Czy
to źle próbować podrywać dziewczyny w Puszczy?
Fanstory na podstawie Serii nowel:
“Is It Wrong to Try to Pick Up Girls in a Dungeon?”
autorstwa Oomori Fujino
Autor: Piotr Jakubowicz
Thurcroft. UK. 03.2021
Rozdział 13.
Dalej w
puszczę..
„Oho!!
A to niezła procesja dziwolągów!!” szydercze wołanie rozległo się gdzieś za
nami gdy tylko przekroczyliśmy bramę „Rozstajów”.
Kątem oka zauważyłem, że Norien głębiej naciągnęła kaptur.
Zagryzłem zęby ze złości.
Spojrzałem za siebie by sprawdzić nastroje reszty drużyny..
Oren wydawał się być nieco niespokojny, czemu w sumie trudno się dziwić
zwarzywszy na kraj z którego pochodził..
Iwan.. Jak zwykle szczerzył się jak głupi do sera udając idiotę, ale
dostrzegłem że odruchowo sprawdzał czy trzonek topora ma cały czas w zasięgu
ręki..
Dziewczęta jechały miedzy nami i trudno było cokolwiek powiedzieć o ich
nastrojach, bo wszystkie miały naciągnięte kaptury, jednak napięcie dało się
wyczuć nawet bez szczególnego wysiłku.
Nawet Ichiro wyglądał na lekko niespokojnego.
Rozglądał się na boki jakby szukając zasadzki udając spokój, ale jego łuk
zamiast na plecach, jak podczas całej drogi, był teraz w jego dłoni, gotów
posłać strzałę gdy tylko dostrzeże zagrożenie.
Natomiast Darren..
Widać po nim było że się boi.
Choć również miał kaptur na głowie, to rozglądał się panicznie na wszystkie
strony jakby szukał znajomych twarzy które mogły go rozpoznać.
Ściągnąłem lekko cugle Płotki tak, by zwolnić i zrównać się z nim.
„Nie przejmuj się.. Z nami nic ci nie grozi.” powiedziałem dodając mu otuchy.
Kiwnął głową, ale wciąż był spięty.
Może faktycznie Oren miał rację sugerując by podzielić się na dwie osobne
grupy? Wtedy nie wzbudzalibyśmy takiej sensacji.. przeszło mi przez myśl.
Jednak jeśli tylko ktokolwiek by nas śledził przed, albo po przystanku w
„Rozstajach” od razu dostrzegłby prawdę a w dodatku uzyskał pewność że chcemy
się ukryć..
Nie było sensu się chować.
Poza tym..
Iwan stwierdził że od początku musimy budować jedność drużyny i musimy się
wspierać niezależnie od okoliczności..
Moim zdaniem miał rację.
Nasz wjazd wzbudził sensację, jednak mimo kilku pogardliwych zdań rzuconych pod
naszym adresem, w ich postępowaniu dało się wyczuć respekt.
Tak to bywa, że gdy czegoś się boimy czy nie rozumiemy, to pierwszą reakcją
jest atak…
Tak było ze mną gdy pierwszy raz spotkałem w lesie goblina..
Wrzasnąłem i odruchowo rzuciłem w niego kamieniem..
Nie trafiłem, a on uciekł z krzykiem rzucając wszystko co trzymał w tych swoich
dziwnych, trochę zbyt długich rękach.
Pac!!
Poczułem jak ojciec zdzielił mnie lekko w głowę.
„Chodź tu..” powiedział kiwając na mnie ręką.
Podszedłem, a on pokazał mi to, co upuścił tamten stwór..
Kilka garści jagód zawinięte w liście łopianu, dwa grzyby, z czego jeden chyba
trujący, i następna garść borówek..
„Czemu go zaatakowałeś?” spytał tata.
„To był.. Goblin.. Wystraszyłem się..” powiedziałem zmieszany.
„Nie możesz ot tak atakować wszystkiego czego się wystraszysz..” powiedział
tata.
„Ale one są niebezpieczne.. napadają..” zacząłem jednak ten przerwał mi ruchem
dłoni.
„Tak samo jak wilki, lisy, niedźwiedzie.. Atakują jeśli wkraczamy na ich
terytorium by go przed nami bronić.. Ten goblin zbierał jedzenie dla swojej
rodziny.. przez ciebie będą dzisiaj głodni.. Z głodu może zakradną się do
naszego kurnika i ukradną nam kury.. A potem my ruszymy całą wsią by wyplenić
zło czające się u wrót naszej osady,
znajdziemy ich gniazdo i wybijemy je do nogi.. A wszystko dlatego że się
wystraszyłeś..” powiedział z powagą patrząc mi w oczy.
„Przepraszam.. Nie zdawałem sobie sprawy..” powiedziałem, a oczy zaszły mi
łzami.
