z dumą.
„Wiesz.. starczyłoby nam tylko miejsce do spania i jakiś mały magazyn na nadprogramowy ekwipunek, to wszystko.. Przecież i tak spędzimy tu raptem kilka dni, a potem to miejsce będzie stało puste..” powiedziała nieco onieśmielona rozmachem inwestycji Devana.
„Nie ma się czym przejmować.. Większość tego wyniosłem z pokoju Noda.. Nie miałem tego gdzie dać a wyrzucić było szkoda więc..” powiedział Alex zawieszając głos.
„Musioł mieć nieźle dupny  ten pokój..” mruknął Iwan.
„Zajmował całe piętro nad restauracją.. Dziewczęta chętnie się tam przeniosły więc teraz cała ta buda jest do waszej dyspozycji.” Odparł Alex.
„Mimo wszystko nie musiałeś aż tak inwestować..” zaczęła Devana nieco onieśmielona rozmachem z jakim została urządzona nasza tymczasowa kwatera.
„Ani grosza nie dałem z własnej kieszeni.. A jeszcze trochę zostało więc jeśli chcecie to mogę się tym zaopiekować na jakiś czas.. Zainwestuję tu i ówdzie a potem odpalę wam procent.. Co wy na to?” powiedział prum.
„Nie rozumiem..” powiedziała kompletnie skołowana bogini.
„Och.. Po waszym wyczynie w Reanore okazało się że kilku moich dobrych klientów odzyskało zaginione córki, więc chcieli się wam jakoś odwdzięczyć..” wytłumaczył Alex.
Czyli że to echo sprawy Goldburga.. przeszło mi przez myśl..
„Noo .. dobrze..” zgodziła się bogini.
„A tak z ciekawości.. to „trochę” co zostało.. to ile tego jest?” spytał Iwan.
„Jakiś milion valis.. Z małym haczykiem.. Nie mam pełnych danych bo datki wciąż spływają..” odparł Alex.
Iwan tylko sapnął, a Oren aż otwarł usta ze zdumienia.
„Uh.. Jeśli to dla ciebie jest „trochę” to ile wynosi „dużo”?” spytał Darren.
„Nie patrz na to w ten sposób..” powiedział Alex.
„Im większy biznes kręcisz tym większymi kwotami obracasz, ale to nie znaczy że od razu jesteś bogatszy.. na same wypłaty dla służby idzie mi tygodniowo ponad dwieście tysięcy val więc.. to tylko kwestia skali..” powiedział.
„No, ale nie przyjechaliście tu dla rozmów o biznesie. Rozgośćcie się, a za dwie godziny podamy kolację..” dodał.
„Nie ma potrzeby kłopotać służby.. Skoro mamy tu kuchnię, to sama coś upichcę..” powiedziała Devana.
„No tak.. W takim razie .. Dobranoc. Gdybyście mnie potrzebowali, to wiecie gdzie mnie szukać..” powiedział nieco stropiony.
„Miałam nadzieję że dasz się zaprosić i zjesz z nami..” powiedziała Devana.
„Bardzo chętnie!” zgodził się skwapliwie.
„Więc jak mówiłeś – za dwie godziny.” Powiedziała bogini.
Alex skinął głową, ukłonił się i wyszedł zostawiając nas samych.
 
„Co myślisz?” spytała mnie Devana.
„Cóż.. To miłe że mamy kwaterę tylko dla siebie.. choć szkoda że przez nas dziewczęta musiały się przenieść..” zacząłem.
„A tobie tylko dziewczęta w głowie!! Co, żal ci że już żadna nie otworzy ci drzwi w samej halce?!!” krzyknęła Devana po czym zdzieliła mnie w głowę chlebakiem..
„Niee.. przecież nie to miałem na myśli..” zacząłem się bronić..
„Jasne.. Nie to.. zbereźniku.. A ty co się tak szczerzysz?” Devana zmieniła nagle obiekt zainteresowania.
„To przez ciebie Blake się tak zepsuł.. Jakbyś tyle o atrybutach Demeter nie nawijał to chłopak w dalszym ciągu byłby normalny..” zbeształa go bogini.
Kątem oka zauważyłem jak Lea i Norien odruchowo zerknęły na swoje dekolty..
Devana wyglądała na nieco poddenerwowaną, ale widać było na jej ustach cień satysfakcji..
Cóż.. Lea skrzętnie skrywała swoje krągłości pod koszulą zapiętą niemal pod samą szyję, a niewielki dekolt Norien w zasadzie niczego nie odsłaniał.. Za to posłuszny zdrajca Devany już chwilę temu się poddał, i w teraz tylko jeden z jego kumpli pilnował by jej atrybuty nie wymknęły się z objęć ciasnej bluzki…
„W każdym razie – wy śpicie na dole, a dziewczęta biorą górę.” Zarządziła.
„I ŻEBY MI WASZA NOGA NA PIĘTRZE NIE POSTAŁA!!!!!” dodała dobitnie.
Kiwnęliśmy głowami na zgodę, po czym każdy z nas udał się do swojego pokoju.
 
 
…….
 
 
„Cóż.. teraz rozumiem dlaczego wolicie własną kuchnię..” powiedział Alex gdy skończyliśmy kolację.
„Może .. kiedyś podesłałbym ci szefa kuchni na małe szkolenie.. Za opłatą oczywiście..” zapytał nieśmiało Devanę..
Haha.. Dobrze.. ale będziesz musiał „trochę” zabulić..” powiedziała bogini jednocześnie robiąc cudzysłów palcami.
„Uups.. Nie wiem czy będzie mnie stać..” odparł Alex mrużąc oczy.
Wszyscy buchnęliśmy śmiechem.
Fakt. Dziewczyny się postarały.. Z resztą nie tylko one.. Darren również zaoferował się pomóc, bo i tak chciał najpierw sprawdzić składniki na wypadek jakiejś „niespodzianki..”
Wyszła im całkiem niezła kolacja jakiej podobno Alex jeszcze nie jadł, choć miał okazję ucztować w posiadłościach kilku znamienitych osobistości…
Jednak teraz przyszła pora na wieczorne pogaduchy.. czyli to, po co tak naprawdę przybyliśmy na Rozstaje…
 
„Wienc muwis ze uni wszytcy na zachód jadom?” spytał Iwan.
„Tak..  Podobno Fart na potęgę najmuje ludzi..” potwierdził Alex.
 
Mówiąc „wszytcy”  Iwan miał na myśli całą zgraję najemników która koczowała w obrębie ostrokołu Rozstajów.
Dla większości z nich brakło miejsca w hotelu, więc rozkładali się gdzie popadło, tak, że pod palisadą praktycznie nie było wolnego miejsca..
Ochrona Alexa ledwo zipała starając się utrzymywać wśród nich jako taki porządek, jednak i tak nie obyło się bez kilkunastu incydentów, przez co miejscowy lazaret pękał w szwach.
Tylu ludzi na raz, na małej przestrzeni, a w dodatku w pewnym sensie wszyscy są dla siebie nawzajem konkurencją.. To musi wywoływać konflikty…
 
„Wiesz skąd taka aktywność Farta?” spytałem.
„Cóż.. podobno odkrył niespotykane złoże diamentów i potrzebuje mnóstwo ludzi do pracy i ochrony.. ale.. nieoficjalna wersja głosi że przypadkiem obudził w górach jakieś prastare zło i montuje armię by się mu przeciwstawić..” odparł Alex.
„Trudno powiedzieć która z tych wersji jest prawdziwa..” dodał.
„W zaaa..a..saa..a.. dzie .. obie .. Hep .” powiedział Ichiro, który właśnie wtoczył się do salonu.
Był kompletnie pijany. Ledwo stał na nogach i z biedą składał słowa.  
Skinąłem na Darrena.
Ten wstał od stołu, po czym wziął go pod ramię i zaprowadził na zaplecze.
Chwilę później dał się słyszeć odgłos gwałtownego wymiotowania.
Dziewczęta spojrzały po sobie zniesmaczone, ale zmroziłem je spojrzeniem.
„Dajcie mu chwilę.. Odtrutka Darrena postawi go na nogi a wtedy dowiemy się wszystkiego..” powiedziałem twardym głosem.
Ichiro nie był kimś kto urżnąłby się podczas pierwszej misji.. Za jego stanem musiał kryć się jakiś powód.
Po około pół godzinie wrócił do nas, blady jak ściana i podtrzymywany przez Darrena.
Opadł ciężko na krzesło i zanim cokolwiek powiedział wypił duszkiem dwie szklanki soku.
„To.. jest chore..” powiedział ciężkim głosem.
„Nie wiem czego dodają do piwa, ale odmóżdża błyskawicznie.” Dodał po chwili.
Darren podał mu miksturę zdrowia, a ten, wychylił ją jednym haustem.
Po chwili mógł już normalnie rozmawiać.
„Przepraszam za mój stan.. Musiałem wtopić się w otoczenie..” zaczął.
„Na początek muszę się przyznać ze przerżnąłem w karty ponad trzysta tysięcy..” powiedział czekając na naszą reakcję.
„Dowiedziałeś się czegoś?” spytała Devana całkowicie ignorując jęki zaskoczonych dziewcząt.
„W skrócie – Ktoś pod bokiem Farta próbuje kręcić jakiś swój własny, lewy interesik..” powiedział.
 „Nie byli zbyt rozmowni, dopóki nie zacząłem przegrywać.. Trochę w górę, więcej w dół, trochę piwa, wódki.. Okazało się że jestem swój chłop, więc czegoś się dowiedziałem..” powiedział otrzepując się na samo wspomnienie.
„Kiedy powiedziałem im że jesteśmy drużyną łowców i jedziemy do Orario by załapać się do jakiejś Familii, podszedł do mnie jeden gość i zaproponował partyjkę kościanego pokera..” zaczął opowiadać. Ichiro.
 
…….
 
„To mówisz że do Orario jedziecie..” zapytał.
„Noo.. Podobno jak się do Familii zapisać to można hep..  łatwo level wbić i potwory ciukać aż miło..” powiedział Ichiro czkając.  
„Stawiam dziesięć..”
„Wchodzę..”  
„Tysięcy..”  
„Hę?”
„Chłopie.. tu gra idzie o prawdziwe piniondze.. Życie stawia się na szali a nie jakieś śfistaszki..” powiedział.
„Niech będzie..” powiedział Ichiro rzucając na stół dwanaście tysięcy.
 „Przebijam..”  
„Rzucaj.”
„Uuuch.. Kiepsko.. Druga runda.”
….
„Słabo.. Tym razem wdupiłeś. Grasz jeszcze raz?”
„Noo.. Przecież trzeba się odegrać..” powiedział Ichiro stękliwym głosem.
„Hehe.. Lubię cię chłopie.. Równy z ciebie gość..”


„By to szlag..”  
„Raz na wozie, raz na babie.. hehe ..”
„Kto nie ma szczęścia w grze.. ten nie ma pieniędzy na miłość..”
„Dobrze powiedziane.. Coraz bardziej mi się podobasz..”
„Co z tego jak kości mnie nie lubią.. Hep !”
„Aaa.. Do tego Orario to po co jedziecie?  Dam dwadzieścia..”
„Dwadzieścia trzy.. Noo... przecież mówiłem.. do familii się zapisać..”  
„Ale po co wam to..?


„O! Mówiłem ze się uda?! Hep!!  
„Psim swędem.. To po co do tej Familii chcecie?”
„Do lochu zejść, level wbić, potwory ciukać a nie na roli zapieprzać.. Piętnaście..”
„Niech będzie dwadzieścia.. Wchodzisz..?”
„No ba.. A wy gdzie jedziecie?”
„Na zachód.. Fart nową kopalnię otwiera.. Ochronę potrzebuje.. Dwadzieścia pięć..”
„Dam trzydzieści. A na co mu .. hep .. taka ochrona?”
„Podobno w jego kopalni potwory się lęgną to i potrzebuje ludzi co je ubić radę dadzą.. Trzydzieści pięć..”
„Rzucaj..  … No..  ale bez falny to z potworami będzie dupa..”  
„Bez  falny tak.. Ups.. Mam dwie pary..”
„To mówisz że…. Para.. cholera.. Że robicie Familię?”
„Nie dla wszystkich.. Stawiam trzydzieści..”
„Znaczy.. macie boga za sobą?”  
„Uhm.. Wchodzisz?”
„No.. trzydzieści.. rzucaj.. Ale takiego prawdziwego? z Orario?
„Nie.. nie z Orario.. Ale Falna taka sama więc chyba nie będziesz wybrzydzać..?”
„Szlag.. zaś wdupiłem.. Ale oferta się zdaje całkiem dobra.. I nie trzeba się aż do Orario kulać.. Tylko nie wiem czy wszyscy będą chcieli iść.. hep !”
„Zbierz chętnych i spotkamy się przy Ravenpick podczas następnej pełni..”  
„Gdzie to .. hyp .. jest?”
„Jak wyjedziesz zachodnią bramą, to na rozwidleniu skręcisz… Szlag.. Do rana zapomnisz.. Narysuję ci to.. Masz kawałek pergaminu?”
 
…..
 
„Więc to prawda.. Gdzieś tu buduje się następna Familia…”
„Na to wygląda.. W dodatku szybko rosną w siłę, bo rekrutują kogo się da..”
„I co teraz?”  
„Nico..” powiedział Iwan przysłuchując się naszej panice.
„Spytajcie Orena jak wygląda starcie armii pierwszopoziomowców z doświadczonymi poszukiwaczami przygód..” powiedział.
„Bez szans..” mruknął Oren.
W pamięci wciąż miał tamten obraz, gdy Gareth Landrock płazem topora wysyłał na zaplecze coraz to nowe zastępy żołnierzy…
„No. I tego trza się trzymać..” stwierdził krasnolud.
„Jak co do czego przyjdzie to przykryją nas czapkami..” mruknął Darren.
„Trochę parujących flaków rzuconych tu i ówdzie skutecznie obniży morale bohaterów.. Czapki przydadzą im się na łapanie obiadu..”  
„Ichiro! Jak możesz?!” uniosła się Devana.
„Wybacz Pani.. Jednak to prawda. Banda najemników nie będzie mieć skrupułów i jeśli tylko dojdzie do sytuacji konfliktowej na pewno zaatakują bez mrugnięcia okiem, ale gdy tylko zorientują się że stają naprzeciw mocniejszego przeciwnika, natychmiast zrejterują.. Taki urok najemników..” powiedział Ichiro.
„Co prowda to prowda. Do tygo nie jadymy na razie w tamtom strone, wienc nie musymy się tym martwić.” Zgodził się z nim Iwan.
„Moje dziewczęta kręcą się pomiędzy klientami i coś tam słyszą..” zaczął Alex.
„Jak na razie prawie cztery setki poszły w tamtą stronę..” dodał nieco strapionym głosem.
Zagryzłem wargi..  
Fakt.. Gdyby liczyć przeciwnika w dziesiątkach to scenariusz Ichiro byłby możliwy do wykonania, ale co gdyby przyszło nam stanąć przeciw setkom..?
„Cóż.. Większość i tak jedzie tam tylko do kopalni.. Fart zaproponował całkiem dobre stawki a jedynie nieliczni zdaja się szukać.. innej.. pracy.” Powiedział Alex widząc nasze zmartwione miny.
„Uhm.. Niestety ci nieliczni, zdają się być najgorszymi szumowinami pod słońcem” dodał Ichiro.
 
„Jak wyglądają nasze szanse?” spytałem po chwili milczenia.
„Chodzi ci o konfrontację?” Spytał Ichiro.
Kiwnąłem głową.
„Cóż.. Jeśli wszyscy są na pierwszym to nie ma problemu, damy radę ale.. heh.. Jeśli część z nich była uśpiona jak ja.. możemy mieć problem.. Nie wiemy ilu niedobitków Evilus błąka się po świecie i co akurat robią.. a niektórzy przecież  byli całkiem.. mocni..” powiedział z lekkim zamyśleniem.
„Na razie za dużo niewiadomych..” zaczął Darren.
„Nie wiemy czy Fart faktycznie dokopał się do skarbu, czy może znalazł wejście do Dungeonu.. nie wiemy czy nowa familia powstaje pod jego jurysdykcją, czy nie ma o niczym pojęcia.. Za mało wiemy..” dodał.
„Jednak wszystko wskazuje na to, że zaprowadzenie spokoju w Lotril będzie wymagać wiele pracy..” powiedział na koniec.
„Nowy magazyn właśnie się buduje.. Za pół roku będę mógł przenieść wszystko i przerobić stary tak, by dać wam więcej kwater..” powiedział Alex.
„Nie mam zamiaru budować armii..” powiedziała Devana.
„Tak na wszelki wypadek.. gdybyś jednak musiała..” powiedział Aleks mrużąc oczy.
„Zawsze z tego mogę później zrobić drugi hotel czy coś..” dodał mimochodem, jakby starając się umniejszyć sprawę..
 
„Następna pełnia będzie gdzieś za tydzień więc.. mamy trochę czasu żeby odsapnąć, ale będzie lepiej jeśli przez ten czas nie będziemy za bardzo się wychylać. Potem ruszymy w stronę Reanore. Nadłożymy dzień drogi ale musimy uwiarygodnić swój kierunek” Powiedziałem.
 „Beze mnie.” Powiedział Ichiro.
„Ja przyłączę się do najemników.” Dodał.
„Nie. Gdy cię odkryją  możesz stracić życie..” powiedziałem stanowczo.
„Nie zapominaj że jestem łowcą trzeciego poziomu.. Nie tak łatwo mnie zabić..” odparł z uśmiechem.
„Podobno miałeś mnie chronić..” powiedziała z przekąsem Devana.
„I taki mam zamiar.” Odparł Ichiro.
„Gdy wrócicie będziecie potrzebować tak wiele informacji jak to tylko możliwe, a skoro już pozyskałem ich zaufanie, to szkoda było by tego nie wykorzystać..” dodał.
„Nie narażę nikogo na takie ryzyko.” Powiedziałem twardo.
„Nie masz wyboru.. To.. najlepsza opcja..” odparł.
„Ja sam nie chcę.. Dopiero co wstąpiłem do Familii a zamiast nacieszyć się obecnością Bogini idę między wilki..” powiedział Ichiro.
„Wilki nie są wcale złe..” powiedziała cicho Lea..
„W sumie.. tak.. W porównaniu do nich .. wcale nie są..” mruknął Ichiro.
„I tak uważam że to zły pomysł..” powiedziałem.
„Jesteś kapitanem więc to ty decydujesz.. Ale szkoda by było przepuścić taką okazję do zebrania informacji..” odparł Ichiro.
„Zaufaj mi.. Dam radę..” dodał.
Kiwnąłem głową na zgodę.
„Cóż.. Dziękuję za kolację. Była wyśmienita.” Powiedział Alex wstając od stołu.
„I jeszcze jedno.. Znacie tą gazetę.. Wieści Lotril ..?” spytał.
Kiwnąłem głową.  
Kto by tego choć raz w rękach nie miał..
Podrzędny szmatławiec wypchany po brzegi rubrykami towarzyskimi i reklamami nalewek na przedłużenie erekcji..
„Polecam subskrypcję.” Powiedział Alex.
„Mam u nich.. rabat na ogłoszenia, więc postaram się przemycić wam trochę informacji jak tylko zdołam.. Szukajcie pod reklamą mojego zajazdu.” Dodał.
„Dobrze. I .. Dziękujemy.” Powiedziałem podając mu rękę.
„Nie dziękuj..” powiedział Alex.
„Mam w tym swój.. całkiem spory interes.” Dodał mrugając okiem.
„Co ci chodzi pod tą czupryną?” spytał go podejrzliwie Iwan.
„Jeśli wam się powiedzie, to dzięki waszej obecności więcej ludzi tu się osiedli więc z czasem powstanie tu całkiem spore miasto. Nazwę je.. Alexandria.. Od mojego imienia oczywiście..” Powiedział z uśmiechem.
„Oczywiście.” Przytaknął krasnolud z poważną miną.
„W każdym razie, powodzenia życzymy.” dodał, poklepując go protekcjonalnie po ramieniu gdy odprowadzał go do wyjścia.
„Na twoim miejscu bym się z niego nie nabijał..” powiedział Ichiro gdy zamknęły się za nim drzwi.
„Ludzie szukają bezpieczeństwa, a obecność silnej familii je zapewnia, więc.. jego rozumowanie ma sens. Poza tym.. Jeśli nam się nie powiedzie.. będzie się musiał układać z wygranym lub.. porzucić to miejsce. W sumie to dużego wyboru nie ma.. ” Dodał.
No tak.. jeśli spojrzeć na to z tej strony…
„Przynajmniej mamy miejsce do którego możemy zawsze wrócić.” Powiedziałem.
„Tak.. Nasze miejsce..” powiedziała cicho Norien.
Miejsce w którym pierwszy raz od dawna nikt nawet nie zapytał o jej wygląd czy pochodzenie…
Rozejrzałem się po holu..
Gdy weszliśmy tu po raz pierwszy to widok tego miejsca, zwłaszcza po remoncie, trochę mnie przytłoczył, ale gdy już oswoiłem się z nim to.. muszę przyznać – wygląda przytulnie.. Zwłaszcza gdy wypełniony jest głosami ludzi na których mi tak zależy…
„No! Ale nam też czas do łóżek!!  Nacieszcie się odrobiną luksusu, bo następny raz będzie może za pół roku..” powiedziałem spoglądając w kierunku dziewcząt.
Skinęły głowami jak na komendę, po czym zniknęły jak sen jakiś złoty…
Po chwili z pięterka zaczęły dobiegać odgłosy zachwytu, gdy dziewczęta eksplorowały swoje prywatne gniazdka..
Nie ma się co dziwić.. Sam tęskniłem za wanną w której mogłem zanurzyć się po szyję w gorącej pachnącej wodzie… Znaczy.. Tylko za wanną.. raczej..
 


 
…***…
 

 
Jak na razie nikt z nich nie zareagował w żaden negatywny sposób na nasz widok.
Jeszcze nim weszliśmy na salę sprawdziłem wszystkich Skupieniem , zwłaszcza obsługę, jednak wszyscy zachowywali obojętny, trochę ciekawski, ale jednak neutralny stosunek do wszystkich gości włączając nas.
Szukałem najdrobniejszych oznak zdziwienia, zaskoczenia czy też strachu – bez powodzenia.  
Usiedliśmy jak ostatnio, pod ścianą, niedaleko wejścia do kuchni.
Po chwili podeszła do nas Nisee..  
„Tak się cieszę że nic wam nie jest! To cudownie że wróciliście!!” powiedziała.  
Całe jej ciało mówiło jak bardzo się ucieszyła na nasz widok.
Za to Darren niespokojnie się wiercił na swoim siedzisku, jakby nagle dostał owsików..
Nim zdążyłem go zapytać co się stało, Nisee podeszła do niego by przyjąć zamówienie.
Wtedy wstał, cały czerwony na twarzy i pokłonił się głęboko przed nią.
„Przepraszam! Tak bardzo mi przykro z powodu mojego zachowania! Proszę o wybaczenie!” powiedział, po czym sięgnął za pazuchę i wyjął niewielki (i trochę niestety zmęczony przebywaniem w ukryciu) bukiecik kwiatów, całkiem podobnych do tych jakie Iwan zwykł dla niej zbierać..
Ukradkiem zerknąłem w stronę Iwana spodziewając się jakiejś gwałtownej krasnoludzkiej reakcji, jednak ten tylko siedział przy stole i patrzył na całą scenę z uśmiechem.
Dziwne.. przemknęło mi przez głowę, jednak nie odezwałem się słowem.
Za to Nisee wyglądała na kompletnie zaskoczoną..
 
„Aaale.. Ja .. Ja nie wiem o co..” zaczęła, Jednak Darren przerwał jej słowami:
„Ponad rok temu.. obraziłem cię tutaj przy wszystkich.. Jak głupi dałem się podpuścić ludziom z którymi wtedy tu byłem! Naprawdę .. Tak mi przykro..” powiedział.
„Och!! Przypomniałeś mi..” powiedziała dziewczyna, a Darren pochylił się jeszcze niżej.
„Wiec to byłeś ty..  To.. było tak dawno .. Jeszcze to pamiętasz?” spytała.
„Nie mogłem sobie wybaczyć głupoty..” powiedział Darren.
„Nie gniewam się.. zwłaszcza po przeprosinach..” powiedziała z uśmiechem.
„Ale ze swojej strony...Ja też chciałam cię przeprosić.. Zbyt gwałtownie wtedy zareagowałam..” powiedziała.
„Nie!! Wcale nie!” powiedział trochę zbyt głośno Darren, aż ludzie zaczęli zerkać ciekawsko w stronę naszego stolika.
„Należało mi się! Nikomu nie wolno tak traktować kobiety.. a ja.. zachowałem się tak głupio..” powiedział.
„Dziękuję.. i .. Przeprosiny przyjęte.” Powiedziała z uśmiechem Nisee wyjmując z jego dłoni umęczone kwiatki.
„A teraz powiedz mi czego sobie życzysz..” dodała szykując się do zapisania zamówienia.
„Więc.. może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na.. spacer.. po pracy?” powiedział nieśmiało Darren podnosząc trochę głowę.
„A temu tylko jedno w głowie!” krzyknęła Devana po czym zdzieliła go w potylicę aż walnął czołem w stół.
„Myślałam że będę miała porządną Familię, ale co jeden z was to gorszy!’ piekliła się targając go za uszy.
„Myślisz że gdzie przyszedłeś?! To jest restauracja a nie.. heh!!!.. RESTAURACJA! Zrozumiał?! ” krzyknęła jeszcze raz rozeźlona bogini.
„Spokojnie.. przecież on nic takiego..” zacząłem chcąc go bronić, ale jedynie zwróciłem jej gniew w swoją stronę.
„Tak!! Ty też masz zamiar iść na SPACER?!” powiedziała podniesionym głosem stając nade mną, a guzik w jej bluzce tuż przed moją twarzą sprawiał wrażenie jakby był o nitkę od wybicia mi oka..
„Z przyjemnością.. Kończę o czwartej..” powiedziała do Darrena Nisee przerywając wybuch bogini.
„Ale teraz muszę przyjąć zamówienie na śniadanie.. osobiście polecam omlet – świetnie dziś kucharzowi wychodzi..” dodała z uśmiechem.
„W takim razie poproszę.” Powiedział Darren.
Po tym jak wyglądał sądziłem, że zgodziłby się nawet na kaktusa w sosie własnym, byle to się już skończyło.
„Dla mnie też.” Powiedziałem, by nie przeciągać.
„Więc.. Omlet razy dwa..  wróć.. trzy ( Devana też podniosła rękę) i raz to co zwykle. Będzie za piętnaście minut!” powiedziała Nisee, po czym znikła na zapleczu.
Po chwili wróciła z karafką wody i szklankami, a dla Iwana przyniosła duży kufel piwa (na apetyt).
 
 
……
 
 
„W dalszym ciągu nie wiemy kto podał wam tamtą miksturę..” powiedziałem gdy wyszliśmy.
„Nie frasuj się.. Chłopok wypyto nasom dziouche to się moze czego dowie.. O ile nie wyleci mu to ze łba na tym Spacerze ..” powiedział Iwan mrugając okiem.
Darren tylko kiwnął głową , cały czerwony na twarzy, a ja znów zerknąłem na Iwana z zaciekawieniem..
Coś mi tu naprawdę nie pasowało…
Iwan wyglądał na.. zadowolonego..
Jednak nie to było najgorsze.
To właśnie zachowanie Nisee spowodowało że byłem całą tą sytuacją co najmniej.. zaskoczony.
Szczerze mówiąc była moim głównym podejrzanym, bo tylko ona wiedziała do którego stolika trafią dania przygotowane przez kucharzy..
A tu nagle, jak gdyby nigdy nic cieszy się na nasz widok i umawia z Darrenem..?
A na to wszystko Iwan obserwujący całą tą sytuację z uśmiechem…
 
 
…..
 
 
„Idziecie potrenować?” spytała Devana widząc jak zbieramy się do wyjścia.
„Tylko ja i Iwan.. Ichiro bierze resztę na trening strzelecki..” odparłem.
„Uważajcie na siebie.. Diabli wiedzą jakie kreatury pętają się po okolicy.” powiedziała patrząc na nas z uwagą.
Skinęliśmy głowami, po czym zniknęliśmy za drzwiami.
W planach mieliśmy trening, jednak mnie frapowała zupełnie inna sprawa…
 
„Iwan.. co jest między tobą i Nisee?’ spytałem gdy odeszliśmy kawałek od palisady.
„Znacy.. ło co ci chodzi?” spytał zdziwiony krasnolud.
„No wiesz.. Zbierasz jej kwiatki, a ona traktuje cię inaczej niż innych gości..” powiedziałem niby od niechcenia.
Wszystko we mnie aż drżało ze zniecierpliwienia by tylko rozwiać tą mgłę tajemnicy..
„Noo.. Nic takigo.. żebyś se przypadkiem nie mysloł że jo.. tego..” zaczął trochę się plącząc.
„Więc o co chodzi z tymi kwiatkami?” spytałem.
„Jak zek jom piewsy roz zobacył w gospodzie, to mi się łod razu Mari wspomniała..” zaczął.
„Jakby my mogli mieć dzieci, to naso córka pewnie tak by wyglądała..” powiedział krasnolud, a oczy trochę mu zawilgły.
„I łuna tyż mie chyba lubiła, bo zawse była miła i ucynno, siadała przi stole jak miała kwile i pytała jak było na szlaku, cy zek zaś jakigo potwora ubił, cy Klemens zdrowy..” przerwał na chwilę pociągając nosem.
„Ino ze zawdy jakosik smutno była.. Nojpirw zek nie wiedzioł cymu, len kiedysik zek przipadkiem usłysoł jak idne kelnerki ło niei gadały.. Ze łuna je gupio, ze ceko az jaki ksienciunio go niei przijedzie na biołym kuniu z kwiotkami, a kiem sie do niei jaki bogaty kupiec zalyco to una zawdy go z kwitkiem pusco i nawet piniendzy łod niego nie kce..” powiedział Iwan.
„No.. a ze w tei dziurze ło ksiencia z bajki racej trudno, to zek se pomysloł ze  chocioz  jei kfiotki prziniose.. Uciesyło się dziewce co niemiara, wyściskało mie jak łojca, a na łobiod żek takom porcje dostoł, że do wiecora ledwo zek się rusoł..”  dodał klepiąc się po brzuchu.
„No i tak już łostało.. Co zek tu jes, to zawdy jei kwiotki niose coby się  jei lepiej na sercu zrobieło, a łuna mie zawdy tak zaopatrzy ze hej!..” powiedział.
„Ino.. ze mi gupio casem, bo przeze mnie dziewce zodnyk zalotników ni mo..” dodał trochę stropiony.
„Wszyscy myślą że wy.. no..” nie wiedziałem jak zapytać.
„Eee.. niii.. chyba niii .. ino ze roz jak mi piwo prziniesła, jedyn dupek ze drugigo stolika jom w zadek klepnoł.. Troche zek się zeźlił.. przybiłek mu tom renke widelcem do stołu, a tyk dwók co mu na pomoc skocyło zek wyje.. khm.. z knajpy.. razem z dźwierzami i połowom futryny.. Tymu teroz som tam te fikuśne dźwierka co się na łobie strony łotwierajom.. hehe ..” powiedział z uśmiechem Iwan.
„No.. ale potym żek tego gościa złapoł za gardło, ścisnoł az mu gały wysły i zek zapowiedzioł, ze jak jom jesce roz kto dotknie, to mu łeb u samej rzyci upier.. znacy.. urwe.. No.. i tela z tego beło..” powiedział krasnolud.
„Łod tamtyj pory dziewce mo spokój, ino ze.. już nawet nik się do nij nie zalyco bo robiom pod siebie ze strachu..” mruknął na koniec.
„To dlatego powiedziałeś Darrenowi o tych kwiatkach..” powiedziałem przypominając sobie jego bukiecik.
„Dobrze chłopokowi z łocu patrzy, a i łuna jes dobro dzioucha, wienc.. Niek se pospacerujom.. może do cego dojdom..” odparł Iwan mrugając okiem.
 