Pamiętam też że ojciec położył nasz prowiant obok porzuconych zawiniątek, po
czym zabrał nas z powrotem do wsi.
Na szczęście w nocy nikt nie ukradł nam kur, a gdy następnego dnia wróciliśmy w
to samo miejsce, po zawiniątkach nie było śladu.
Jedno co znaleźliśmy, to była pusta sakwa na prowiant, którą ojciec zostawił
dzień wcześniej.
Wtedy to było za dużo jak na rozum dziecka jakim byłem, jednak może właśnie
dzięki temu teraz udało mi się powstrzymać nagły odruch by odpowiedzieć agresją
na ich reakcję…
…..
„Wyglądamy na silną grupę więc nie są pewni czy mają się nas obawiać czy nie..
dlatego na wszelki wypadek starają się nas onieśmielić..” powiedziałem
półgłosem by tylko nasza drużyna mogła to słyszeć.
„Dla nas wszystkich będzie lepiej jeśli nie wyprowadzimy ich na razie z
błędu.” dodałem zezując w stronę
dziewcząt.
Jak na komendę wyprostowały się w siodłach.
Uśmiechnąłem się do siebie.
W pewnym sensie reakcja otoczenia mile łechtała moje ego..
Po raz pierwszy nie czułem strachu czy nieśmiałości wchodząc pomiędzy obcych.
Podejrzliwy, ciężki wzrok najemników czy chytre spojrzenia złodziejaszków,
które poprzednio przyprawiały mnie o dreszcze, teraz zdawały się być jedynie
zwykłymi spojrzeniami zazdrości.
Ich spojrzenia nie były aż tak przerażające jak wzrok Etherusa czy kościanego
golema.. Presja ich agresji była niczym w porównaniu do mocy kryształu
wnikającego bezskutecznie w mój umysł, a gdy dwóch rosłych najemników
uśmiechnęło się do mnie groźnie szczerząc zęby, zamiast odwrócić wzrok jak
miałem to w zwyczaju, tym razem sam odwzajemniłem im się uśmiechem..
Nagle okazało się, że obaj muszą poprawić coś w swoim ekwipunku…
Po walce z Olafem nie wiem jaki przeciwnik musiałby przede mną stanąć żebym
naprawdę zaczął się bać…
Owszem. Nie opuszczałem gardy. Zdawałem sobie sprawę z tego że mogę się ciężko
zdziwić gdy jakiś niepozornie wyglądający przeciwnik okaże się być silniejszy
ode mnie, ale z drugiej strony.. W towarzystwie Iwana i Ichiro mogłem sobie
pozwolić na chwilę przyjemności, w której czułem się jak jakiś niezwyciężony
bohater z opowiadań…
Jednak zbytnia pewność siebie potrafi być zgubna, więc gdy tylko zniknęliśmy
ludziom z oczu i stanęliśmy przed stajniami, otrząsnąłem się z tego - jakby nie
było przyjemnego uczucia, i zająłem się przydzielaniem zadań.
Iwana z Devaną posłałem do Alexa Drumholda by dowiedzieli się co nowego zaszło
w okolicy.
Ichiro poszedł do pubu podsłuchać plotek, a Okiego wysłałem do kuźni żeby kupił
co mu potrzeba by mógł dalej troszczyć się o nasz ekwipunek.
Ja sam zaprowadziłem Darrena z dziewczętami na tyły starego hotelu gdzie
mieliśmy bazę.
Zapukałem głośno, po czym odczekałem chwilę zanim nacisnąłem klamkę.
„Skoro to nasza baza to czemu pukasz..?” zdziwił się Darren.
Opowiedziałem im skróconą wersję naszej pierwszej wizyty, po czym natychmiast
zebrałem burę od Lei..
„Aha!! Czyli podglądanie to nie przypadek, ale raczej nawyk?! Od dzisiaj wystawiam
wartę zanim pójdę się kąpać. ” powiedziała marszcząc brwi.
„Nnnnieee .. nic z tych rzeczy.. to był przypadek przecież..” zacząłem się
tłumaczyć.
„Coś często ci się te przypadki zdarzają..” podsumowała mnie Lea, a po jej
minie widać było że nie zamierza zmieniać zdania.
Znaczy.. Nie żeby martwiła mnie ta warta czy coś.. Po prostu nie chciałem żeby
miała o mnie takie zdanie, zwłaszcza że przecież to naprawdę były przypadki..
No.. Ten z Nisee to na pewno.
W każdym razie nie było czasu na roztrząsanie przeszłości.
Weszliśmy do środka.
„Łaaał…” wyrwało się Norien.
Mnie też trochę zatkało.
To miejsce wyglądało teraz zupełnie inaczej niż gdy ostatni raz je
opuszczaliśmy.