„No, ale jużżeśmy na miejscu, to się szykuj bo..”  
Whhooosh!!!  Ledwo się uchyliłem przed jego pięścią.
Zaatakował znienacka, nie dając mi nawet sekundy na przygotowanie.
Straciwszy równowagę odchyliłem się zbytnio do tyłu, więc wybiłem się z całej siły lewą nogą i odskoczyłem od niego saltem.
Ruszył za mną natychmiast, a jego prędkość i precyzja ruchów wskazywały że..
Niemożliwe.. Nie zrobiłby tego.. przemknęło mi przez głowę, ale nie miałem czasu nawet pomyśleć. Potężny cios pięścią w brzuch wybił mi powietrze z płuc i czerwone płaty zaczęły mi latać przed oczami.
Na szczęście zadziałał instynkt.
Skupienie odpaliło się jakby samo, dzięki czemu uniknąłem ciosu w głowę.
Mimo że nie trafił, poczułem ten potężny ruch powietrza tuż przy mojej twarzy. Gdyby mnie dosięgnął, mógłbym zapomnieć o ślubie Olafa. Prawdopodobnie żadna normalna mikstura lecznicza nie doprowadziłaby mnie na czas do poprzedniego stanu.
Odruchowo podciąłem mu nogi i przewrotem odskoczyłem jak najdalej.
Zamiast walnąć o ziemię jak worek kartofli, wygiął się jak tylko mógł do tyłu i praktycznie zrobił pół salta.  
Odbił się rękami od ziemi i gdy zacząłem się prostować po przewrocie – zobaczyłem go tuż nad sobą, jak kolanem mierzy prosto w moją pierś.
Błyskawicznie wykonałem prawą nogą ruch, jakbym szykował się do kopnięcia z obrotu, jednocześnie przedramionami starałem się odbić jego nogę.
THUDD!!!  Walnęło, a kurz przesłonił na moment widoczność.
Dokończyłem obrót z zamkniętymi oczami, jednocześnie odbijając się od jego pleców co pozwoliło mi złapać odrobinę dystansu.
Nie dał mi zaczerpnąć tchu.
Nie czekał aż kurz opadnie, tylko rzucił się od razu w stronę w którą teoretycznie powinienem polecieć po odbiciu od jego pleców.
Jednak mnie tam nie było..
Gdy tylko nogi dotknęły ziemi wykonałem przewrót w przód by skrócić dystans.
Kiedy Iwan wypadł na mnie z chmury kurzu musiał upłynąć ułamek sekundy nim zorientował się gdzie jestem.. tyle że ja byłem o dobre dwa metry bliżej niż sądził..
Gheshh!!  Moje stopy trafiły go prosto w pierś, wyrzucając go na parę metrów w górę i w tył. Dzięki swojej masie i impetowi przeleciał chyba z pięć metrów i walnął ciężko o ziemię.
Słyszałem jak stęknął, gdy się podnosił.
Nie czekałem aż się pozbiera.
Wykonałem szybki obrót szorując butem po ziemi by wzbić jak najwięcej pyłu po czym odskoczyłem w bok.
Głuchy odgłos tąpnięcia w miejscu w którym przed chwilą byłem uświadomił mnie że miałem rację.
„Używa Berserka..”  szepnąłem ze zgrozą do siebie.
Podejrzewałem to po jego ruchach ale nie miałem pewności.  
Jego zmysły były bardziej wyczulone, zręczność i siła wzrastały kilkukrotnie a odczuwanie bólu malało prawie że do zera..
Nawet ze Skupieniem  na najwyższych obrotach z ledwością udawało mi się unikać jego ciosów. Jedynie dzięki różnicy w masie miałem jakąkolwiek szansę, bo szybciej mogłem zmieniać kierunek..
Właśnie!!  Nagłe olśnienie ogarnęło mój umysł.
Zmieniać kierunek..
Ja sam nic mu nie zrobię.
Fizycznie nie dam rady w żaden sposób uszkodzić Krasnoluda z wypasionym trzecim poziomem szalejącym na berserku..
„Ja”  nie dam rady..
Znów wykonałem półobrót i kryjąc się za obłokiem kurzu odskoczyłem w bok, i jeszcze raz i jeszcze..
Chyba wyczuł moją taktykę, bo odstępy pomiędzy moim odskokiem a jego lądowaniem dzieliły teraz jedynie ułamki sekund.
Dosłownie deptał mi po piętach..
I dobrze..
Whooshhh … ostatnia „miotła” i odskok.
THUDD!!   „Osz..qrwa….!!!”  
Iwan chyba właśnie wyszedł z berserka.
K..K…Kkk .. rrr.. rrraaack!!!   
Tuż obok niego zwaliła się złamana sosna.
Gdy opadł kurz dostrzegłem go jak stał obok resztek drzewa masując sobie pięść.
Po szczątkach pnia można było sądzić że wybił w nim dziurę wielkości sporego arbuza gdzieś na wysokości półtora metra.
Biedne drzewo stało się przypadkową ofiarą naszego treningu..
„Całkiem nieźle..” mruknął Iwan wciąż dochodząc do siebie.
Po chwili sięgnął do holstera po miksturę leczniczą i pociągnął z fiolki mały łyk, by złagodzić skutki uderzenia.
Po chwili zerknął na swoją pięść.
„Taaak.. Chyba się starzeję..” mruknął, po czym pomasował lekko kostki.
„Dałeś radę, nie powiem..” powiedział odwracając się w moją stronę.
 „Odpaliłeś berserk..” powiedziałem z wyrzutem.
„Ino troske..”  odparł Iwan kręcąc głową.
„Tak, cobym doł rade sie kontrolować.” Dodał.
„Więc to nie był prawdziwy berserk..”  szepnąłem, a nogi zaczęły mi drżeć.
„No.. nii.. Normalnie w berserku bym pół tego lasu z korzeniami powyrywał..” powiedział nieco stropiony krasnolud.
Muszę pochylić czoła przed tą potęgą..  
Iwan cały czas się kontrolował a mimo to, choć działałem na granicy możliwości z ledwością udało mi się go unikać..?  
Jak silny on naprawdę jest?
A w dodatku..
„Więc skoro dysponujesz taka mocą, to dlaczego w Dirthall..”  
„Dlaczego zawiodłem?” wpadł mi w słowo.
„Nooo..” zacząłem nie wiedząc jak się odnieść do „zawiodłem”.
„Rzadko go używam, bo problem z berserkiem jest taki, że nie poddaje się kontroli.. Gdy już wejdziesz w ten tryb – tłuczesz wszystko wokół bez różnicy czy to przyjaciel czy wróg do momentu aż uda ci się z niego wyjść , lub skończy się mana..” powiedział z powagą.
„Dopiero w krypcie Jednorożca, gdy musiałem powstrzymać się przed zabiciem Kursaga zdołałem dostrzec poszczególne fazy Berserka..” wyjaśnił.
„Lepiej późno niż wcale..” dodał po sekundzie.
„Nie wiem czy to osobny skill czy kolejny etap rozwijania umiejętności, ale.. Musiałem sprawdzić czy działa..” powiedział.
„Mogłeś mnie zabić..” powiedziałem cicho, a po plecach spłynęła mi lodowato zimna kropla potu.
„Z Ichiro nie odważyłbym się spróbować..” powiedział krasnolud.
„Jednak twoje Skupienie pozwala ci przewyższyć ograniczenia poziomu przez co były większe szanse że przeżyjesz..” wyjaśnił.
„A gdybym nie przeżył?” spytałem.
„Nas wszystkich czekałby taki sam koniec..” odparł z prostotą krasnolud.
„Nawet czwarty poziom nie pokona Dungeonu. A bez tego - cały nasz świat czeka zagłada.” Powiedział z powagą.
„Powinieneś to już wiedzieć.. To, co jest naprawdę naszym celem..” powiedział z powagą.
Skinąłem głową.
Czas nagli. Nie mamy czasu na użalanie się nad sobą, bo Dungeon nad nami też się nie użali…
„To jeszcze raz.. Postaraj się mnie nie zabić..” powiedziałem.
Nie musiałem odskakiwać.
Potężne kopnięcie w pierś samo odrzuciło mnie na kilkanaście metrów.
Na środek polany..
Widać było że w tym trybie Iwan nie działa na oślep.
Kalkuluje na kilka ruchów do przodu.
Wiedział że jeśli odsunie mnie od drzew, to mocno ograniczy moją możliwość przemieszczania się..  
Darren będzie się musiał nieźle sprężyć żeby mnie z tego wykurować.. przeszło mi przez głowę po kolejnym potężnym ciosie, którego nie zdołałem w całości sparować… Gdyby nie pancerz pewnie miałbym teraz połamane żebra..
Przejechałem na czworaka dobre kilkanaście metrów żłobiąc bruzdy w młodej trawie.
Iwan już pędził w moim kierunku nie dając mi ani chwili wytchnienia.
Nie miałem jak się odbić..  
Miękka ziemia pokryta trawą to nie najlepsze podłoże do szybkiego startu.  
A nawet jeśli spróbuję sparować cios, to nie zdołam nadać ciału wystarczającej inercji by przekierować większość uderzenia w bok..
A gdyby tak..  w tych ułamkach sekundy myśli galopowały mi przez głowę nie starając się nawet składać słów, zamiast tego komunikując się z resztą umysłu błyskawicznymi migawkami obrazów..
GHHUUUMP!!!    Głuchy odgłos zderzenia dwóch ciężkich przedmiotów przetoczył się przez okolicę jak cichy grom.
Iwan upadł na skraju polany, a mnie odrzuciło kilka metrów w tył..
Przez chwilę leżałem otumaniony, jednak jakimś cudem zdołałem się podnieść.
Odruchowo sięgnąłem do holstera po podwójną miksturę Nahzy.
Mały łyk wystarczył żeby poziom many i życia zaczął znów powoli wracać do normalnego stanu.
Podszedłem do Iwana.
Leżał na boku, i na pewno miał złamaną nogę.
Stęknął przez zęby gdy nastawiałem mu ją przed miksturą leczenia..  
Musiałem, bo inaczej zrosła by mu się pod dziwnym kątem..
Po chwili otwarł oczy.
„Co zrobiłeś?” zapytał.
„Znaczy.. że .. Co zrobiłem?” spytałem zdziwiony.
„To ja się pytam.. Równie dobrze mógłbym kopnąć menhir..” mruknął Iwan masując sobie nogę.  
„Wiedziałem że nie sparuję, więc.. jakoś tak.. zebrałem manę w zbroi i się zasłoniłem..” powiedziałem niepewnie.
„No tak!! Przecież!!.. Zebrałeś i zasłoniłeś..!!..” powiedział Iwan klepiąc się z rozmachem w czoło.
„Noo.. W zasadzie tak.. to właśnie zrobiłem..” odpowiedziałem niepewnie na jego sarkazm.
„Ja się pytam co zrobiłeś przed - bo efekt to ja czuję nawet pomimo tej mikstury!” powiedział Iwan zezując na pustą fiolkę.
Jak miałem mu to wytłumaczyć?
Urywki obrazów migających mi w myślach jak błyski słońca między gałęziami drzew podczas galopowania przecinką..
Janson tłumaczący właściwości Mithrilu..
Mabbet  i jej wykład na temat właściwości many..
Darren pokazujący mi rozdział w Anatomii Falny Crazy`ego..
Na to wszystko jakieś dziwne, niezrozumiałe odczucie posiadania wiedzy na temat przekierowania many wplecione pomiędzy migawki z walk których nigdy nie stoczyłem..
Tak jakbym nagle, w sytuacji stresu powiązał kilka luźnych wątków uzyskując ich wspólny, zwielokrotniony efekt..
Najbardziej utkwił mi w pamięci obraz wojownika walczącego z potężnym golemem, którego przed uderzeniami kamiennych pięści chroniła niewidzialna tarcza energii..
 „Czyżbyś zdobył Mana shield ?” mruknął ze zdziwieniem krasnolud gdy wytłumaczyłem mu jak umiałem co się stało.
„Mana shield?”  spytałem niepewnie nie wiedząc o co chodzi.
 
 
…..
 
 
„Magowie otaczają się czasem polem ochronnym złożonym z czystej many, które pochłania obrażenia dopóki się nie wyczerpie. Nie lubią jednak tego czaru bo pochłania dużo many która potrzebna im jest do innych czarów więc częściej stosują kamienną skórę, która choć słabsza - działa podobnie ale nie zużywa tyle cennej energii..” wyjaśnił Darren gdy dotarliśmy do naszej bazy.
„Jednak twoja zdolność to coś innego.. Działa podobnie do mana shield, ale zamiast tworzyć barierę z many - nasycasz nią elementy zbroi zwielokrotniając poziom obrony..   Pozostaje pytanie – skąd to u ciebie..?” dodał patrząc na skrawek pergaminu z moim aktualnym statusem.
Tuż pod Skupieniem pojawił się właśnie nowy czar –Titan pray.  
Opowiedziałem im o tej dziwnej migawce w moim umyśle, tej z wojownikiem i golemem.
„Wygląda na to, że w jakiś sposób możesz korzystać z doświadczenia tych którzy przekazali ci część swojej excelii.. To pewnie przez ten Direct Link ..” powiedział w zamyśleniu Darren.
„Jednak uważaj – z tego co mówiłeś, jeden kopniak Iwana wydrenował prawie całą twoją manę, wiec używaj tego jedynie w ostateczności..”  dodał.
„To nie był zwykły kopniak..” mruknąłem.
„Iwan prawie że wszedł w berserk..” dodałem na wytłumaczenie.
„CO?!!!” krzyknęła zaskoczona Devana.
Zresztą nie tylko ona..  
Ichiro sapnął ze zdziwienia, a Darrenowi szczęka opadła prawie do ziemi..
„Prawie  robi jednakowoż różnicę.. ” mruknął krasnolud.
„Raptem na pół gwizdka.. wielkie mi co.. Tak żeby tylko zyskać na szybkości nie tracąc świadomości..” dodał patrząc w sufit.
„Mogłeś go zabić!!” powiedziała wzburzona Devana.
„Umm .. Rzeczywiście..?” Iwan bardziej spytał niż stwierdził,  masując sobie jednocześnie nogę, jakby wciąż odczuwał skutki tego złamania.
„A ty mnie namawiałaś żebym przystał do Gansehy..!!” powiedział ze śmiechem Ichiro szturchając Devanę w łokieć.
„Przecież tam zanudziłbym się na śmierć..” dodał mrugając do mnie okiem.
„Nie wiem co cię tak cieszy..” powiedziała wciąż rozzłoszczona Devana.
„Pomyśl.. Drugi, który odparł ledwo powstrzymany berserk krasnoluda na trzecim.. Orario przy tym może się schować.” Powiedział, po czym klepnął mnie w ramię.
„Cóż.. teraz będziemy musieli wziąć cię w obroty razem bo inaczej nic się nie poprawisz..” powiedział łowca.
Kiwnąłem głową.
Skupienie  daje mi wielki bonus do zręczności a gdy teraz dołożę tą ochronę z many to w pojedynkę żaden z nich nie da rady przełamać mojej obrony.. Znaczy .. Nie bez użycia specjalnych zdolności..
Zresztą, znając Iwana nie zapomni tej lekcji i drugi raz nie zaryzykuje takiego kopnięcia.  
Jednak teraz..
„Dalej nie wiemy co się wtedy stało.. Darren.. Dowiedziałeś się czegoś?” spytałem odwracając się w jego stronę.
„Noo… coś tam..” powiedział trochę zmieszany..
Widać po nim było, że wolałby chyba nie być wypytywany o szczegóły „spaceru”..
 
 


…***…
 

 
„Darren powiedział że chciałaś się ze mną spotkać..” szepnąłem w ciemność.
Mimo tego że pełnia była już blisko, chmury zasnuwające nocne niebo ograniczały wysiłki księżyca bezskutecznie starającego się oświetlić okolicę..
Gdybym nie dostrzegł jej aury pewnie minąłbym ją, stojącą w załomie palisady i wyglądającą w dal przez jeden z otworów strzelniczych.
„Kim jesteś Blake..?” odpowiedziała pytaniem.
„Naprawdę potrafisz wejrzeć w duszę?” spytała ponownie nie czekając na odpowiedź.
Wciąż spoglądała w ciemność za palisadą.
„O mało was nie zabiłam.. Potrafisz to dostrzec?” spytała ignorując moje milczenie.
„Nie umiem czytać w myślach..” odpowiedziałem licząc na ciąg dalszy..
 Delikatnie powiał wiatr. Poczułem delikatny zapach kwiatów. Taki sam jaki roztaczały bukiety od Iwana.
Przez chwilę milczała, jakby zbierała myśli.
Tuż nad nami bezszelestnie przeleciała sowa a jej nikły cień znikł pod okapem baszty. Jedynie ciche pohukiwanie od czasu do czasu przypominało okolicy że jest i czeka aż jakaś nieostrożna mysz zapuści się zbyt daleko od
norki.
 
………
 
 
„No zrób że coś!  Za chwilę nam wszystkich gości wypłoszą!” powiedział zmartwiony szef sali.
„Ale co?!” odparła nieco przerażona Nisee.
Nieraz widziała wstawionego Iwana, ale na jej widok zawsze się uspakajał i starał się zachowywać poprawnie, a gdy prosiła by już poszedł spać, wstawał, kłaniał się grzecznie i lekko chybocząc się na boki szedł do stajni..
Co prawda po drodze zawsze udawało mu się „przypadkiem” potrącić czy nadepnąć co bardziej wrednych gości, jednak jego reputacja powodowała że jedynie mamrotali ciche „nie szkodzi” i masując stopy czy ramiona wracali do konsumpcji, starając się nawet nie zerkać w jego stronę.
Jednak dzisiaj było inaczej..
Oboje upili się na
smutno i jedno inspirowało drugie w sposobie wylewania żali..
Devana narzekała że Blake widzi w niej jedynie boginię, a Iwan..
Właśnie..
Iwan.
Od zawsze zwracał się do
niej per „dziecko” ..  
„Dziękuję ci dziecko”.. „
Podejdź że tu dziecko..” „Takie dobre z ciebie dziecko..”  czy: „Witaj moje dziecko, co tam na obiad?”
Zawsze myślała że to taki zwrot, którym starsi .. dużo starsi.. zwracają się do.. dużo młodszych.
Iwan nie był jedyny.
Stara Floren , szefowa
kuchni też jej „dzieckowała”, jednak w jej ustach brzmiało to jakoś zwyczajnie, a gdy Iwan to mówił, to czuła się jakoś.. Specjalnie.
 
Uwielbiała go.
Szczególnie wtedy, gdy było niewielu gości, bo wtedy mogła usiąść przy nim i słuchać jego opowiadań.
Zwłaszcza że po jakimś czasie jakby oswajał się z jej obecnością i zaczynał znów mówić tą swoją śmieszną, krasnoludzką gwarą.
Opowiadał o swoich przygodach, tych ostatnich, a czasem tych z czasów młodości..
O tym jak walczył z potworami w Dungeonie, i jak napadła go banda zdziczałych wilkołaków..
 
Opowiadał o Marii..
Kiedyś wypsnęło mu się, że gdyby mogli mieć dzieci, to właśnie tak wyobrażałby sobie ich córkę..
Przytuliła się wtedy do niego i wycałowała jego oba brodate policzki.
Wtedy też dowiedziała się że niektóre krasnoludy pocą się oczami..
 
I wtedy też uzmysłowiła sobie, ile ten krasnolud dla niej znaczy..
Zrozumiała ten narastający niepokój, który pojawiał się gdy Iwan zbyt długo nie odwiedzał karczmy, i tą radość za każdym razem gdy jego sylwetka pojawiała się w końcu w drzwiach.
W dodatku zawsze miał dla niej bukiet kwiatów…
Jako jedyny, nigdy nawet nie starał się zabiegać o jej względy, nie starał się zdobyć jej dla siebie..
Zwyczajnie – ot, tak sobie, roztoczył nad nią swoją opiekę.
 
Nie była pewna swoich uczuć.
Z łomoczącym sercem wyczekiwała jego przyjazdu, i ze łzami w oczach obserwowała jak znika za bramą.
Wmawiała sobie że to uczucia przybranej córki do przybranego ojca.. Jednak czasem ..  
Czasem przemykało jej przez myśl że mogła by spędzić z nim całe życie..
 
I ta nasza rozmowa na palisadzie, gdy wymknęła się z karczmy by trochę ochłonąć..
Chwilę wcześniej, Iwan przypadkiem zwrócił się do niej.. inaczej niż zwykle..
Poprosiła go by już skończyli..
„Dobrze kochanie.. Dopijem i idziem spać.. Marii..” powiedział patrząc na nią szklistymi oczami.
 
Wyszła, by zaczerpnąć świeżego, nocnego powietrza.
Do jej własnej niepewności dołączyła jego..  
Kogo on w niej widział?
Niedoszłą córkę?
Avatara swojej żony?  
Po trochu wszystkiego?
 
Po naszej rozmowie wróciła na salę, trochę bardziej pewna siebie, ale jednocześnie zdeterminowana żeby poważnie z nim porozmawiać.. na drugi dzień.
Jednak gdy tylko weszła na zaplecze wszystkie plany szlag trafił.
Iwan właśnie kończył eksmitować pachołków Farta, a Devana dopingowała go w tym czkając co chwila..
Nie była w stanie nic zrobić.. Oboje nakręcali się nawzajem.
Wtem podszedł do niej jeden z ludzi Farta, którzy trzymali się do tej pory z dala.
„Nalej im po parę kropel do piwa, to pozasypiają.. Spokojnie.. nic im nie będzie.. Używamy tego co piątek jak żołd wypłacą.. Inaczej wytłukliby się między sobą i trzeba by znów rekrutować nowych..” powiedział podając jej fiolkę i zerkając na siedzących pod ścianą młokosów.
 
Zrobiła jak mówił.. Nie bała się, bo kazał jej doprawić tak samo napoje Farta i jego przybocznych..
Skąd miała wiedzieć, że ci nie tknęli już potem żadnych drinków..?
 
Gdy po miesiącu nie miała żadnych wieści o Iwanie, zaczęła się martwić.. Zwłaszcza, że z plotek wynikało że Fart ma się dobrze i planuje rozwijać biznes.
 
Parę tygodni później przyjechali jacyś nieznajomi i wypytywali o Iwana a także o drużynę przyboczną Farta..
Z tego co dowiedziała się od stajennych którzy przypadkiem podsłuchali ich rozmowę przy koniach, to zniknął zarówno Iwan z drużyną, jak i ci, którzy zostali wysłani by ich zlikwidować..
 
Z jednej strony zmroziła ją świadomość że być może przyczyniła się do śmierci Iwana, a z drugiej strony – wieść o zniknięciu tamtych mogła świadczyć że może jednak przetrwali..
 
 
…….
 
 
„ ... no i Darren wypaplał jej że mnie nie da się okłamać, więc chciała mi się zwierzyć, żebym mógł potwierdzić że mówi prawdę..” powiedziałem na koniec.
„Równie dobrze mogła przy wszystkich..” zaczął Oren, ale Ichiro od razu go zgasił:
„A ty jak coś przeskrobiesz to też od razu wybierasz publiczną pokutę?” spytał podnosząc brew.
„Dokładnie.. Każdy z nas wolałby zwierzyć się komuś komu ufa niż kajać się przed wszystkimi.” Powiedziała Devana.
„Poza tym, ocenę tej sytuacji najlepiej pozostawić bezpośrednio zainteresowanym..” dodała patrząc na Iwana.
„To i tak była naso wina..” powiedział zmieszany krasnolud.
„Jakby my się tak nie zaprawili, to do nicego by nie dosło..” dodał po chwili.
„Nie do końca..” zaprzeczył mu Darren.
„Nie wiem czy pamiętasz, ale byłem wtedy z nimi.. Co prawda nie byłem wtajemniczony w szczegóły bo nie należałem do ich familii, ale to że byliście na celowniku to fakt..” powiedział.
„W końcu to Fart osobiście posłał nas żebyśmy..” przerwał zmieszany.
„No! Nie ma co rozpamiętywać przeszłości. Dobrze się skończyło a i dziewczyna niewinna więc tylko się cieszyć!” skwitował Iwan.
„Problem w tym, że skoro my wróciliśmy, a ich drużyna nie, to może ściągnąć ich wzrok na Nisee..” powiedział Darren.
„I co teraz? .. Cholera..” mruknął Iwan gdy dotarło to do niego.
„Więc Nisee tak czy inaczej będzie musiała zniknąć..” powiedziałem.
„Nie ma żadnej rodziny do której mogłaby pójść..” wtrącił Darren.
„Więc może..” zacząłem, ale przerwała mi Norien:
„A może zamiast decydować ZA NIĄ, tym razem zrobicie wyjątek i spytacie JĄ o zdanie?” powiedziała nieco wzburzonym głosem.
„Ja z nią porozmawiam.” Powiedziała bogini.
„Jestem najbardziej obiektywna a w porównaniu do was ( samce) moje hormony nie przesłaniają mi ogólnego obrazu sytuacji..” dodała patrząc na nas groźnym wzrokiem.
Cóż..
Trudno zaprzeczyć..  
Zarówno ja, jak Darren i Iwan, ucieszylibyśmy się gdyby mogła podróżować z nami..  Choć każdy z ciut innego powodu..
„W tym przypadku to ja podejmę ostateczną decyzję.” powiedziała twardo Devana.
Skinęliśmy głowami na zgodę.
Znając Devanę - na pewno wybierze najlepszą opcję.
W końcu to.. Bogini..  
 
 


…***…
 

 
„Nie spieszyłeś się..” powiedział przywódca grupy.
„Ciężko stwierdzić czy pełnia jest dziś, była wczoraj czy będzie jutro.. Mogłeś podać datę.. było by łatwiej..” odparł niestropiony Ichiro.
„Nieważne..” mruknął dowódca.
„Gdzie inni?” spytał.
„Pojechali do Orario.. Według nich tam szybciej się spełnią..” odparł łowca.
„Do Orario mówisz..” powiedział dowódca drapiąc się w zamyśleniu po brodzie.
Pstryknął palcami, po czym kilku ludzi podbiegło ku niemu.
Szepnął im coś na ucho, a wtedy ci momentalnie dosiedli koni i pognali w ciemność.
„O co chodzi?” spytał Ichiro.
„Posłałem paru ludzi by sprawdzili gdzie pojechali twoi kumple.. Wiesz.. Żeby sprawdzić czy nie łżesz..” odparł przywódca.  
„Nie rozumiem.. Przecież sam mówiłeś..”
„Miałem nadzieję że wszyscy się przyłączą.. Wyglądaliście obiecująco.. jednak w tych okolicznościach..”
„Co masz zamiar zrobić?” spytał Ichiro, lekko wystraszonym głosem.
„Nie chcemy żeby Orario dowiedziało się że werbujemy ludzi do Familii..” powiedział dowódca.
„Nie tak się umawialiśmy..” zaczął Ichiro, ale osiłek przerwał mu ruchem dłoni.
„E! E!! .. W ogóle się nie umawialiśmy! Pamiętasz? A może miałeś tak zamroczony umysł, że nic do ciebie nie docierało?” powiedział uśmiechając się złośliwie.
„Kazałem ci się tu stawić z tymi, którzy chcą się przyłączyć.. nie mówiłem nic o tych co nie chcą..” powiedział, po czym wybuchnął śmiechem. Po chwili zawtórowała mu reszta ludzi.
„Niestety, nie możemy dopuścić by wiadomość o naszej Familii dotarła do Orario, więc .. sam rozumiesz..” powiedział o czym wykonał dłonią gest podrzynania gardła.
„I myślisz że ci na to pozwolę..” powiedział Ichiro patrząc mu w oczy.
„Cóż.. Egzekutorzy już są w drodze.. Posłałem najlepszych więc twoi mają raczej nikłe szanse, a ty i tak nic nie możesz zrobić..” powiedział dowódca.
„Niech zgadnę.. Wy już należycie do Familii i tylko rekrutujecie nowych..” powiedział Ichiro.
„Ale spryciarz.!!”   
„Jakie macie poziomy i jakie jest wasze bóstwo?” spytał Ichiro, ignorując jego głupią odzywkę.
„Hehe!! Niezłe.. W takiej sytuacji jeszcze się stawiasz?”” powiedział z rozbawieniem dowódca.
„Cóż.. Twoim ludziom z góry współczuję.. od razu możesz wpisać ich do księgi poległych..” zaczął Ichiro.
„Co do was.. Mam nadzieję że okażecie minimum rozsądku i złożycie broń teraz, bo mój kumpel trochę porywczy jest i jego młodzieńcza adrenalina robi z nim co chce czasami..” dodał patrząc pod nogi i wiercąc od niechcenia czubkiem buta dziurę w ziemi..  
„To jak będzie?” spytał podnosząc wzrok.
„Kumpel?!” spytał z zaciekawieniem dowódca.
„Znaczy nie przyszedłeś tu sam? .. Ciekawe..” powiedział i skinął dłonią.
Momentalnie trzech ludzi podbiegło ku niemu.
„Sprawdźcie warty i spytajcie czy przypadkiem nie ubili jakiegoś młotka..” powiedział półgłosem.
Ci, skinęli głowami, po czym zniknęli w ciemności.
„I następnych trzech poszło się paść.. A mogłeś sobie zachować choć cień wsparcia..” powiedział kręcąc głową Ichiro.
 „Czekaj.. daj mu chwilę.. zaraz tu będzie..” powiedział Ichiro ignorując jego zdziwione spojrzenie.
„Raz.. dwa..”  Thump!!!  - walnęło, po czym obłok kurzu przesłonił na chwilę widoczność.
„Co tak długo? Musiałem improwizować!!” powiedział rozzłoszczony Ichiro.
„Paru poszło za naszymi więc musiałem ich zgasić..” powiedziałem prostując się po lądowaniu.
„Znaczy że..”
„Nie.. Ale wiesz ile czasu zajmuje wiązanie i kneblowanie? Poza tym teraz trzeba ich będzie gdzieś przenieść..” powiedziałem trochę zły.
„To ten?” spytałem.
„Podobno..” odparł Ichiro wzruszając ramionami.
„Nie wygląda na mocnego..” powiedziałem przyglądając mu się uważnie.
„ALAAAARM!!!! ALAAAARM!!!” krzyknął z całych sił dowódca.
„Nie drzyj się.. Noc jest, ptaki płoszysz.. Weź się w lesie zachowuj..” strofował go Ichiro.
 
Dowódca zaczął drżeć  przerażony całą sytuacją…
Gdy echo jego wrzasków ustało Ichiro pochylił się nad nim.
„Przecież jesteś cwany.. Wiedziałeś że byle ćwok nie przepuściłby trzysta kawałków ot tak bez zająknięcia.. Naprawdę myślałeś że jesteśmy kmiotkami szukającymi familii?” spytał Ichiro.
„Czekajcie.. zaraz zlecą się moi ludzie i się nie pozbieracie..”
„Spodziewasz się jeszcze jakichś posiłków?” spytałem unosząc brew.
„Hę?” zająknął się przywódca.
„No.. Tych czterech na warcie, jeden w latrynie (szkoda gadać), plus  tych trzech posłańców.. Był jeszcze jeden na południowej szpicy .. (przypomnij mi żeby go potem zdjąć z drzewa i rozwiązać bo jeszcze się udusi..).. ale poza tym to chyba wszyscy.. A.!.. no i ci co pojechali za naszymi.. Byłbym zapomniał..” powiedziałem zezując w stronę Ichiro.
„Możecie mnie zabić, a i tak wam nie powiem.!” Powiedział trochę drżącym głosem dowódca najemników.
„Da się zrobić.. Tylko po co..?” odparł Ichiro wzruszając ramionami.
„Nie jesteśmy mordercami.. Zwyczajnie zamkniemy was na dole, zawalimy wejście a przez tą dziurę ktoś będzie wam co jakiś czas spuszczał żarcie..” dodał.
„No.. I dostaniecie łopatę żeby od czasu do czasu wykopać nową latrynę..” powiedziałem.
„Żeby wam aż tak nie śmierdziało. Wiecie … tam na dole wentylacja trochę słaba więc..” dodałem kiwając głową i uśmiechając się szeroko.
„Kim jesteście.. bydlaki..”  
„Kimś, kto nie lubi gdy takie szumowiny jak wy pętają się po tej ziemi..” powiedział Ichiro.
„Nazwa familii.. proszę.. Na razie grzecznie. ” spytał, przyciskając go do ziemi.
„Nie..  Nie powiem.. Możecie mnie zabić..” odparł trzęsąc się ze strachu.
„GADAJ!” krzyknął Ichiro ze złością.”
„N nn nnie.. Nnie powiem..”  
Wziąłem Ichiro za łokieć i odciągnąłem kawałek od nich.
„On nic nie powie.. Boi się ich bardziej niż nas..” mruknąłem.
„To faktycznie trzeba ich będzie zadołować..” powiedział Ichiro zerkając w stronę szefa ..
„Na to wygląda.. masz kogoś kto im będzie żarcie nosił?” spytałem.
„Noo.. Mogę poprosić jednego kmiecia  ze wsi obok.. Ale za pół roku będą żniwa więc nie mogę obiecać że będzie chodził codziennie..”  
„Pół roku?! O czym wy gadacie cholera?” zburzył się dowódca grupy.
„Skoro nie chcesz współpracować.. Nam trzeba ruszać dalej, więc wasza banda to dla nas balast.. Może jak wrócimy to będziemy mogli was puścić..” powiedział jakby mimochodem Ichiro.
„Lord Ikelos.. Pasuje?” wyrzucił z siebie najemnik.
„Naszym bogiem jest lord Ikelos. I niech was szlag trafi skurwysyny..” dodał.
Ichiro spojrzał na mnie, a ja tylko pokiwałem głową.
„Pamiętaj o tym gościu na drzewie.. Na południowej szpicy..” powiedziałem, po czym skoczyłem w ciemność.
Po drodze rozwiązaliśmy  obezwładnioną ”grupę uderzeniową” a po godzinie dołączyliśmy do drużyny..
 


 
…***…
 

 
„Skąd wiedziałeś że to pułapka?” spytała Lea.
„Trzysta tysięcy val to nie jest kwota jaką zwykły wieśniak przepuszcza w karty..” powiedziałem.
„W kości..” poprawił mnie Ichiro.
„Czy w inne bierki.. niech ci będzie..” powiedziałem mrożąc go wzrokiem.
„Ichiro trochę skrewił tamten quest..” dodałem.
„Poszedłem za nim na wszelki wypadek, gdyby okazało się że jednak nie dali się nabrać .. I okazało się że słusznie..” powiedziałem.
„Cholera.. Teraz wiedzą że inni poszukiwacze przygód są aktywni w tej okolicy.. Jak nic nas z nimi powiążą..” powiedział Oki.
„To nic. Po pierwsze - nie wiedzą jak potężni (nie) jesteśmy. Dzięki Skupieniu i ekwipunku Blake`a obezwładnienie przeciwnika odbyło się tyleż spektakularnie co prawie że bezgłośnie.. (choć słyszałem jęk tego ostatniego) więc myślą że naprawdę jesteśmy na wysokim poziomie. Po drugie, sami są raptem na pierwszym sądząc po sile i prędkości, a nawet gdyby mieli dostęp do Dungeonu, awans zajmie im co najmniej rok, przez co i tak nie będą stanowić problemu..”
„Nie zapominaj, że w ich szeregach na pewno są niedobitki Evilus a ich status jest nieznany..” powiedział Darren.
„Dlatego koniec opieprzania. Jak najszybciej musicie stać się silni. Przekroczyć ograniczenia. Awansować.” Powiedziała Devana.
Do tej pory siedziała cicho słuchając  naszych opowieści, i dopiero teraz zabrała głos.
„To nie jest to co jako bogini chciałabym powiedzieć swoim dzieciom.. Bo mówiąc to popycham was w kierunku konfrontacji z wrogiem.. W kierunku walki.. Może śmierci..” powiedziała zaciskając pięści na kolanach.
„Ale wiem też, że to nieuniknione.” Dodała patrząc w ogień.
„Już raz straciłam swoje dzieci. Dzięki ich poświęceniu, wielu mogło dalej cieszyć się życiem. Tym razem gra idzie o stawkę większą niż jedno  miasto, a po drugiej stronie znów stoi na szali życie moich dzieci.. więc.. proszę.. Bądźcie silni. Bądźcie na tyle silni by zwyciężyć.. Bo.. Następnej straty nie przeżyję..” powiedziała.
„Nie damy się zabić. Obiecujemy.” Powiedziałem kładąc jej dłoń na ramieniu.
Pochyliła głowę jakby chciała się do niej przytulić, jednak po sekundzie podniosła wzrok i spojrzała mi prosto w oczy.
„Trzymam was za słowo.” Powiedziała, a wszyscy kiwnęli głowami na zgodę.
„A teraz spać. O świcie ruszamy, więc zostało nam tylko kilka godzin snu.” zarządziła Devana.
Gdy rozdzieliłem warty, Devana podeszła do Iwana i złapała go za brodę.
„Jak jeszcze raz patelnie i kawałek sznurka będą nas za ciebie pilnować, to usunę cię z drużyny.” Powiedziała twardym głosem.
Krasnolud tylko skinął głową.
Nie.. On już nie pozwoli sobie na taki relaks. Nie po tym co widzieliśmy w Rozstajach i niedawno pod ruinami. Dla nas wszystkich stało się jasne że wkroczyliśmy na ścieżkę wojenną i od teraz nie będzie taryfy ulgowej.
 
 


…***…
 

 
„Uuuuch… ale mnie łeb napierdziela.. Co my tu robimy?” spytał człowiek siadając na ziemi.
Jego kompani zaczynali się właśnie budzić i jeden po drugim rozglądali się niepewnie wokoło.
„Chyba była niezła bibka..” któryś mruknął  masując się po karku.
Trudno się było nie zgodzić. Wokół wygasłego ogniska walało się mnóstwo resztek jedzenia i kilkanaście pustych butelek po krasnoludzkim spirytusie.
„Szkoda że gówno z tego pamiętam..” powiedział najstarszy z nich.
„Taaaa.. Impreza po której zostaje we łbie tylko kac tu uj nie impreza..” dodał któryś z tyłu.
„Jedno jest pewne. Już nigdy tego gówna nie tknę.” Powiedział pierwszy kopiąc pustą butelkę.
„Ma ktoś wodę? Strasznie mnie suszy..” zapytał rozglądając się w koło.
Kilku pokręciło przecząco głowami.
„Heh.. trzeba się będzie kopsnąć nad strumień..” powiedział, po czym trochę chwiejnym krokiem ruszył w kierunku bramy.
Gdy ją mijał, w załomie muru mignęło mu coś białego, jakby przemknęła tamtędy jakaś postać otulona w biały.. płaszcz?
„Muszę przestać chlać .. zaczynam widzieć białe myszki..” mruknął do siebie po czym ruszył dalej ścieżką.
 
……
 
Czyli to prawda.. Jakieś bóstwo buduje tu Familię.. Ikelos.? Hmm Naprawdę się odważył? .. Hermes musi się dowiedzieć. Jednak wtedy na pewno tu przybędzie a wtedy nie uda jej się uchronić Blake`a Waldsteina przed odkryciem..  
Ukryta w cieniu za murem Asfi gorączkowo myślała nad tym co dalej zrobić.
Jej misja szpiegowska miała się znakomicie, ale co rusz Blake wplątywał się w jej epizody, a po wczorajszym zajściu nabyła pewności że jest nieodłącznym, a może i wręcz kluczowym elementem jej misji..
Jednak za wszelką cenę nie chciała by Hermes się o nim dowiedział.
Nie chciała żeby tu przyszedł i znów zaczął mieszać..
Szlag!!..  Z jednej strony musi poinformować Hermesa o rosnącej w siłę Familii, a z drugiej.. Na dłoni wciąż czuła ten delikatny pocałunek…
 
No nic.. Na razie będzie musiała wysłać jakiś ogólny raport i obserwować co dalej będzie się działo.
Szkoda że nie może ich wypytać o ostatnie wspomnienia, wtedy chociaż wiedziała by jak daleko wstecz niszczy pamięć jej preparat..
Zerknęła na pusty woreczek  trzymany w dłoni.
Musiała to zrobić.. Musiała ich jakoś ochronić, inaczej za chwilę mieli by na karku grupę pościgową w skład której mogli by wejść naprawdę mocni przeciwnicy..
Nie wiedziała ani kto, ani do jakiej Familii należy, a w takim przypadku zawsze trzeba zakładać najgorszy scenariusz..
Miała trochę żalu do siebie że nie sprawdziła wcześniej specyfiku, jednak sytuacja była  nagląca.. Miała do wyboru – albo ich wszystkich.. zgasić.. albo wypróbować coś, co mogło zupełnie wymazać im pamięć i cofnąć ich do etapu niemowlaka..
Cóż.. Tym razem miała więcej szczęścia niż rozumu, ale raczej nieprędko użyje tego znowu.
Ryzyko jest.. zbyt duże…
 
Przez chwilę obserwowała jak papierowy żuraw lawirował pomiędzy gałęziami drzew by po chwili zniknąć jej z oczu.
Raport został wysłany. Blake i jego drużyna są bezpieczni. Na razie.
Przez chwilę zostanie tutaj, i spróbuje podsłuchać ile się da z rozmów najemników.. Ale potem będzie musiała udać się wprost do Elenhil.
Pieprzyć dyliżans. Talaria zaniosą ją szybciej, a przy okazji będzie mogła wybadać okolicę zanim  tam dotrą..
Po drugiej stronie muru dał się słyszeć odgłos wymiotowania.
Cóż.. Przynajmniej pozna skutki uboczne działania pyłu Oblivio
Znów założyła na głowę Hades Head i zwinnym skokiem dostała się na szczyt muru.
Po chwili pożałowała swojej decyzji.
Mimo wszystko.. chyba nie chciała tego oglądać…
 
 


…***…

 
 
„I co? Dalij nic?” spytał Iwan.
„Trochę.. ale nie dość..” odparła Devana.
„Gdy nie odnosi obrażeń, jego poziom życia nie wzrasta.. ” powiedział Darren wzruszając ramionami.
„Zaś te mundrości Crazy`ego” ..
„Nie.. Czysta logika.. Excelia idzie zawsze tam, gdzie jest najbardziej potrzebna.. U niego to zręczność i obrona.. Skoro nie odnosi obrażeń, to i poziom życia nie wzrasta.. Proste..” powiedział Darren wzruszając ramionami.
„To co.. Mom go przełożyć przez kolano i wypłazować mu dupe topurem coby mu żywotności nabić?!” spytał rozeźlony krasnolud.
„Nie sądzę by to coś dało..” mruknął Darren.
 