Alex chyba zrobił generalny remont w czasie gdy nas nie było.
Wnętrze zostało gruntownie odnowione. Owalny niski stół i sofy zostały przesunięte nieco pod ścianę,
by zrobić miejsce na duży dębowy stół otoczony tuzinem krzeseł, tak, że hol
mógł jednocześnie pełnić role pokoju wypoczynkowego jak i jadalni. Ściany
pokrywała świeża farba i przybyło na nich kilka gobelinów i obrazów, przez co
hol przestał być taki surowy i zamienił się w całkiem przytulne pomieszczenie.
Lea z zainteresowaniem oglądała batalistyczne sceny na kilku z nich.
Jeden z nich przedstawiał Elfy w puszczy ścigające orków, inny znów krasnoludy
z kilofami w wielkiej, kryształowej grocie.. Na następnym..
Ekhm
Devanie się to nie spodoba..” usłyszeliśmy za sobą.
Odwróciliśmy się, a Norien natychmiast zakryła oczy Lei.
„No co.. Nie jestem już dzieckiem..” powiedziała dziewczyna wywijając się spod
siostrzanego objęcia..
„No.. to jest… całkiem .. dobrze uchwycona bitwa..” powiedziałem starając się
nie okazywać emocji.
Na wielkim gobelinie wiszącym nad drzwiami grupa baardzo skąpo ubranych
amazonek walczyła z wrogiem.. Znaczy..
część jeszcze walczyła, a te które już wygrały chyba przymierzały się do ..
odebrania swojej nagrody..
„Taa.. Lepiej to zdejmijmy.. W końcu chyba nie chcemy denerwować..” zacząłem,
ale Norien pokręciła głową.
„Rozejrzyj się.. Bez tego gobelinu wystrój będzie.. niepełny..” powiedziała.
Na początku nie wiedziałem o co jej chodzi, ale po chwili zaczęło mi świtać..
Oprócz obrazu z Elfami w puszczy i krasnoludami były też inne, również
opisujące różne rasy i profesje..
Nad kominkiem grupka ubranych w zwierzęce skóry barbarzyńców walczyła z białym
niedźwiedziem, po drugiej stronie drzwi
dwa prumy starały się włamać do wielkiej, zdobionej skrzyni.. Na innym…
Przełknąłem ślinę..
Scena przedstawiała walkę ludzi z wielkim, czarnym jednookim smokiem..
Kilku leżało krwawiąc przyciśniętych do ziemi potężną łapą bestii, paru
dotkniętych przez smoczy ogień płonęło żywcem a nieliczni wciąż walczyli raniąc bestię..
Czy któryś z nich to mój Tata? Przemknęło mi przez myśl…
„Spójrz tam..” powiedziała Norien dotykając mojego ramienia.
Podążyłem za jej wzrokiem.
Nad nami, na suficie, świeży fresk przedstawiał bogów wyglądających zza chmur i
spoglądających ciekawskim wzrokiem w dół..
Na nas..
……
„Chciałem żeby każdy znalazł tu coś dla siebie..” powiedział Alex mrugając
okiem.
„Jadalni i tak nikt nie używał więc podzieliłem ją i zrobiłem wam cztery
dodatkowe pokoje na dole, do tego odnowiłem kuchnię i spichlerz żebyście nie
musieli stołować się w gospodzie.” Dodał z dumą.
„Wiesz.. starczyłoby nam tylko miejsce do spania i jakiś mały magazyn na
nadprogramowy ekwipunek, to wszystko.. Przecież i tak spędzimy tu raptem kilka
dni, a potem to miejsce będzie stało puste..” powiedziała nieco onieśmielona
rozmachem inwestycji Devana.
„Nie ma się czym przejmować.. Większość tego wyniosłem z pokoju Noda.. Nie
miałem tego gdzie dać a wyrzucić było szkoda więc..” powiedział Alex
zawieszając głos.
„Musioł mieć nieźle dupny ten pokój..”
mruknął Iwan.
„Zajmował całe piętro nad restauracją.. Dziewczęta chętnie się tam przeniosły
więc teraz cała ta buda jest do waszej dyspozycji.” Odparł Alex.
„Mimo wszystko nie musiałeś aż tak inwestować..” zaczęła Devana nieco
onieśmielona rozmachem z jakim została urządzona nasza tymczasowa kwatera.
„Ani grosza nie dałem z własnej kieszeni.. A jeszcze trochę zostało więc jeśli
chcecie to mogę się tym zaopiekować na jakiś czas.. Zainwestuję tu i ówdzie a
potem odpalę wam procent.. Co wy na to?” powiedział prum.
„Nie rozumiem..” powiedziała kompletnie skołowana bogini.