Właśnie dyskutowaliśmy nad naszymi możliwościami i znów  po aktualizacji wyskoczył temat mojego awansu. Wszyscy oczekiwali że już, zaraz.. za chwilę osiągnę ten magiczny trzeci poziom, ale ta cholerna żywotność nie chce rosnąć..
Zwiększa się, ale.. zbyt wolno..
 
„Cóż.. To prawda że zdobywamy Excelię podczas treningów, ale to nie to samo co prawdziwa walka..” powiedział Ichiro.
 
„Nie wiem czemu to taki problem..” powiedziałem trochę zły.
„Mam naprawdę mocny drugi.. Jak odpalę Skupienie to nawet ty czasem masz problem..” rzuciłem w stronę Ichiro.
„To prawda, ale to ci nie starczy na średnie poziomy.. A przecież musimy zejść na sam dół.. Pamiętasz?” spytał.
„Znaczy że co..? Mam się wam podkładać żebyście mnie parę razy połamali a wtedy awansuję?” rzuciłem ze złością.
 
Piłem do tego że ostatnio trenowali mnie obaj.. Iwan i Ichiro na raz.
Gdy korzystałem ze Skupienia, to osobno nie dawali rady, i choć nie byłem w stanie ich pokonać, to jednak dotrzymywałem im kroku na tyle, że sami również mieli ze mną problem..  
Oczywiście na koniec różnica poziomów wygrywała, ale.. jedynie o włos. I w dodatku z coraz większym trudem.
No i chyba właśnie tu był problem..
Ponieważ świetnie się broniłem, nie otrzymywałem wiele obrażeń, a co za tym idzie Excelia szła w zręczność i obronę, zamiast w żywotność…
 
„Nie.. Nawet nie wiem czy takie działanie odniosło by skutek..” powiedział Ichiro.
„Nie wiem.. To może wejdę na tą sosnę i skoczę.. Devana zrobi mi aktualizację i zobaczymy czy to działa.” Powiedziałem ze złością.
„Przepraszam.. To moja wina.. to ja zabrałam ci tyle życia.. Gdybym mogła..”  
„Nie.” powiedziałem
„Nigdy nie myśl o tym w ten sposób. Gdybym wiedział – zrobiłbym tak samo.” Dodałem.
„Po prostu trzeba spokojnie poczekać .. Sam mówiłeś że nawet w Orario ludzie latami czekają na pierwszy awans, a wielu nigdy nie wbija nawet trzeciego..” powiedziałem patrząc w stronę Iwana.
„Mówiłeś też że poza Orario uzyskanie awansu graniczy z cudem, więc mój drugi poziom już sam w sobie jest wyjątkowy. Dlatego zamiast marudzić nade mną, lepiej będzie jak skupimy się na całej reszcie..” dodałem starając się zakończyć ten temat.
„Lea dobrze się rozwija.. Jej magia rośnie, poprawia się zręczność.. szybko się uczy.. Oby tak dalej!” powiedziałem patrząc na młodą półelfkę.
Wyglądała na zawstydzoną, ale mimo to uśmiechnęła się słysząc pochwałę.
Jej druidzka magia rozwijała się a ona sama zyskiwała coraz więcej pewności siebie.  
Potrafiła przyzwać przewodnika na praktycznie cały dzień bez większego wysiłku, uczy się leczyć pomniejsze obrażenia, a do tego odkąd Oren pokazał jej jak używać procy, trenuje zawzięcie w każdej wolnej chwili i uzyskuje coraz lepsze wyniki..
„Darren podniósł zręczność i siłę, czyli że nasze treningi nie idą w las. Szkoda tylko że Oren nie może zrobić aktualizacji, bo również coraz lepiej walczy, a w dodatku coraz bardziej poprawia swoją siłę..” powiedziałem patrząc na kowala.
„Zwiększona siła to w zasadzie kowalski atrybut.. Może na pierwszą linię się nie nadam, ale przynajmniej będzie ze mnie dobry supporter.” Powiedział Oren uśmiechając się.
„Tylko ze mnie nie macie pożytku..” powiedziała nieco zasmuconym głosem Norien.
„Nie przejmuj się. Gdy tylko znajdziemy jakiegoś maga który przyjrzy się twojej mocy, będziesz mogła rozwinąć skrzydła. Zaufaj mi.” Powiedziałem uśmiechając się do niej.
„Poza tym coraz lepiej strzelasz z łuku, więc w razie czego będziemy mogli liczyć na mocne wsparcie z drugiej linii.” dodałem.
„To wszystko zasługa Bogini.. Dziękuję że zechciałaś mnie szkolić..” powiedziała Norien skromnie pochylając głowę przed Devaną.
„Tylko delikatnie cię prowadzę.. Twoje Elfie instynkty  same dobrze wiedzą co zrobić z łukiem w dłoni.. Ja tylko pomagam ci im nie przeszkadzać..” powiedziała Devana.
Niestety nie mam żadnego wpływu na twoje babskie instynkty..  pomyślała w duchu bogini zgrzytając zębami gdy zobaczyła jak Norien znów uśmiecha się do Blake`a.
Oferując jej przyjęcie do familii chciała jedynie pomóc jej ustabilizować magię, a przez to że ruszyła z nimi, Oduroczanie  Blake`a utknęło w martwym punkcie.
Zwłaszcza, że Blake stał się chyba częściowo odporny na magię guzika, a w dodatku nie mogła wykorzystywać tego atrybutu zbyt często bo działał również na Ichiro, który przez to na ostatnim postoju nie trafił widelcem do ust..
Właśnie..  Ichiro..  
Cały czas robi do niej maślane oczy i widać że mu się podoba.. A co najważniejsze – widać że Blake jest przez to trochę zazdrosny więc.. Hihi. .  
„Nie zapominaj o Ichiro.” Powiedziała słodkim głosem Devana.  
„Wzmocnił naszą drużynę, jest świetnym łowcą ( wiesz że ja się znam na tym.. w końcu jestem boginią łowców..) ma doświadczenie i jest naprawdę uczynny..” powiedziała pochylając się lekko w jego stronę.
PYK!
Hep!! Heh keh.. kheh!!!  
Slam!!  
„Uf.. dziękuję.. już dobrze..”
Slam!!!  
„JUŻ DOBRZE!!!”
„Jesteś pewien..? Bo ja chętnie jeszcze raz..”
„Starczy .. Po prostu się zakrztusiłem..”
 
 „Cóż.. Nie przeczę że jest silny i bardzo przydatny, ale martwi mnie jego brak koordynacji podczas posiłków. Wczoraj o mało nie wydzióbał sobie oka widelcem a teraz  zakrztusił się .. sałatą.. sądząc po tym co z niego wytrząsnąłem..” powiedziałem z przekąsem.
Iwan cały czerwony schował twarz za kubkiem z wodą, jakby nagle strasznie go zaczęło suszyć a Darren skupił się na widelcowej analizie zawartości talerza..
„Emm.. Devana.. Jeśli mogę..” wtrąciła się nieśmiało Norien.
„No co takiego kochanie?” spytała słodkim głosem bogini.
„Znów ci się guzik rozpiął.. Chyba dziurka ci się wyrobiła.. Jak chcesz to mogę ci ją troszkę zaszyć.. całkiem dobrze.. radzę .. sobie .. z igłą… i.. nitką?” mówiła coraz cichszym głosem podczas gdy twarz Devany zaczęła się robić coraz bardziej czerwona.
„NIECH CIĘ O MOJĄ DZIURKĘ GŁOWA NIE BOLI!!” krzyknęła Devana.
„SWOJEJ SOBIE PILNUJ BO JAK CI SIĘ KIEDYŚ WYMKNIE SPOD KONTROLI TO PRZYSIĘGAM NA WSZYSTKIE ŚWIĘTOŚCI ŻE ZANIM ODEŚLĄ MNIE DO TENKAI POKAŻĘ CI JAK WYGLĄDA PIEKŁO NA ZIEMI!!” Wrzasnęła wnerwiona bogini.
„POJEDLI?!! - TO SPAĆ!” krzyknęła.
„Blake ! – zmywasz po kolacji a potem spać! Iwan!- pierwsza warta. Ichiro druga. Potem Oren i Blake.” Zarządziła wciąż podniesionym głosem.
„Tylko skoczę się wysrać..” stęknął czerwony na twarzy krasnolud, po czym popędził w ciemność.. Po chwili z dala dało się słyszeć tubalny śmiech.
„O co jej poszło?” Spytała mnie szeptem Lea gdy zbierałem talerze..
„A bo ja wiem..” szepnąłem.
„SPAĆ!!!” krzyknęła znów Devana.
 
 


…***…


 
 
„Nareszcie!! Nie mogliśmy się doczekać!!” powiedziała Ilsa otwierając drzwi.
„Przepraszamy.. Nie dało się szybciej..” powiedziała Devana obejmując ją czule.
„Jak przygotowania?” spytała.
„W zasadzie skończone..” odparła Ilsa.
„Nie było źle zwłaszcza gdy zdecydowaliśmy się przejść na veganizm..” dodała.
„Co?!!”
„Aura tego miejsca.. Wiesz.. Dawne miasto Elfów.. Daliśmy się ponieść nastrojowi i zrezygnowaliśmy z mięsa i alkoholu..” powiedział Olaf patrząc na nas nawiedzonym wzrokiem.
Przez chwilę panowała cisza przerwana przez boginię.
„Lea.. Jesteś pewna że twój przewodnik przywiódł nas we właściwe miejsce?” spytała półgębkiem bogini.
Lea tylko kiwnęła skwapliwie głową kilka razy nie wiedząc co tak dokładnie chodzi Devanie po głowie.
„Dooobrzeee… to my sobie .. wyjdziemy zaczerpnąć powietrza.. a jak już będziemy daleko za miastem to naradzimy się jak zdjąć klątwę z tego miejsca..” powiedziała wolno bogini, po czym zaczęła się wycofywać tyłem w kierunku drzwi…
„Hehe!! Ale daliście się nabrać !!” powiedział Olaf ze śmiechem.
 „Twoi ludzie świetnie się spisali.. Ozdoby gotowe, mięso się marynuje..” powiedziała Ilsa.
„Napoje zebrane..” wtrącił się Olaf otwierając drzwi do niewielkiego składziku pełnego beczułek i różnorakich butelek..
„Uh… Już żek myśloł że Blake cie za mocno zdzielił w łeb tym stekiem..” powiedział z uśmiechem krasnolud.  
„Nieee.. no wiesz.. Ale nie mogliśmy się oprzeć..” powiedział uhahany Olaf.
„A to co za piękności? Powiększyliście familię?” spytał łapiąc Orena pod brodę.
„Żebyś wiedział jak..” mruknęła Devana a Oren tylko sapnął z ulgą gdy Olaf go puścił.
Nie ma mu się co dziwić..  
Olaf był o ponad głowę wyższy, tyle samo szerszy i co najmniej dwa razy cięższy od niego.. Do tego (jak to barbarzyńca) przywitał nas znów z gołym torsem na którym każdy mięsień miał swoje zaszczytne i wypielęgnowane miejsce..
„Mam nadzieję że trenowałeś od czasu naszej ostatniej walki.. Tak tylko pytam, bo potrzebuję trochę poćwiczyć, a moi sparingpartnerzy zaczynają mnie.. nudzić..” spytałem, po czym zerknąłem ukradkiem w stronę dziewcząt.
Naprawdę zaczynały mnie mierzić ich cielęce spojrzenia na tego mięśniaka..
„Mam cię…”  
„Och Ilsa.. Tak ci zazdroszczę.. przy takim mężczyźnie każda kobieta poczuje się naprawdę bezpieczna..”  powiedziała Devana przyciskając się do muskularnego ramienia Olafa..
„Emm.. Nooo takk..”  odparł trochę niepewnym głosem, po czym delikatnie odsunął boginię od siebie.
„Jednak po tym jak Blake skopał mi dupę w Reanore raczej nie poprawiłem za bardzo statystyk więc może lepiej pozostań przy dotychczasowym obrońcy ..” powiedział zerkając niepewnie w stronę Ilsy.
A więc wszyscy jedziemy na tym samym wózku..  pomyślałem widząc minę Olafa gdy ten dostrzegł  twarz Ilsy kiedy zjawiły się  nasze młode półelfki..
„Wicie..” zaczął niewinnie Iwan.
„Tak se myśle.. ze może to nie Evilus bydom nasym nojwinksym wrogiem, ino zwycajno zazdroś..”  
„Hę?!” spytała Devana.
„Aaaa… nic .. tak se ino godom..” odparł krasnolud przyglądając się z zainteresowaniem zawartości składziku.
 


 
…***…
 

 
Zimna woda obmywała moje stopy, a monotonny szum potoku z wolna koił rozbuchane zmysły.
Rozgwieżdżone niebo nade mną oświetlało nikłym blaskiem okolicę przez co to niewielkie zakole rzeczki sprawiało wrażenie magicznego miejsca.
Dosłownie chwilę temu na drugim brzegu dostrzegłem wielką czarną pumę która przyszła zaspokoić pragnienie. Popatrzyła na mnie przez chwilę, po czym podeszła ostrożnie do brzegu, napiła się a następnie zniknęła bezgłośnie w ciemności. Tuż nade mną bezszelestnie przeleciała sowa, a w krzakach kawałek dalej, sądząc po odgłosach musiał chyba buszować głodny, wybudzony ze snu zimowego niedźwiedź.
Siedziałem na kamieniu na brzegu strumienia, i napawałem się nocnym życiem lasu.
Powoli schodziło ze mnie napięcie dzisiejszego dnia.
Zmusiłem się dziś do maksymalnego wysiłku, aż do momentu w którym nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa a serce zdawało się wyrwać z piersi. W końcu padłem nad brzegiem strumienia jak nieżywy i dopiero po kwadransie zdołałem usiąść.
Szemrzący potok kusił swoim chłodem, więc rozebrałem się i wszedłem do wody. Gdy położyłem głowę na kamieniach, zanurzając ją tak, że jedynie nos i usta wystawały nad powierzchnię, jedynym co do mnie docierało był nieustanny szmer wody przelewającej się wokół mnie.
Ze wszystkich sił starałem się zmusić do koncentracji..  
Bezskutecznie..
Nawet zimna woda obmywająca moje ciało nie była w stanie spłukać ze mnie wszystkich trosk..
Choć tak w zasadzie to raczej tylko jednej chciałbym się w tej chwili pozbyć..
Niech cię szlag Olaf!!!
Heh.. Przecież nie chcę chyba wymigać się od wesela łapiąc przeziębienie. . pomyślałem, po czym wstałem i wyszedłem na brzeg.
„Co cię tak martwi?”…  
„Hę?” spytałem speszony w panice szukając ubrania..
„Co cię tak martwi?” powtórzyła Devana podając mi koszulę..
„Naprawdę.. Wolałbym żebyś podała mi najpierw spodnie..” powiedziałem zmieszanym głosem, jednocześnie starając się jakoś zakryć..
„Widziałam już wszystkie twoje sekrety gdy opiekowałam się tobą po Dirthall.. ale jeśli ma ci to poprawić humor..” powiedziała podając mi gatki.
„ …!…”  pokazałem jej palcem sugerując by się odwróciła.
„Formalista..” mruknęła, po czym stanęła tyłem.
Szybko ubrałem gatki i spodnie. Gdy podnosiłem koszulę obejrzałem się za siebie..
„PODGLADAŁAŚ!” powiedziałem z wyrzutem.
„Do ciebie i tak się nie umywam.. ZBE..RE..ŹNI..KU..” odparła  niespeszona.
„Mówiłem już że..”
„Wiem.. .. wiem…” powiedziała cicho.
Widać było po niej że mimo wszystko nie jest jej zbyt do śmiechu.
Patrzyła na mnie tymi swoimi ślicznymi oczami, a ja w duszy czułem że to coś poważnego…
„Szukałaś mnie..” powiedziałem zakładając buty.
„Nie.. po prostu przechodziłam..” mruknęła trochę zakłopotana.
„Chyba musimy porozmawiać..” dodała po chwili.
„Co cię tak martwi?” powtórzyła pytanie.
„Jestem twoją boginią.. Nasze dusze są .. w pewnym sensie połączone więc czuję.. Powiesz mi?” spytała.
 