„Och.. Po waszym wyczynie w Reanore okazało się że kilku moich dobrych klientów
odzyskało zaginione córki, więc chcieli się wam jakoś odwdzięczyć..”
wytłumaczył Alex.
Czyli że to echo sprawy Goldburga.. przeszło mi przez myśl..
„Noo .. dobrze..” zgodziła się bogini.
„A tak z ciekawości.. to „trochę” co zostało.. to ile tego jest?” spytał Iwan.
„Jakiś milion valis.. Z małym haczykiem.. Nie mam pełnych danych bo datki wciąż
spływają..” odparł Alex.
Iwan tylko sapnął, a Oren aż otwarł usta ze zdumienia.
„Uh.. Jeśli to dla ciebie jest „trochę” to ile wynosi „dużo”?” spytał Darren.
„Nie patrz na to w ten sposób..” powiedział Alex.
„Im większy biznes kręcisz tym większymi kwotami obracasz, ale to nie znaczy że
od razu jesteś bogatszy.. na same wypłaty dla służby idzie mi tygodniowo ponad
dwieście tysięcy val więc.. to tylko kwestia skali..” powiedział.
„No, ale nie przyjechaliście tu dla rozmów o biznesie. Rozgośćcie się, a za
dwie godziny podamy kolację..” dodał.
„Nie ma potrzeby kłopotać służby.. Skoro mamy tu kuchnię, to sama coś
upichcę..” powiedziała Devana.
„No tak.. W takim razie .. Dobranoc. Gdybyście mnie potrzebowali, to wiecie
gdzie mnie szukać..” powiedział nieco stropiony.
„Miałam nadzieję że dasz się zaprosić i zjesz z nami..” powiedziała Devana.
„Bardzo chętnie!” zgodził się skwapliwie.
„Więc jak mówiłeś – za dwie godziny.” Powiedziała bogini.
Alex skinął głową, ukłonił się i wyszedł zostawiając nas samych.
„Co myślisz?” spytała mnie Devana.
„Cóż.. To miłe że mamy kwaterę tylko dla siebie.. choć szkoda że przez nas
dziewczęta musiały się przenieść..” zacząłem.
„A tobie tylko dziewczęta w głowie!! Co, żal ci że już żadna nie otworzy ci
drzwi w samej halce?!!” krzyknęła Devana po czym zdzieliła mnie w głowę
chlebakiem..
„Niee.. przecież nie to miałem na myśli..” zacząłem się bronić..
„Jasne.. Nie to.. zbereźniku.. A ty co się tak szczerzysz?” Devana zmieniła
nagle obiekt zainteresowania.
„To przez ciebie Blake się tak zepsuł.. Jakbyś tyle o atrybutach Demeter nie
nawijał to chłopak w dalszym ciągu byłby normalny..” zbeształa go bogini.
Kątem oka zauważyłem jak Lea i Norien odruchowo zerknęły na swoje dekolty..
Devana wyglądała na nieco poddenerwowaną, ale widać było na jej ustach cień
satysfakcji..
Cóż.. Lea skrzętnie skrywała swoje krągłości pod koszulą zapiętą niemal pod
samą szyję, a niewielki dekolt Norien w zasadzie niczego nie odsłaniał.. Za to
posłuszny zdrajca Devany już chwilę temu się poddał, i w teraz tylko jeden z
jego kumpli pilnował by jej atrybuty nie wymknęły się z objęć ciasnej bluzki…
„W każdym razie – wy śpicie na dole, a dziewczęta biorą górę.” Zarządziła.
„I ŻEBY MI WASZA NOGA NA PIĘTRZE NIE POSTAŁA!!!!!” dodała dobitnie.
Kiwnęliśmy głowami na zgodę, po czym każdy z nas udał się do swojego pokoju.
…….
„Cóż.. teraz rozumiem dlaczego wolicie własną kuchnię..” powiedział Alex gdy
skończyliśmy kolację.
„Może .. kiedyś podesłałbym ci szefa kuchni na małe szkolenie.. Za opłatą
oczywiście..” zapytał nieśmiało Devanę..
„Haha.. Dobrze.. ale będziesz musiał „trochę” zabulić..” powiedziała bogini
jednocześnie robiąc cudzysłów palcami.
„Uups.. Nie wiem czy będzie mnie stać..” odparł Alex mrużąc oczy.
Wszyscy buchnęliśmy śmiechem.
Fakt. Dziewczyny się postarały.. Z resztą nie tylko one.. Darren również zaoferował
się pomóc, bo i tak chciał najpierw sprawdzić składniki na wypadek jakiejś
„niespodzianki..”
Wyszła im całkiem niezła kolacja jakiej podobno Alex jeszcze nie jadł, choć
miał okazję ucztować w posiadłościach kilku znamienitych osobistości…
Jednak teraz przyszła pora na wieczorne pogaduchy.. czyli to, po co tak
naprawdę przybyliśmy na Rozstaje…
„Wienc muwis ze uni wszytcy na zachód jadom?” spytał Iwan.
„Tak.. Podobno Fart na potęgę najmuje
ludzi..” potwierdził Alex.
Mówiąc „wszytcy” Iwan miał na myśli całą zgraję najemników
która koczowała w obrębie ostrokołu Rozstajów.
Dla większości z nich brakło miejsca w hotelu, więc rozkładali się gdzie
popadło, tak, że pod palisadą praktycznie nie było wolnego miejsca..
Ochrona Alexa ledwo zipała starając się utrzymywać wśród nich jako taki
porządek, jednak i tak nie obyło się bez kilkunastu incydentów, przez co
miejscowy lazaret pękał w szwach.
Tylu ludzi na raz, na małej przestrzeni, a w dodatku w pewnym sensie wszyscy są
dla siebie nawzajem konkurencją.. To musi wywoływać konflikty…
„Wiesz skąd taka aktywność Farta?” spytałem.
„Cóż.. podobno odkrył niespotykane złoże diamentów i potrzebuje mnóstwo ludzi
do pracy i ochrony.. ale.. nieoficjalna wersja głosi że przypadkiem obudził w
górach jakieś prastare zło i montuje armię by się mu przeciwstawić..” odparł
Alex.
„Trudno powiedzieć która z tych wersji jest prawdziwa..” dodał.
„W zaaa..a..saa..a.. dzie .. obie .. Hep .”
powiedział Ichiro, który właśnie wtoczył się do salonu.
Był kompletnie pijany. Ledwo stał na nogach i z biedą składał słowa.
Skinąłem na Darrena.
Ten wstał od stołu, po czym wziął go pod ramię i zaprowadził na zaplecze.
Chwilę później dał się słyszeć odgłos gwałtownego wymiotowania.
Dziewczęta spojrzały po sobie zniesmaczone, ale zmroziłem je spojrzeniem.
„Dajcie mu chwilę.. Odtrutka Darrena postawi go na nogi a wtedy dowiemy się
wszystkiego..” powiedziałem twardym głosem.
Ichiro nie był kimś kto urżnąłby się podczas pierwszej misji.. Za jego stanem
musiał kryć się jakiś powód.
Po około pół godzinie wrócił do nas, blady jak ściana i podtrzymywany przez
Darrena.
Opadł ciężko na krzesło i zanim cokolwiek powiedział wypił duszkiem dwie
szklanki soku.
„To.. jest chore..” powiedział ciężkim głosem.
„Nie wiem czego dodają do piwa, ale odmóżdża błyskawicznie.” Dodał po chwili.
Darren podał mu miksturę zdrowia, a ten, wychylił ją jednym haustem.
Po chwili mógł już normalnie rozmawiać.
„Przepraszam za mój stan.. Musiałem wtopić się w otoczenie..” zaczął.
„Na początek muszę się przyznać ze przerżnąłem w karty ponad trzysta tysięcy..”
powiedział czekając na naszą reakcję.
„Dowiedziałeś się czegoś?” spytała Devana całkowicie ignorując jęki
zaskoczonych dziewcząt.
„W skrócie – Ktoś pod bokiem Farta próbuje kręcić jakiś swój własny, lewy
interesik..” powiedział.
„Nie byli zbyt rozmowni, dopóki nie
zacząłem przegrywać.. Trochę w górę, więcej w dół, trochę piwa, wódki.. Okazało
się że jestem swój chłop, więc czegoś się dowiedziałem..” powiedział otrzepując
się na samo wspomnienie.
„Kiedy powiedziałem im że jesteśmy drużyną łowców i jedziemy do Orario by
załapać się do jakiejś Familii, podszedł do mnie jeden gość i zaproponował
partyjkę kościanego pokera..” zaczął opowiadać. Ichiro.
…….
„To mówisz że do Orario jedziecie..” zapytał.
„Noo.. Podobno jak się do Familii zapisać to można hep.. łatwo level wbić i potwory ciukać aż miło..”
powiedział Ichiro czkając.
„Stawiam dziesięć..”
„Wchodzę..”
„Tysięcy..”
„Hę?”
„Chłopie.. tu gra idzie o prawdziwe piniondze.. Życie stawia się na szali a nie
jakieś śfistaszki..” powiedział.
„Niech będzie..” powiedział Ichiro rzucając na stół dwanaście tysięcy.
„Przebijam..”
„Rzucaj.”
„Uuuch.. Kiepsko.. Druga runda.”
….
„Słabo.. Tym razem wdupiłeś. Grasz jeszcze raz?”