Co jej miałem powiedzieć?
Że od czasu gdy ostatnim razem rozmawiałem z Olafem w Reanore dużo się zmieniło?
Że gdy obiecałem mu że będę jego drużbą nie sądziłem że będę musiał dokonać takiego wyboru?  
Heh…
„Wiesz.. chodzi o to, że Olaf jeszcze w Reanore poprosił mnie żebym był jego drużbą.. i.. noo.. nie mogę iść sam. Muszę mieć jakąś.. no wiesz.. towarzyszkę..” zacząłem, trochę się plącząc..
„No i właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać..” powiedziała Devana.
„Ilsa poprosiła mnie żebym była jej druhną więc..” Co ja robię?.. co ja robię??  Dodała Devana pytając jednocześnie w duchu samą siebie..
„Oooh.. To.. bardzo.. Fajnie..?” odparłem..
To po mnie.. już po mnie. . stęknęło cicho moje małe ja..
„Nooo.. nie za bardzo fajnie.. Wiem że chciałeś iść ze mną ale.. (CO ROBISZ IDIOTKO!!!!!!!!?)  .. ale głupio by to wyglądało gdyby drużba poszedł razem z druhną więc.. ( Osz ty durna….)
„Chę?” trochę zgłupiałem.
„Spytałam Ichiro czy może mi towarzyszyć, a on się zgodził więc..”  
„No tak.. zgodził się.. Założę się że teraz pewnie Iwan go cuci..” mruknąłem.
„Co?”
„Nie nic.. Tak tylko.. żartuję..”
 „No więc będziesz musiał sobie kogoś poszukać bo ja odpadam.” Powiedziała po czym obróciła się na pięcie i pobiegła w stronę miasta.
Zostałem sam nad strumieniem, a nocna cisza znów otoczyła mnie swoimi ramionami.
Poza tym, że kompletnie nie rozumiałem co tak naprawdę tutaj zaszło, wiedziałem jedno – Devana się odsunęła i w pewnym sensie dała mi pozwolenie na…
 
……
 
„Ty durna idiotko!! Co robisz!! Co narobiłaś!! Pozwoliłaś mu iść z NIĄ!!! ”
Kobieca połowa bogini miotała się wściekle w jej głowie, podczas gdy jej boska część na chwilę schowała się by przeczekać najgorsze..
„Wiedziałaś że nie umie wybrać!! Jedno słowo i poszlibyście razem, a teraz? Co będzie jak Ichiro się nie zgodzi? Będziesz w czarnej d..”
„Uspokój się.. uspokój.. no.. weź głęboki oddech.. policz do trzech..”
 jej boska cząstka postanowiła wyjść z ukrycia.
„Jesteś boginią.. Nie możesz przecież..”
„Mam to gdzieś!! Wesele!! Taka impreza!! Tańce!! Wszyscy będą tak blisko!! A ja mu pozwoliłam!! HEH!!!!!”
„Przecież go kochasz..”  
„WŁAŚNIE!! I nie po to by go pchać w łapy jakiejś… heh..”
„No właśnie.. jakiej..”
„To przecież nie jej wina.. Z resztą.. Ona pewnie i tak nie pójdzie..”
„Niech to szlag!!!”  
 
Devana szła w stronę miasteczka kompletnie rozdarta.
Całym sercem kochała Blake`a ale nie mogła się zdecydować czy kocha go jako bogini czy jako kobieta..
Najgorszy scenariusz przewidywał obie opcje na raz co było o tyle trudne do ogarnięcia że się praktycznie wykluczały..
Miłość bogini powinna być neutralna, powinna prowadzić do szczęścia jej dziecka nienależnie od okoliczności..  
Za to miłość kobieca .. no.. niby też.. ale tylko gdy w tych okolicznościach jest również ona!!!
Gdyby też ta cała Norien chciała być jakąś francą, zołzą.. Dała by jej powód.. .. Ale nie.. Ona nawet nie robi nic żeby go do siebie przyciągnąć.. Po prostu sobie jest, a on .. Heh ..
 


 
…***…


 
 
„Powiedz mi Blake.. Czemu tak bardzo ci zależy? Przecież uratowałeś ją.. Żyje i ma się dobrze.. Ale tobie wciąż mało.. Chcesz ją na siłę uszczęśliwić?” spytała Devana.
„Nie.. Nie uszczęśliwić..” odparłem.
„Ja jedynie.. Bardzo chciałbym jej dać .. powód do.. życia.” Powiedziałem cicho.
„Rozglądałem się skupieniem za zwierzyną gdy ją dojrzałem.. Wtedy.. nad strumieniem.. I.. zanim spostrzegły ją moje oczy, widziałem.. czułem.. strach.. ból.. rezygnację.. pragnienie śmierci. Wiem jak inni mogą ją postrzegać.. Jedynie przez pryzmat jej blizn.. jej wyglądu. A teraz, gdy nie ma włosów.. Ona cały czas cierpi.. Uśmiecha się, ale cierpi.. Ja.. Ja nie mogę jej tak zostawić..”
„Rozumiem..” powiedziała Devana w zamyśleniu.
„Nie przejmuj się. Nie byłabym boginią gdybym nie wiedziała że wszystko się ułoży.” Powiedziała starając się dodać mi otuchy.
„No, a teraz skup się.. Nie tak!! Skup się na krokach cholera!”
Raz dwa, trzy, Raz, dwa trzy – obrót - i Raz dwa, trzy.. No.. lepiej.. AŁA!!  Cholera! Skup się!”
„Niech to szlag.. Posłać cię z mieczem miedzy potwory to ruszasz się jak primadonna, a starczy że do zwykłego tańca przyjdzie to masz tyle gracji co pijany krasnolud..” powiedziała masując sobie stopę..
„Za bardzo go stresujesz..” odezwał się głos zza nas.
„Ilsa..” powiedziałem trochę speszony.
„Za dużo was łączy i nie może się rozluźnić.. To dlatego mu nie wychodzi..” powiedziała wychodząc z cienia.
„Uczyłam Olafa więc mam trochę praktyki.. może pomogę..”
„Taaa.. Jak ostatnio pomagałaś to mało w wannie nie zszedł na zawał.. Jakoś mi się nie wydaje żeby jakikolwiek facet w twoim towarzystwie zdołał się.. rozluźnić..” powiedziała z przekąsem Devana.
„Nie będzie tak źle.. Zaufaj mi.” Powiedziała Ilsa biorąc mnie za rękę.
„Eeemmm..” chciałem zaoponować, ale położyła mi palec na ustach po czym poprosiła:
„Zaufaj mi.. Będzie dobrze..”
Ta.. jasne.. Będzie dobrze..   
Pod dotykiem jej dłoni serce znów dostało palpitacji a Devana wyglądała jakby miała zamiar rozpętać jakieś lokalne piekiełko…
„Po pierwsze musisz patrzyć partnerce w oczy..” zaczęła.
„W OCZY!! PARTNERCE!! Z DEVANĄ TAŃCZYSZ CZY ZE MNĄ?!” wrzasnęła i wbiła mi obcas w śródstopie.
„Na mnie się patrz a nie po srokach!” dodała spokojniej gdy pocierałem ukradkiem stopę o łydkę..
Nie była ciężka, ale nawet jej masa skupiona w jednym małym punkcie obcasa spowodowała że świeczki stanęły mi w oczach..
„A teraz jeszcze raz. Raz dwa trzy Raz dwa.. Thudd  
„Cssss…..”
„Ja tylko takt zapodaję.. przestań liczyć i patrz mi w oczy…”
„…”
„To jest dekolt!! W OCZY! Cholera..!!”
„Pod nogi patrzyłem żeby nie deptać..”
„Taa jasne.. W OCZY mówiłam!! Patrzaj mi w oczy!! Nie po srokach. Czuj ruchy, ułożenie ciała.. Po to masz rękę na mojej tali żeby czuć gdzie podążam..”
„Eee.. myślałem że to ja mam prowadzić..” powiedziałem niepewnie.
„A ja myślałam że mam talię wyżej!!” odparła podnosząc mi rękę do góry.
Devana była trochę niższa wiec odruchowo złapałem ją..
 
„… tooo… ja was zostawię. Ćwiczcie sobie a my upleciemy wianki..” powiedziała bogini wycofując się tyłem.
Tak.. To może być dla niego całkiem nowe wyzwanie.. Ciekawe czy jakiegoś nowego skilla nie dostanie?  Pomyślała bogini wycofując się z jadalni gdzie uczyła go tańczyć.
 
 


...***…

 


 
 
„Chodź.. nazbieramy kwiatków na wianek..” powiedziała Devana ujmując jej dłoń.
„Ale ja przecież..”
„Chodź.. Jestem twoją boginią.. Musisz się słuchać..” powiedziała Devana ignorując jej sprzeciw, po czym bezceremonialnie pociągnęła ją za sobą.
Wyszły z miasteczka wprost na łąkę oddzielającą Elenhil od strumienia.
„Wymyśl sobie jakie byś chciała mieć w wianku i zbieraj ile możesz, byle z jak najdłuższymi łodyżkami..” powiedziała bogini kompletnie ignorując nieśmiałe protesty dziewczyny.
„Ale ja przecież..”
„Zbieraj.. No już! Póki mają dużo soku w sobie, bo inaczej szybko zwiędną i twój wianek nie dotrwa do rana..” powiedziała Devana.
Norien poddała się i zaczęła zbierać kwiatki.
Devana obserwowała ją ukradkiem gdy ta nie mogła dostrzec jej spojrzenia.
Wewnątrz, bogini była całkowicie rozdarta.
Jej boska i kobieca część właśnie szykowały się do wojny, zbierały amunicję i stawiały zasieki.  
Jednak Blake miał rację.
Ta dziewczyna się.. poddała…
Poszła z nimi, by mieć pieczę nad siostrą, ale jej wnętrze , może nawet nieświadomie, wciąż szukało.. ostatecznego rozwiązania…
 
Devana…
Bogini Łowców i księżyca..
Opiekunka lasów, przyrody..  Cicha, nienazwana pani Lotril…
 
Devana…  
Kobieta dotknięta przez zły los, starająca się znów zebrać do kupy i stawić czoła temu co nieuchronnie nadejdzie.
Straciła całą rodzinę, długo żyła w żałobie, a gdy tylko zajaśniało dla niej światełko  nadziei że nie będzie sama – inna odebrała jej tą nadzieję..
 
Ale czy rzeczywiście tak jest?
Dwoje jej dzieci..
Blake i Norien..
Każde z innym bagażem doświadczeń ale ich losy i tak zdają się być splecione ze sobą..
W pewnym momencie to do niej dotarło..
Norien nie odbierze jej Blake`a.. Nie będzie przez nią sama..
Norien ich połączy…
 
„Chodź.. pokażę ci jak upleść porządny wianek..”
„Ale..”
„Posłuchaj uważnie, bo nie mam zamiaru powtarzać. – Blake mnie kocha.. jako boginię oczywiście, ale kocha całym sercem. Czuję to. Jestem waszą boginią, wiec znam się na tym..” zaczęła.
„Ale czuje też miętę do ciebie - z jakiegoś durnego, i kompletnie niezrozumiałego powodu..” dodała.
„Pewnie to tylko poczucie winy za to że cię przypadkiem podglądał czy coś.. ale niestety wziął sobie to do serca, i teraz ze wszystkich sił stara ci się przypodobać.. więc.. Nie spieprz tego jakimiś durnymi fochami.” powiedziała.
„Pleć ten wianek jakbyś to robiła dla niego..” dodała.
„Nie rozumiem..”
„Wiem że mu odmówiłaś..” powiedziała Devana.
„Nooo.. tak.. ale..”
„Błądzisz.. Jemu tak bardzo zależy na tobie że poświęci więcej niż życie by tylko wywołać uśmiech na twej twarzy..”
„Co?”
„Nie zrozum mnie źle.. Wcale mi się to nie podoba! Myślałam że będziemy sobie razem i w ogóle..!! .. A potem zjawiłaś się ty i .. i..  i… i zrozumiałam że jestem tylko boginią..” powiedziała.
„Ale.. ja przecież..”
„Wiem że nie. Ale takie są fakty. A teraz pleć ten wianek.” Powiedziała stanowczym głosem Devana.
„Ja nie.. Nie chcę iść.. Nigdy nie lubiłam przyjęć czy festynów.. Ja.. Nie chcę..”
„Nie rozumiesz.. Jeśli nie pójdziesz to Blake też nie pójdzie. Zostanie  z tobą żeby dotrzymać ci towarzystwa. Żeby ci nie było smutno..” powiedziała Devana.
Norien spojrzała na nią robiąc coraz większe oczy, jakby dopiero teraz zaczęło do niej docierać to co powiedziała Bogini.
 „Wiem jak to wygląda. Nie chcesz iść, bo nie chcesz czuć na sobie tych wszystkich ciekawskich spojrzeń, ludzi oglądających cię jak jakieś dziwadło w podrzędnym cyrku..” zaczęła Devana, a Norien aż otwarła usta ze zdziwienia..
„W dodatku to co teraz powiedziałam, może brzmieć jak jakiś drobny szantaż typu:  jak nie pójdziesz to unieszczęśliwisz kilka osób. Ale to nie jest tak Norien. No.. Prawie nie tak.” Powiedziała Devana.
„Jednak musisz zaakceptować fakt że jesteśmy Familią. Tworzymy drużynę, i nie zostawimy nikogo na boku tylko dlatego że się wstydzi..” dodała.
„No! Pokaż się!” powiedziała po chwili gdy skończyły pleść.
„Niechętnie przyznaję że naprawdę ładnie ci w tym wianku..” stwierdziła bogini.
Oczy Norien zaszły łzami.
„Może było by i ładnie gdybym choć miała włosy..”  zaczęła szlochając.  
„Jakby samych blizn było mało..” dodała z płaczem.
„Gdybyś nie usmażyła tamtych, to w tej chwili miałybyście za sobą przeżycia o jakie trudno w najgorszych koszmarach, więc zamiast się wstydzić, powinnaś być z siebie dumna. Uratowałaś swoją rodzinę. Matkę, ojca i siostrę.. Powiedziałaś że nie zmarnujesz jego poświęcenia.. Nie zmarnuj też swojego. Włosy odrosną, a blizny.. Noś je z dumą, bo są świadectwem twojej odwagi i walki o to, co w życiu najcenniejsze.” powiedziała Devana ujmując jej dłonie.
„I.. nie bój się.. Nikt nie będzie się na ciebie dziwnie patrzył.. Zaufaj mi..” dodała, po czym mrugnęła okiem.
Norien kiwnęła głową i uśmiechnęła się nieśmiało.
„Tak trzymaj. A teraz nazbierajmy jeszcze kwiatków.. Trzeba zrobić wianki dla reszty..” powiedziała bogini z uśmiechem.
 
Nie.. Nie poddała się. Owszem, rzuca sobie kłody pod nogi, ale cóż.. tak to jest jeśli chce się na siłę pogodzić boską i kobiecą naturę..
Jednak przede wszystkim jest boginią i dla swoich dzieci poświęci nawet swój kobiecy pierwiastek.
Znaczy.. Nie że poświęci.. trochę tylko .. odsunie go na bok.
Choć.. Może nie od razu odsunie.. Ciut ustąpi…
 
Kobiecy pierwiastek Devany patrzył groźnie na jej boską część i tupał nogą..
Bogini niech sobie robi te swoje boskie sprawy.. Ale kobieta nie podda się tak łatwo..  
 

 


…***…

 
 
 
„Ty też załóż. Zrobiłam go specjalnie dla ciebie..” powiedziała bogini wyciągając zza siebie schowany do tej pory wianek ze stokrotek..  
Pochyliłem głowę by mogła mi go założyć.
Nim to zrobiła, pocałowała mnie lekko w czoło.
„No! A teraz chodźmy. Wszyscy czekają tylko na nas!” powiedziała, po czym rozsunęły się poły namiotu.
Olaf i Ilsa prezentowali się pięknie – Olaf nawet założył białą koszulę, którą miejscowy krawiec w pocie czoła przerabiał chyba z dziesięć razy żeby dopasować krój do jego muskulatury  
 
„No.. Chodźcie! Państwo młodzi czekają!!” powiedziała Devana wołając nas na środek.
 
Dziewczęta się jednak spisały. Ich kwiecisto – wiosenny dizajn chyba się spodobał, bo ludzie zaczęli szemrać między sobą zazdrośnie, a czasem nawet z podziwem.. I nie musiałem nawet używać Skupienia by mieć pewność, że patrzyli na nas z.. akceptacją.
 
………….
 
„….i w obliczu obecnej tu Bogini – ogłaszam was mężem i żoną..!! ( możesz teraz znowu pocałować pannę młodą..)”
„………”
 
„……..”
 
„Emmm.. To.. nawet urocze, ale.. może zostawcie sobie coś na potem.. Wszyscy czekają i ślinka nam cieknie.. hm?”  powiedziała po chwili Devana by przerwać to namiętne liczenie zębów językiem…
Oczywiście musieli sprawdzić czy się nie pomylili, ale w końcu odlepili się od siebie..
 
„Uff.. To... Może .. Zatańczymy?” powiedział nieśmiało Olaf łapiąc oddech.
 
Jak na komendę trubadurzy podnieśli instrumenty i ogarnęła nas znajoma, weselna nuta…
 
Norien pociągnęła mnie za łokieć i jak gdyby nigdy nic zaczęliśmy wirować w takt muzyki..
Mój umysł starał się za wszelką cenę odświeżyć to czego nauczył się od Devany i Ilsy, ale wszystko toczyło się tak szybko..
 
„Pomyśl że ja ci uciekam, a ty starasz się mnie złapać.. tak delikatnie.. na trzy..” szepnęła Norien patrząc mi w oczy.
 
Właśnie.. Patrzeć w oczy..  – przypomniało mi się najważniejsze z tego co Ilsa starała mi się wbić do łba…
 
Raz dwa trzy.. Raz dwa trzy.. Noga w przód .. Noga w tył.. Raz dwa trzy..  Raz dwa trzy.. obrót.. i.. te oczy.. roześmiane.. pełne szczęścia.. Ups .. Dotyk dłoni ma ramieniu i uśmiech…  
Na początku trochę sztywno, ale po chwili zacząłem wyczuwać jej ruchy..  
Moja dłoń na jej talii przylgnęła trochę pewniej, czułem jej ruchy, delikatne zmiany położenia, ciepło jej ciała.. i znów zacząłem czuć jej zapach…
Jej dłoń w mojej dłoni, wirujemy pomiędzy innymi parami, ale nasze oczy nie zrywają kontaktu.. jej dłoń na moim ramieniu, ciepły, delikatny dotyk i te drobne ruchy palców, jakby starała się upewnić że to nie sen, że naprawdę jestem przy niej..  
Nasze dłonie splecione razem w jedno, jak nierozerwalny węzeł łączący dwie dusze..
 
Świat zaczął wirować mi przed oczami..
Wiedziałem gdzie jestem i co robię, ale jednocześnie ułamek mojej duszy odpłynął w swego rodzaju świat równoległy gdzie byliśmy tylko my..
Tańczyliśmy wśród kwiatów i nic nie zakłócało naszej celebracji..
 
Muzyka ucichła.
Wszyscy wokół ruszyli na swoje miejsca.
Nie puszczając jej dłoni poprowadziłem nas do stolika przy młodej parze.
Kątem oka zobaczyłem jak Olaf uniósł kciuk w górę, a Ilsa delikatnie zaklaskała..
Jedynie Devana zdawała się być niezbyt.. zadowolona, jednak.. też puściła do nas oko..
Chyba nie było najgorzej…  
 
……..
 