„Noo.. Przecież trzeba się odegrać..” powiedział Ichiro stękliwym głosem.
„Hehe.. Lubię cię chłopie.. Równy z ciebie gość..”
…
…
„By to szlag..”
„Raz na wozie, raz na babie.. hehe ..”
„Kto nie ma szczęścia w grze.. ten nie ma pieniędzy na miłość..”
„Dobrze powiedziane.. Coraz bardziej mi się podobasz..”
„Co z tego jak kości mnie nie lubią.. Hep
!”
„Aaa.. Do tego Orario to po co jedziecie?
Dam dwadzieścia..”
„Dwadzieścia trzy.. Noo... przecież mówiłem.. do familii się zapisać..”
„Ale po co wam to..?
…
…
„O! Mówiłem ze się uda?! Hep!! ”
„Psim swędem.. To po co do tej Familii chcecie?”
„Do lochu zejść, level wbić, potwory ciukać a nie na roli zapieprzać..
Piętnaście..”
„Niech będzie dwadzieścia.. Wchodzisz..?”
„No ba.. A wy gdzie jedziecie?”
„Na zachód.. Fart nową kopalnię otwiera.. Ochronę potrzebuje.. Dwadzieścia
pięć..”
„Dam trzydzieści. A na co mu .. hep ..
taka ochrona?”
„Podobno w jego kopalni potwory się lęgną to i potrzebuje ludzi co je ubić radę
dadzą.. Trzydzieści pięć..”
„Rzucaj.. … No.. ale bez falny to z potworami będzie dupa..”
„Bez falny tak.. Ups.. Mam dwie pary..”
„To mówisz że…. Para.. cholera.. Że robicie Familię?”
„Nie dla wszystkich.. Stawiam trzydzieści..”
„Znaczy.. macie boga za sobą?”
„Uhm.. Wchodzisz?”
„No.. trzydzieści.. rzucaj.. Ale takiego prawdziwego? z Orario?
„Nie.. nie z Orario.. Ale Falna taka sama więc chyba nie będziesz
wybrzydzać..?”
„Szlag.. zaś wdupiłem.. Ale oferta się zdaje całkiem dobra.. I nie trzeba się
aż do Orario kulać.. Tylko nie wiem czy wszyscy będą chcieli iść.. hep !”
„Zbierz chętnych i spotkamy się przy Ravenpick podczas następnej pełni..”
„Gdzie to .. hyp .. jest?”
„Jak wyjedziesz zachodnią bramą, to na rozwidleniu skręcisz… Szlag.. Do rana
zapomnisz.. Narysuję ci to.. Masz kawałek pergaminu?”
…..
„Więc to prawda.. Gdzieś tu buduje się następna Familia…”
„Na to wygląda.. W dodatku szybko rosną w siłę, bo rekrutują kogo się da..”
„I co teraz?”
„Nico..” powiedział Iwan przysłuchując się naszej panice.
„Spytajcie Orena jak wygląda starcie armii pierwszopoziomowców z doświadczonymi
poszukiwaczami przygód..” powiedział.
„Bez szans..” mruknął Oren.
W pamięci wciąż miał tamten obraz, gdy Gareth Landrock płazem topora wysyłał na
zaplecze coraz to nowe zastępy żołnierzy…
„No. I tego trza się trzymać..” stwierdził krasnolud.
„Jak co do czego przyjdzie to przykryją nas czapkami..” mruknął Darren.
„Trochę parujących flaków rzuconych tu i ówdzie skutecznie obniży morale
bohaterów.. Czapki przydadzą im się na łapanie obiadu..”
„Ichiro! Jak możesz?!” uniosła się Devana.
„Wybacz Pani.. Jednak to prawda. Banda najemników nie będzie mieć skrupułów i
jeśli tylko dojdzie do sytuacji konfliktowej na pewno zaatakują bez mrugnięcia
okiem, ale gdy tylko zorientują się że stają naprzeciw mocniejszego
przeciwnika, natychmiast zrejterują.. Taki urok najemników..” powiedział
Ichiro.
„Co prowda to prowda. Do tygo nie jadymy na razie w tamtom strone, wienc nie
musymy się tym martwić.” Zgodził się z nim Iwan.
„Moje dziewczęta kręcą się pomiędzy klientami i coś tam słyszą..” zaczął Alex.
„Jak na razie prawie cztery setki poszły w tamtą stronę..” dodał nieco
strapionym głosem.
Zagryzłem wargi..
Fakt.. Gdyby liczyć przeciwnika w dziesiątkach to scenariusz Ichiro byłby
możliwy do wykonania, ale co gdyby przyszło nam stanąć przeciw setkom..?