 
„Dziękuje że ją namówiłaś.. Po tym jak mi odmówiła, nie sądziłem że się zgodzi..” powiedziałem cicho do Devany gdy tańczyliśmy..
Iwan porwał w tany Norien, a ja poprosiłem boginię..
Czułem się dużo pewniej.  
Nie dość że Norien się rozluźniła i czułem że naprawdę cieszy się weselem, to jeszcze sam przestałem być tak spięty i choć daleko mi było do innych, to przynajmniej udawało mi się nie deptać partnerce po stopach i czerpać radość z tańca…
„Kobiecy dar przekonywania.. Co poradzisz...” odparła, po czym przylgnęła do mnie po obrocie.
Chyba ciut za mocno przycisnęła się do mnie bo jej krągłości rozpłaszczyły się na mojej piersi powodując że krew napłynęła mi do.. głowy..
 
Kapela trubadurów akurat grała coś wolniejszego żeby goście zdołali trochę ochłonąć po wcześniejszych harcach, więc Devana skwapliwie to wykorzystała przytulając się jak tylko mogła.  
Kobieca część Devany patrzyła z wyższością na jej boski pierwiastek, schowany w tej chwili w kącie i udający że to jej nie dotyczy..
Kątem oka zobaczyła Ichiro tańczącego z Ilsą która podobnie jak ona skwapliwie wykorzystała okazję, powodując że Ichiro wyglądał.. co najmniej żałośnie. Z jednej strony nie mógł się oprzeć dość ofensywnemu powabowi Ilsy, a z drugiej tęsknie wodził wzrokiem za przylepioną do Blake`a boginią..
Za to Olaf z Leą kompletnie nie zwracali uwagi na trubadurów i szaleli w takt własnej muzyki która grała w ich sercach.
Koszula na plecach Olafa pękła odsłaniając prężące się radośnie mięśnie, a Lea pląsała jak szalona nie zwracając uwagi na to, że przy każdym podskoku jej zwiewna sukienka unosiła się wysoko odsłaniając jej zgrabne uda .. a czasem i więcej.. przez co męska część gości miała problemy z koncentracją na najprostszych czynnościach jak jedzenie czy picie..
Co rusz od któregoś stolika dobiegały głośne plaskanie czy stłumione jęki, gdy rozeźlone partnerki dłońmi i obcasami przypominały o swojej obecności…
Ilsa chyba też poczuła w sercu ukłucie zazdrości, bo porzuciła onieśmielonego Ichiro i ku rozczarowaniu publiczności z głośnym: „Odbijany!” - przejęła z powrotem swojego świeżo upieczonego męża..
Lea otrząsnęła się z radosnego animuszu i poprawiwszy wianek ruszyła zwiewnym, tanecznym krokiem w stronę swojego stolika.
„No co?” rzuciła przechodząc obok kilku wlepiających w nią oczy młodzieńców.
Jeden chciał coś odpowiedzieć, lecz zakrztusił się, po czym zaczął kaszleć i pluć, gdy  ni z tego ni z owego otoczyła go całkiem spora chmara komarów..
Przytulona wciąż do mnie Devana parsknęła cicho zduszonym śmiechem.
„A jesce tydzień temu to było takie miłe dziewce..” usłyszeliśmy obok  gdy Iwan z Norien przykulali się w nasze pobliże..
„Uhm.. Przyzwanie owadów wychodzi jej coraz lepiej..” powiedziałem obserwując ukradkiem trzech młodzieniaszków opędzających się bezskutecznie przed komarami..
 „Odbijany!” usłyszałem, i Devana została odklejona od mojej piersi, a zamiast niej, para ślicznych oczu znów spowodowała że utonąłem w zmysłach.
„.. oja wina.. asz .. ły .. ływ .. a .. odzież..!” doszły nas urywki marudzenia Devany porwanej przez Iwana w tan..
„Chyba nie pozwolisz by panna podpierała ścianę młodzieńcze?” doszło nas z tyłu.
Jak na komendę odwróciliśmy głowy.
Lea chyba jeszcze wciąż była głodna tańca, bo podeszła do Ichiro który wciąż śledził maślanymi oczami Devanę.
Dał się poprowadzić jak cielak na rzeź, jakby cały świat wokół niego skurczył się do rozmiarów jednej.. bogini..
Łaaaahhhaa!!!!  
Zupełnie przypadkowe nadepnięcie śródstopia obcasem przywróciło mu błyskawicznie prawidłowy azymut postrzegania świata..
„Uhhh… Nie znałam jej od tej strony..” powiedziała mi na ucho Norien.
„A często bywałyście na imprezach?” spytałem retorycznie..
„Wcale.. Po tamtym.. rodzice obawiali się że nasza magia może nam się wymknąć.. Poza tym.. byłyśmy za młode..” szepnęła znów obserwując siostrę ukradkiem.
Lea wyglądała jakby naprawdę świetnie się bawiła, nie zważając na spojrzenia innych tańczyła z Ichiro, jakby to miałby być ich ostatni taniec w życiu..
„Bzdury..” mruknąłem, po czym przycisnąłem ją ciut mocniej do siebie.
Nasze biodra zetknęły się, a podczas powolnego tańca nasze uda co rusz ocierały się o siebie.
 
I wtedy ..
 
Muzyka przyspieszyła, a my zaczęliśmy tańczyć jakby nic innego nie istniało wokół nas.
Nawet gdy po obrocie z odejściem pozwalałem by łączył nas jednie dotyk palców - czułem jej następny krok.. Znałem następne położenie stopy i miałem pełną świadomość że ona również jest w stanie czytać moje ruchy.
Gdy odchyliła się w tył, delikatnie podparłem ją dłonią,  a ona wyrzuciła wolną nogę w górę powodując jęk wśród  otaczających nas gapiów.
Gdy w kilku obrotach odsunęła się ode mnie, tak, że nasze dłonie rozdzieliły się, ukląkłem i wyciągnąłem ręce w jej stronę.
Podbiegła do mnie, i dała się porwać w ramiona.
Podniosłem ją w górę, i zatoczywszy niewielki krąg opuściłem ją delikatnie na ziemię.
Znów ukląkłem, a ona przytuliła mnie do swojej piersi.
Nie wiedzieć czemu gapie zaczęli klaskać..
Muzykanci przestali grać, jakby sami byli pod wrażeniem naszego tańca..
Pokłoniłem się, i ująłem jej dłoń.
Pocałowałem ją, a ona położyła mi drugą dłoń na policzku.
Gdy wstałem, wszyscy wokół klaskali na wiwat ze wszystkich sił.
 
„Uhhh.. daliście czadu..” powiedział Iwan wciąż obejmujący lekko przytuloną do niego Devanę..  
Ta, tylko prychnęła, po czym wzięła Iwana pod łokieć i udała się do naszego stolika..
 
 
……
 
 
„Weź zrób wiencej światła.. te świczki już szlag trefił a nie widze kiero flaszka je pusto..” powiedział łamiącym się głosem Iwan
 
Pstryk..  
 
„M.. m . mmmówiszz i .. iii . maasz..”  
Niewielka gromadka świetlików pojawiła się nad naszym stolikiem.
 
Jednak po kwadransie  jeden po drugim zaczęły uciekać.
 
„Hyyba .. mm .. maa.. m.. manę.. ci już wcięło.. No.. Ale na tom chwile starcy..!” powiedział Iwan polewając następną kolejkę..
 
„Ohh.. Hep!!   Suń sie Lea!” powiedziała Norien wznosząc rękę.
Chyba wszyscy mieliśmy dosyć w czubie, bo żaden z nas nawet nie spróbował uciekać…
Jej dłoń zapłonęła blaskiem, a potem z jej palców pięć niewielkich ogników wystrzeliło w górę, by po chwili ruszyć na boki..
Po chwili placyk znów został skapany w słabym ciepłym świetle, gdy światełka usadowiły się na swoich miejscach.
Nieliczni goście, którzy jeszcze pozostali by nie dopuścić do zmarnowania jedzenia ( a przede wszystkim trunków) jęknęli z zachwytu na widok tego czaru.
„No! To na drugom noge! Zdrowie młodej pary!” powiedział krasnolud znów wznosząc kubek.
„Już piliśmy na drugą nogę..” mruknął Ichiro podnosząc kubek.
„To na trzeciom! Bez różnicy ” odparł lekceważąco Iwan wychylając kubek.
„Gdyby miała mi wyrosnąć noga za każdym twoim toastem to zostałabym stonogą..” mruknęła Devana.
„Blake.. Odp.. prowadzisz  boginię do łóżka?” spytała wyciągając rękę.
Wstałem i podałem jej ramię.
Z drugiej strony zerwała się Norien.
„Ja też już podziękuję..” mruknęła, po czym przykleiła się do mnie z drugiej strony.
Widać było że Devana chciała zareagować, jednak machnęła ręką i obie kobiety dały się poprowadzić na kwaterę.
„Było by dobrze pomóc im się .. Heh   Zdejmijmy im choć buty..” powiedział zza pleców Ichiro, który prowadził Leę.
Kiwnąłem głową.
Po chwili zamknęliśmy drzwi.
Gdy tylko Norien zasnęła jej pięć światełek zgasło, ale na szczęście Oren przytachał skądś dość dużą magiczną lampę, i teraz nasz stolik był skąpany w bladym świetle lampy.
Pozostali goście przyłączyli się do nich i teraz było tam dość gwarno.
„Wy sobie siedźcie.. Ja jednak też już pójdę spać.. Jeszcze ze dwa razy na drugą nogę i się przekręcę..” powiedziałem do Ichiro.
„Cienias..” mruknął, po czym machnąwszy ręką dołączył do reszty.
Wzruszyłem ramionami i poszedłem w stronę kwatery.
Jednak gdy doszedłem do rogu budynku skręciłem w lewo, w kierunku zachodniej bramy.
Zrobiłem sobie krótką przebieżkę nad strumień, po czym umyłem się w bystrej, zimnej wodzie.  
Odrobina wysiłku i zimna woda otrzeźwiły mnie na tyle, że przestało szumieć mi w głowie.
„Dam ci odtrutkę na alkohol jeśli chcesz..” usłyszałem tuż obok.
„Nie trzeba.. nie wypiłem tak dużo, a poza tym mam częściową odporność na trucizny więc..”  
„O! A jak ją zdobyłeś?”
„Purple Moth.. Trochę mi się oberwało pyłkiem..”  
„Nawet nie pytam gdzie ..”
„Nawet nie powiem gdzie..”
 
 
…….
 
 
„Śledzisz mnie czy co?” spytałem, gdy już usadowiliśmy się w zakolu strumienia, z dala od ścieżki.
„Nie.. Przypadkiem część mojej misji pokrywa się z waszą trasą..” odparła sadowiąc się na kłodzie.
„Taa.. jasne.. Już jestem dużym chłopcem i przestałem wierzyć w przypadki.. A zwłaszcza w takie.. Asfi.” Powiedziałem sadowiąc się naprzeciw niej.
„Więc pamiętasz moje imię..”
„Trudno zapomnieć imię tajemniczej staruszki która nie jest tą za którą się podaje..” powiedziałem z uśmiechem.
„Przy okazji – Prezent trafiony – bardzo się spodobał. Dziękuję.” Dodałem.
Kiwnęła głową po czym na moment zapadła cisza, jakby każde z nas myślało nad tym co dalej…
„Gdzie teraz wasze drogi prowadzą?” spytała po chwili, jakby od niechcenia.
„Ravendell” odparłem szczerze.
„Musimy poszukać informacji w ich bibliotece.” Dodałem.
„Coś zbyt łatwo dzielisz się informacjami..” powiedziała staruszka.
„A co mam ukrywać? Skoro zdołałaś podejść mnie tutaj, to dasz radę wszędzie, więc nawet jak ci nie powiem to i tak się dowiesz gdzie jedziemy..” odparłem.
„Iwan dobrze cię szkoli..”  
„Jest pragmatykiem.. Jeśli nie ma na coś wpływu, to nie stara się na siłę ale pozwala toczyć się sprawom..” stwierdziłem
„Cóż.. Z jego możliwościami, może potok wrzącej lawy zdołałby go zatrzymać..” powiedziała.
„Prędzej antałek krasnoludzkiego spirytusu w dobrym towarzystwie .. Lawa nie jest zbyt.. hmmm.. warta uwagi..” mruknąłem zerkając odruchowo w stronę miasta.
„No tak.. Dla kogoś kto pokonał Goliatha, lawa faktycznie może być zbyt powolna i.. oziębła..” odparła mrugając do mnie okiem.
Parsknęliśmy śmiechem.
Jednak chwilę potem trzeba było znów wrócić do poważniejszych tematów.
„Widzę że zrobiłaś małe dochodzenie w naszej sprawie..” powiedziałem mimochodem.
„Oczywiście.. Sądząc po tym co pokazaliście dzisiaj, wasza drużyna stanowi liczącą się siłę w okolicy.. Siłę,  której nie wolno lekceważyć..” powiedziała.
„No tak.. Założę się że właśnie teraz Iwan siłą wykręca ostatni antałek by wydusić z niego ostatnią oporną kropelkę spirytusu..” mruknąłem.
„Wiesz że nie o to mi chodzi..” powiedziała Asfi.
„Macie co najmniej trzech trzecich w drużynie,  do tego druidkę i czarownicę.. Po tym co dzisiaj pokazały wnioskuję że ich potencjał jest..  Cóż.. Ciężko określić, bo w Orario jeszcze nikogo takiego nie spotkałam, ale żeby ot tak sobie wezwać chmarę owadów czy zapalić ogniki jutrzenki to jednak trzeba mieć talent.” powiedziała z przejęciem.
„Długo nas śledzisz?” spytałem.
„Dotarłam tu tydzień przed wami.. podpytałam tu i tam.. I.. Dziwię się że Devana nie ma tu jeszcze swojej świątyni..” powiedziała zamyślona.
„Gdyby powstała – kazała by ją zburzyć.” powiedziałem.
„To poświecenie jej dzieci uratowało to miasto..” dodałem cicho.
„Zgadza się.. Mimo to wszyscy darzą ją tu wręcz uwielbieniem..”  
„Nie wszystkie bóstwa skupiają się na rywalizacji między sobą..” odparłem.
„Devana jest jedną z tych, które mimo że ich moc została zapieczętowana, wciąż czują się w obowiązku troszczyć o swoich wiernych..” powiedziałem w zamyśleniu.
„Zgadza się. Heh.. gdyby też bogowie w Orario chcieli mieć takie samo podejście ..” powiedziała spuszczając głowę.
 „No.. ale chyba nie po to cię tutaj zdybałam żeby snuć filozoficzne dysputy na temat bóstw przed i po zstąpieniu.” Dodała z powagą.
„Muszę cię ostrzec. Fart zwerbował naprawdę wielu ludzi, a Familia Ikelosa rośnie szybko w siłę..” powiedziała.
„Wiem o tym. Tyle że to nie Ikelos buduje tu swoje wpływy..” odparłem.
„Hę? Przecież..” przerwała nieco speszona.
„Tamten najemnik kłamał.. To nie Ikelos jest jego bogiem.” Odparłem.
„Jaki najemnik..? O co ci..”
„Nie kręć.. podsłuchiwałaś naszą rozmowę w Ravenpick.. Jeszcze raz mówię. On kłamał. To nie Ikelos za tym stoi.” Powiedziałem stanowczo.
„Ale skąd ty..”
„Poznałem twoje perfumy..” skłamałem.
Przecież nie powiem jej że przypadkiem spostrzegłem ją skupieniem gdy szukałem wartowników..
Odruchowo powąchała nadgarstek..
„Musisz mieć czuły węch..” mruknęła.
„Nie narzekam..” odparłem.
„Więc się nie myliłem.. To ciebie tam wyczułem..” dodałem z uśmiechem.
„Co?! Blefowałeś.! Nie wiedziałeś że tam byłam.!” powiedziała zaskoczona.
Wzruszyłem ramionami.
„W każdym razie potwierdziłaś moją tezę.. Jednak nie to jest ważne. Trzeba się dowiedzieć które bóstwo sieje ferment w okolicy..” powiedziałem.
„Jak na razie nikt nic nie wie.. Wszyscy wciąż plotkują o Farcie i jego kopalni.. Nic o Familii..” powiedziała w zamyśleniu.
„Podejrzewamy że mogą być w to wplątani Evilus..” powiedziałem półgłosem.
„Iwan od czasu do czasu napotykał ich resztki tu i ówdzie..” dodałem.
„To by się zgadzało co do ludzi Ikelosa.. Nikt mu nie udowodnił związku, ale podejrzewano że ma kontakty z Evilus lub też że jego familia również jest ich członkiem..” powiedziała Asfi.
„Ale to nie jego ludzie.. Jestem tego pewien.” Powiedziałem.
„A.. przynajmniej nie tylko jego.” Dodałem po sekundzie.
„Myślisz że mogą to być.. no wiesz.. Dwie familie?” spytała zaskoczona.
„Kto wie.. Mamy za mało danych.. Saripo zbiera plotki, ale nic co sugerowało by udział jakichkolwiek poszukiwaczy przygód.. Tylko Fart to, Fart tamto.. Muszą się dobrze ukrywać..” powiedziałem.
„A ten Ikelos.. Jak duża jest jego Familia? Czego możemy się spodziewać?” spytałem.
„W teorii.. Niczego..” odparła.
„Nie wiedziałeś? Jego Familia została rozwiązana po incydencie w Knossos..” wyjaśniła.
 


 
…***...