„Cóż.. Większość i tak jedzie tam tylko do kopalni.. Fart zaproponował całkiem
dobre stawki a jedynie nieliczni zdaja się szukać.. innej.. pracy.” Powiedział
Alex widząc nasze zmartwione miny.
„Uhm.. Niestety ci nieliczni, zdają się być najgorszymi szumowinami pod
słońcem” dodał Ichiro.
„Jak wyglądają nasze szanse?” spytałem po chwili milczenia.
„Chodzi ci o konfrontację?” Spytał Ichiro.
Kiwnąłem głową.
„Cóż.. Jeśli wszyscy są na pierwszym to nie ma problemu, damy radę ale.. heh.. Jeśli część z nich była uśpiona
jak ja.. możemy mieć problem.. Nie wiemy ilu niedobitków Evilus błąka się po
świecie i co akurat robią.. a niektórzy przecież byli całkiem.. mocni..” powiedział z lekkim
zamyśleniem.
„Na razie za dużo niewiadomych..” zaczął Darren.
„Nie wiemy czy Fart faktycznie dokopał się do skarbu, czy może znalazł wejście
do Dungeonu.. nie wiemy czy nowa familia powstaje pod jego jurysdykcją, czy nie
ma o niczym pojęcia.. Za mało wiemy..” dodał.
„Jednak wszystko wskazuje na to, że zaprowadzenie spokoju w Lotril będzie
wymagać wiele pracy..” powiedział na koniec.
„Nowy magazyn właśnie się buduje.. Za pół roku będę mógł przenieść wszystko i
przerobić stary tak, by dać wam więcej kwater..” powiedział Alex.
„Nie mam zamiaru budować armii..” powiedziała Devana.
„Tak na wszelki wypadek.. gdybyś jednak musiała..” powiedział Aleks mrużąc
oczy.
„Zawsze z tego mogę później zrobić drugi hotel czy coś..” dodał mimochodem,
jakby starając się umniejszyć sprawę..
„Następna pełnia będzie gdzieś za tydzień więc.. mamy trochę czasu żeby
odsapnąć, ale będzie lepiej jeśli przez ten czas nie będziemy za bardzo się
wychylać. Potem ruszymy w stronę Reanore. Nadłożymy dzień drogi ale musimy
uwiarygodnić swój kierunek” Powiedziałem.
„Beze mnie.” Powiedział Ichiro.
„Ja przyłączę się do najemników.” Dodał.
„Nie. Gdy cię odkryją możesz stracić
życie..” powiedziałem stanowczo.
„Nie zapominaj że jestem łowcą trzeciego poziomu.. Nie tak łatwo mnie zabić..”
odparł z uśmiechem.
„Podobno miałeś mnie chronić..” powiedziała z przekąsem Devana.
„I taki mam zamiar.” Odparł Ichiro.
„Gdy wrócicie będziecie potrzebować tak wiele informacji jak to tylko możliwe,
a skoro już pozyskałem ich zaufanie, to szkoda było by tego nie wykorzystać..”
dodał.
„Nie narażę nikogo na takie ryzyko.” Powiedziałem twardo.
„Nie masz wyboru.. To.. najlepsza opcja..” odparł.
„Ja sam nie chcę.. Dopiero co wstąpiłem do Familii a zamiast nacieszyć się
obecnością Bogini idę między wilki..” powiedział Ichiro.
„Wilki nie są wcale złe..” powiedziała cicho Lea..
„W sumie.. tak.. W porównaniu do nich .. wcale nie są..” mruknął Ichiro.
„I tak uważam że to zły pomysł..” powiedziałem.
„Jesteś kapitanem więc to ty decydujesz.. Ale szkoda by było przepuścić taką
okazję do zebrania informacji..” odparł Ichiro.
„Zaufaj mi.. Dam radę..” dodał.
Kiwnąłem głową na zgodę.
„Cóż.. Dziękuję za kolację. Była wyśmienita.” Powiedział Alex wstając od stołu.
„I jeszcze jedno.. Znacie tą gazetę.. Wieści
Lotril ..?” spytał.
Kiwnąłem głową.
Kto by tego choć raz w rękach nie miał..
Podrzędny szmatławiec wypchany po brzegi rubrykami towarzyskimi i reklamami
nalewek na przedłużenie erekcji..
„Polecam subskrypcję.” Powiedział Alex.
„Mam u nich.. rabat na ogłoszenia, więc postaram się przemycić wam trochę
informacji jak tylko zdołam.. Szukajcie pod reklamą mojego zajazdu.” Dodał.
„Dobrze. I .. Dziękujemy.” Powiedziałem podając mu rękę.
„Nie dziękuj..” powiedział Alex.
„Mam w tym swój.. całkiem spory interes.” Dodał mrugając okiem.
„Co ci chodzi pod tą czupryną?” spytał go podejrzliwie Iwan.