 
 
 
„Więc mówisz że jego Familia została rozwiązana?” upewnił się Iwan gdy skończyłem.
Kiwnąłem głową.
„Niech to szlag..” zaklął.
„Myślałem że to dobrze..” wtrącił się Oren.
„Skoro familia rozwiązana..” dodał, ale Devana weszła mu w słowo.
„ … to jego dzieci rozpierzchły się po świecie i nie wiadomo do jakiej familii  trafiły.. A do tego, to wcale nie znaczy że nie zacznie rekrutować nowych..” powiedziała.
„Dokładnie.. To dlatego Asfi szpieguje w Lotril.. Żeby dowiedzieć się co się dzieje..” powiedziałem.
„Do jakiej familii należy?” spytał Ichiro.
„Nie powiedziała.. a.. ja.. nie pytałem..” odparłem trochę zmieszany.
„Jasne.. Niech zgadnę czemu?” spytała trochę rozeźlona Devana.
„Bo panicz:  - Jestem twój tylko się uśmiechnij  – znów zaczął myśleć spodniami..” mruknęła Lea.
Wszyscy gruchnęli śmiechem.
„Przecież nawet  nie wiem jak naprawdę wygląda!” powiedziałem ze złością.
„Umm.. nasz bohater lubi randki w ciemno..? hmm?” powiedziała znów Lea mrugając okiem..
Ponownie ogarnął nas gromki śmiech.
„Skoro szpieguje, to znaczy że nie chce się zdradzić, więc to jasne że nie ujawni swojej familii, a skoro tak, to po co pytać skoro i tak nie uzyska się odpowiedzi?” powiedział Oren.
„Poza tym, czasem lepiej nie pytać żeby nie zmuszać do kłamstwa..” dodał.
„Uh.. Odezwał się.. doświadczony wywiadowca..” mruknął Ichiro patrząc na niego z ukosa.
„Miałem trzy żony więc.. mam pewne doświadczenie w tych sprawach” odparł niespeszony Oren.
„Ja tam nigdy nie musiałem kłamać Marii..” mruknął Iwan
 „Dużo zależy od żony..” powiedział Oren.
„Co prawda to prawda..” potwierdził krasnolud, a oczy znów mu się przypociły..
„W każdym razie można powiedzieć że .. mamy cichego pomocnika.. Informatora, który podzieli się z nami wieściami..” powiedziałem przerywając to ich przekomarzanie.
„O ile można jej ufać i o ile podzieli się wszystkim co wie..” dodała z przekąsem Devana.
„Lepsze niż nic.. A z tego co Blake mówił to wychodzi na to, że jej też zależy na tym żeby tu było spokojnie..” powiedział Iwan.
„Jak całemu Orario..” powiedział cierpko Ichiro.
„Ostatnie czego im trzeba to niepokoje za murami.. Więc gildia będzie wniebowzięta jeśli okaże się że załatwimy to własnymi siłami..” dodał.
„Niby tak.. ale z drugiej strony, lepiej nie oglądać się na innych, bo mogą zawieść w najważniejszej chwili.. przypadkiem lub.. specjalnie, bo taki będzie ich interes. Jeśli zdołamy sami się z tym zmierzyć, to nie będziemy nikomu nic wdzięczni i będziemy mogli żyć bez strachu że nasz obrońca w ostatniej chwili odwróci się od nas..” powiedziała Lea.
Wszyscy spojrzeliśmy na nią ze zdumieniem.
Ta, do tej pory cicha i nieśmiała dziewczyna, nagle stanęła obiema nogami na ziemi i wygląda na to, że naprawdę wie czego chce…
„Rozmawiałam z ludźmi .. Ze starszymi.. Z młodymi.. Wszyscy są zgodni – Familia Devany uchroniła miasto przed zniszczeniem.. Nie Orario.. Nie wielcy bohaterowie Dungeonu, ale grupka łowców z jej małej familii. To dlatego patrzą na nas z takim uwielbieniem. Jesteśmy dziedzicami ich ideałów. Spadkobiercami ich woli. Oddali życie by chronić innych. Nie wolno nam zmarnować ich poświęcenia. Oni wszyscy.. Oni.. Heh..” westchnęła nie mogąc skończyć..
„Oni żyją w nas.. jesteśmy kontynuacją ich dzieła i nie spoczniemy, póki nie wypełnimy naszej misji..” powiedziała Norien.
Lea spojrzała na nią z wdzięcznością.
Spojrzałem na Devanę.
Wyglądała jakby miała się rozpłakać.  
Odruchowo przytuliłem ją, a ona przywarła do mnie z całych sił. Stłumiony szloch  wstrząsał jej ciałem, lecz wtedy Norien i Lea, a potem Ichiro i Oren.. Wszyscy przytuliliśmy ją razem..  
„Twoja Familia znów żyje..” powiedział Iwan obejmując nas wszystkich .
„No pewnie .. Jak nie jak tak?” powiedziała bogini ocierając łzy.
Spojrzała na nas, stojących przy niej, pełnych wiary w siebie i przyszłość.
Uśmiech znów pojawił się na jej twarzy.
Czegokolwiek by nie mówić – to jej dzieci. Jej. Wybrane .. czasem zesłane przez los, ale jej. Jej Familia.
Nawet jej kobieca część spojrzała ciepło w stronę Norien..
Tak.. Żadne z jej dzieci nie jest w jej familii przypadkiem..
Patrzyła na te twarze, tak pełne wiary, entuzjazmu i determinacji..  
Jakby oglądała twarze dzieci których szczątki spoczywają teraz pod niewielkim kopcem pośród lasu.
Nie.
Już nie powtórzy tego błędu.
Nie wypuści nieprzygotowanych dzieci na wprost niebezpieczeństwa.
Nie dopuści do ponownej porażki.
 
„Mała familia nie da rady.. Alex miał rację.. tu trzeba armii..” powiedziała Devana odklejając się od mojego ramienia.
„Co masz na myśli?” spytałem nieco zdezorientowany.
„Ktokolwiek stara się przejąć dominację nad Lotril robi to w złej wierze, więc moim obowiązkiem jest go powstrzymać. Wróg się zbroi i powiększa szeregi. Więc ja też tak zrobię..” powiedziała bogini stanowczym głosem.
„Chyba nie masz zamiaru rekrutować kogo popadnie..?” spytałem nieco przerażony tą wizją.
„Nie. Ale mam zamiar dać szansę tym, którym do tej pory uparcie odmawiałam.” Powiedziała, po czym udała się na swoją kwaterę.
„Dobranoc.” Usłyszeliśmy zanim zamknęły się drzwi.
 
„Co myślisz?” spytał po chwili Ichiro, trochę zdezorientowany całą sytuacją.
„Trzeba zacząć trenować.” Powiedziała Norien zanim zdążyłem otworzyć usta.
„Nie wiemy jakimi siłami dysponuje przeciwnik, więc na wszelki wypadek można założyć że są mocniejsi od nas. Musimy zmienić te proporcje.” powiedziała unosząc rękę.
W jej dłoni zajaśniał płomień.
Maleńka kula ognia płonęła przez moment po czym zgasła z cichym sykiem.
„Gdybym spróbowała tego miesiąc temu –  sfajczyłabym  naszą kwaterę.. Poprawiłam się.. A wy? Co nowego umiecie ?” spytała.
 
 
Spojrzeliśmy po sobie .
Tak..  
Trzeba zacząć trenować.
Bardziej.
 
 


…***…
 

 
„Raz w tygodniu przychodzi tu kilka osób i pielęgnują grób.. Plewią chwasty, podlewają jeśli jest zbyt sucho.. Ślą modły.. A reszta.. Słyszę ich co dzień gdy przed snem dziękują za ratunek.. Ich dzieci znają ich imiona jeszcze zanim nauczą się czytać..” wyszeptała bogini.
 
Staliśmy przed kurhanem skrywającym szczątki jej dzieci..
Tych, którzy tworzyli jej pierwszą Familię.
 
Nawet po tylu latach było widać że bitwa która miała tu miejsce była zażarta, a jej koniec bardzo gwałtowny.
Potężna kula ognia uwolniona przez jednookiego smoka wyryła w ziemi głęboki krater.
Po jakimś czasie zagłębienie terenu wypełniło się wodą i połączyło z płynącym nieopodal strumieniem tworząc niewielkie jeziorko.
Na jego skraju piętrzył się niewielki kurhan skrywający szczątki jej dzieci.
Devana podeszła do granitowej steli i położyła dłoń na czarnym kamieniu.
Przeciągnęła palcami po wyrytych w kamieniu imionach.
Każde jaśniało na moment, jakby odpowiadając na dotyk jej palców.
 
„Obiecajcie.. Przysięgnijcie że nie dołączycie do nich w taki sposób..” powiedziała patrząc na nas  ze szklistymi oczami.
Skinęliśmy głowami.
Staliśmy jeszcze przez moment w ciszy, by w tym szczególnym miejscu złożyć sobie w duchu jakąś obietnicę, wspomnieć tych którzy odeszli czy też zwyczajnie – zamyślić się nad kolejami losu.
Po chwili Devana dała nam znak że czas ruszać.
Odwróciliśmy się i ruszyliśmy ścieżką na skraj polany gdzie czekały na nas konie z obstawą.
 
„Przepraszam że nie zostaniemy dłużej, ale sami wiecie .. czas nas goni..” powiedziała Devana żegnając się z Ilsą i Olafem.
„Przecież rozumiemy.. I tak jesteśmy wdzięczni że przyjechaliście na nasz ślub.” Powiedziała Ilsa.
„Nie dało sie inacej.. Jakby nie my, tela dobrego trunku by sie zmarnowało..”  
„Ty jak zwykle tylko o jednym..” zbeształa go Devana.
„Choć nie powiem.. Trunki były zaiste warte uwagi.” Dodała mrugając okiem do dziewcząt.
Uśmiechnęliśmy się , a kątem oka dostrzegłem że Lea i Norien poczerwieniały trochę ze wstydu.
 
Cóż.. Obie przespały prawie cały następny dzień, a na poprawinach nie tknęły niczego poza sokami..
Co prawda odkąd Lea skończyła szesnaście lat, rodzice pozwalali im na szklankę wina do obiadu, jednak pozbawione kurateli obie szybko przekroczyły swoje granice..
Można oczywiście obwiniać Iwana który zaraz na początku stwierdził że na porządnym weselisku trzeba się porządnie opić bo inaczej młodym będzie przykro i pomyślą że napitki były do rzyci, ale dziewczęta chyba zbyt wzięły to sobie do serca..
W każdym razie gdy na drugi dzień zapukałem do ich pokoju, drzwi otwarła mi Norien, wciąż częściowo w ciuchach z poprzedniej nocy, i z takim wyglądem, że przeraziłby nawet strzygę..
Z groźną miną uniosła palec w górę gdy tylko otwarłem usta by coś powiedzieć, wzięła z mojej dłoni karafkę z wodą i dwie odtrutki naprędce przyszykowane przez Darrena, po czym bez słowa zamknęła mi znów drzwi przed nosem.
Teraz stały obok nas czerwone ze wstydu, a Devana napawała się ich widokiem  ze wzrokiem pełnym po równo tryumfu i współczucia..
„Heh!! Ale weselisko było co niemiara!! Wybawiłek się tak  ze nogi mie bydom jesce dobry tydzień napier.. boleć..” powiedział Iwan mitygując się w ostatniej chwili, po czym mrugnął okiem do Lei.
Ta uśmiechnęła się szeroko po czym znów zaczerwieniła.
Cóż..
Podczas gdy Devana była zajęta odbijaniem mnie od Norien a Ichiro robił co mógł żeby kolejny raz zatańczyć z Devaną, Lea z Iwanem szaleli jakby jutro miało nie nadejść.
Widać było że krasnoludowi spodobała się ta młoda półelfka, bo przetańcował z nią większość wesela.
Lei też się to chyba podobało, bo gdy tylko muzykanci zaczynali grać, zaraz porywała Iwana do tańca.
Podpytałem ją później ostrożnie czemu tak upodobała sobie starego krasnoluda, a ta odparła z prostotą: „ Bo jemu zależało na dobrej zabawie a nie na ruchaniu..”  
Zostawiła mnie z otwartymi ustami na środku drogi i poszła do sklepu wybierać ciuchy na podróż.
Wygląda na to że Iwan ma wpływ nie tylko na mnie, ale na całą.. hmm.. młodzież..  
Z jednej strony -  ta metamorfoza Lei była trochę zaskakująca, a z drugiej.. patrząc na to gdzie nasze drogi prowadzą – jak najbardziej pożądana.  
Zwłaszcza że przecież nie szła w jakaś szczególnie złą stronę, a dzięki niej, również Norien – chcąc dorównać siostrze - zyskała więcej pewności siebie.
Jedynie Darren się nie wybawił..
Szybko zniknął w tłumie, niezbyt się udzielał, a rano, jakby nigdy nic pomagał sprzątać po nocy i szykować poprawiny.
Jakimś cudem zdołał przygotować odtrutki na alkohol dla większości potrzebujących i zaopatrzył kilka przypadków Weselnego Animuszu – nastawiając złamane nosy czy zwichnięte stawy..  
Teraz siedział już w siodle za nami, ale gdzieś tam w środku jakaś jego część wciąż spoglądała wstecz..
Cóż.. Będzie musiał uzbroić się w cierpliwość..
 
Podszedłem do drugiej grupy czekającej na nas pod osłoną drzew.
„Tu macie pismo do Alexa. Udostępni wam bazę. Starajcie się nie wyróżniać i nie angażować o ile to tylko możliwe. Zbierajcie informacje. Znacie nasz cel, wiec wiecie że na razie utrzymanie dyskrecji jest naszym priorytetem.” powiedziałem patrząc po kolei w ich twarze.
Czułem się głupio, bo kilku z nich po konwersji było o poziom wyżej ode mnie.. Jednak jedynie skinęli głowami akceptując wytyczne, po czym oddali salut Devanie. Ta – skinęła głową i uśmiechnęła się.  
Zawrócili konie i podążyli w kierunku Rozstajów.
Odwróciłem się w kierunku naszej grupy.
„Na koń!” zarządziłem.
Wszyscy wskoczyli w siodła.. (Choć Iwan z lekkim trudem) a następnie ruszyliśmy wąską ścieżką prowadząca wokół jeziorka, ścieżką, która według drogowskazów Lei miała nam zapewnić skrót o ponad tydzień..
 
 
„Żegnajcie.. Obiecuję że nie zmarnujemy waszego poświęcenia..”  pomyślałem gdy znów mijaliśmy granitową stelę.  
 
Gdzieś w środku poczułem znajome ciepło, jakby dotyk czyjejś duszy błogosławiącej mnie na drogę.
Uśmiechnąłem się.  
Delikatne mrowienie przeszło przez szramę na mojej twarzy, ale ja jedynie uśmiechnąłem się szerzej.
Nie potrzebowałem skupienia by wyczuć te dusze tańczące wokół kurhanu..
Nie potrzebowałem skupienia by poczuć delikatny dotyk Gai.
Znów to poczułem.
Jakby ktoś trzymając dmuchawca tuż przed moja twarzą – dmuchnął – a jego delikatne nasionka osiadły na mnie wplątując się we włosy, rzęsy.. wpadając do ust..  
„Dziękuję..” szepnąłem, po czym delikatnie kopnąłem piętami Płotkę dając jej znak że czas ruszać.
Zarżała wspinając się na tylne kopyta jakby też nie mogła się doczekać dalszej części przygody.
Ruszyliśmy szybkim kłusem, a już po chwili cicha dłoń lasu otuliła naszą niewielka grupkę.
„Do zobaczenia.. Asfi.”  Pomyślałem, po czym wzniosłem dłoń w pozdrowieniu mijając stojącego przy ścieżce samotnego menhira.
Schowana za nim delikatna aura, zmieniła lekko swoja postać gdy kobieta podniosła nadgarstek by sprawdzić czy jej perfumy znów nie są zbyt intensywne..
„Cego się tak szczerzysz jak gupi do syra?”
„Aaa.. nic takiego.. Zwyczajnie.. Cieszę się jazdą..” odparłem na pytanie Iwana.
„Będzie dobrze” pomyślałem ogarniając wzrokiem naszą małą grupkę..
Tak..  
Będzie dobrze..
 



…***…
 
 


 
„Cholera.. Zmierzają w stronę kurhanu pięciuset..” powiedział.
Jego, włochata sylwetka przewyższała o głowę  starszego mężczyznę, jednak ten zdawał się tym nie przejmować.
„To dobrze.. Bardzo dobrze..” odpowiedział człowiek.
„Nie przejmuj się tym tak bardzo. Przeznaczenie się wypełni, a winni zostaną ukarani..” dodał.
„Trochę więcej wiary.. Chyba nie po to dałeś im cząstkę mocy by w nich teraz zwątpić?” spytał podnosząc wzrok na włochacza.
„Gdybym tylko mógł sam..”  
„Ale nie możesz.. wiec pozwól im samym zawalczyć o własną przyszłość..” powiedział człowiek.
„Właśnie stanęli twardo na własnych nogach.. Daj im się rozwinąć..” dodał.
„Chyba pokładasz w nich zbyt wiele nadziei..”
„A ty zbyt mało..” powiedział mężczyzna.
„Heh.. A wystarczyło by tam tylko zejść i po chwili było by po wszystkim..” mruknął włochacz.  
„Algor myślał tak samo jak ty..”
„Masz rację..”
„ ……”
„ ……”
„Dobrze że to był Iwan..”
„Tak..”
 „Gdyby mnie spotkał taki  los.. to też wolałbym by zrobił to .. przyjaciel..” powiedział włochacz.
Mężczyzna pokiwał w zamyśleniu głową.
Z niewielkiego wzniesienia obserwowali małą karawanę stojącą na popasie nad brzegiem strumienia.
Kilkoro ludzi krzątało się przy koniach, a wysoka, czarnowłosa kobieta stała nad brzegiem strumienia.
 


 
…***…
 

 
Słońce zaczynało chylić się ku zachodowi.
Z dala od głównego traktu grupka ludzi odpoczywała nad brzegiem strumienia..
Cztery osiodłane konie i dwa luzaki stały nieopodal sporego wozu, typowego dla podróżujących osadników. Ciemnozielony, brudny i połatany brezent skutecznie skrywał ładunek przed potencjalnymi wścibskimi oczami.
 
 
„Nienawidzę tego święta..” powiedziała ze złością kobieta spoglądając w dół.  
 „Możemy spalić tamtą wieś jeśli zechcesz..” powiedział jej towarzysz..
„Nie.. Nie możemy zwracać na siebie uwagi..” odparła kładąc mu dłoń na ramieniu.
„Na razie..”  dodała w myślach, spoglądając z oddali na wieśniaków celebrujących nadejście wiosny.
„Na was też przyjdzie czas.. Wkrótce..” mruknęła pod nosem.
Na razie mają na głowie sprawy większe niż jakaś zwykła małostkowa zemsta..
„Czy wszystko gotowe?” spytała odwracając wzrok.
„Możemy ruszać..” odparł jej towarzysz kłaniając jej się nisko.
„Hyia!!” zawołał woźnica strzelając jednocześnie z bata, i niewielka karawana znów ruszyła bocznym traktem.
Nim zniknęli za zakrętem, kobieta spojrzała jeszcze raz przez ramię.
 
W zakolu strumienia wciąż szamotała się uwięziona w szuwarach, nadpalona słomiana kukła.
 
 
 
 
 
CDN.