„Jeśli wam się powiedzie, to dzięki waszej obecności więcej ludzi tu się
osiedli więc z czasem powstanie tu całkiem spore miasto. Nazwę je.. Alexandria.. Od mojego imienia
oczywiście..” Powiedział z uśmiechem.
„Oczywiście.” Przytaknął krasnolud z poważną miną.
„W każdym razie, powodzenia życzymy.” dodał, poklepując go protekcjonalnie po
ramieniu gdy odprowadzał go do wyjścia.
„Na twoim miejscu bym się z niego nie nabijał..” powiedział Ichiro gdy zamknęły
się za nim drzwi.
„Ludzie szukają bezpieczeństwa, a obecność silnej familii je zapewnia, więc..
jego rozumowanie ma sens. Poza tym.. Jeśli nam się nie powiedzie.. będzie się
musiał układać z wygranym lub.. porzucić to miejsce. W sumie to dużego wyboru
nie ma.. ” Dodał.
No tak.. jeśli spojrzeć na to z tej strony…
„Przynajmniej mamy miejsce do którego możemy zawsze wrócić.” Powiedziałem.
„Tak.. Nasze miejsce..” powiedziała cicho Norien.
Miejsce w którym pierwszy raz od dawna nikt nawet nie zapytał o jej wygląd czy
pochodzenie…
Rozejrzałem się po holu..
Gdy weszliśmy tu po raz pierwszy to widok tego miejsca, zwłaszcza po remoncie,
trochę mnie przytłoczył, ale gdy już oswoiłem się z nim to.. muszę przyznać –
wygląda przytulnie.. Zwłaszcza gdy wypełniony jest głosami ludzi na których mi
tak zależy…
„No! Ale nam też czas do łóżek!!
Nacieszcie się odrobiną luksusu, bo następny raz będzie może za pół
roku..” powiedziałem spoglądając w kierunku dziewcząt.
Skinęły głowami jak na komendę, po czym zniknęły jak sen jakiś złoty…
Po chwili z pięterka zaczęły dobiegać odgłosy zachwytu, gdy dziewczęta
eksplorowały swoje prywatne gniazdka..
Nie ma się co dziwić.. Sam tęskniłem za wanną w której mogłem zanurzyć się po
szyję w gorącej pachnącej wodzie… Znaczy.. Tylko za wanną.. raczej..
…***…
Jak na razie nikt z nich nie zareagował w żaden negatywny sposób na nasz widok.
Jeszcze nim weszliśmy na salę sprawdziłem wszystkich Skupieniem , zwłaszcza obsługę, jednak wszyscy zachowywali
obojętny, trochę ciekawski, ale jednak neutralny stosunek do wszystkich gości
włączając nas.
Szukałem najdrobniejszych oznak zdziwienia, zaskoczenia czy też strachu – bez
powodzenia.
Usiedliśmy jak ostatnio, pod ścianą, niedaleko wejścia do kuchni.
Po chwili podeszła do nas Nisee..
„Tak się cieszę że nic wam nie jest! To cudownie że wróciliście!!” powiedziała.
Całe jej ciało mówiło jak bardzo się ucieszyła na nasz widok.
Za to Darren niespokojnie się wiercił na swoim siedzisku, jakby nagle dostał
owsików..
Nim zdążyłem go zapytać co się stało, Nisee podeszła do niego by przyjąć
zamówienie.
Wtedy wstał, cały czerwony na twarzy i pokłonił się głęboko przed nią.
„Przepraszam! Tak bardzo mi przykro z powodu mojego zachowania! Proszę o
wybaczenie!” powiedział, po czym sięgnął za pazuchę i wyjął niewielki (i trochę
niestety zmęczony przebywaniem w ukryciu) bukiecik kwiatów, całkiem podobnych
do tych jakie Iwan zwykł dla niej zbierać..
Ukradkiem zerknąłem w stronę Iwana spodziewając się jakiejś gwałtownej
krasnoludzkiej reakcji, jednak ten tylko siedział przy stole i patrzył na całą
scenę z uśmiechem.
Dziwne.. przemknęło mi przez głowę, jednak nie odezwałem się słowem.
Za to Nisee wyglądała na kompletnie zaskoczoną..
„Aaale.. Ja .. Ja nie wiem o co..” zaczęła, Jednak Darren przerwał jej słowami:
„Ponad rok temu.. obraziłem cię tutaj przy wszystkich.. Jak głupi dałem się
podpuścić ludziom z którymi wtedy tu byłem! Naprawdę .. Tak mi przykro..”
powiedział.
„Och!! Przypomniałeś mi..” powiedziała dziewczyna, a Darren pochylił się
jeszcze niżej.
„Wiec to byłeś ty.. To.. było tak dawno
.. Jeszcze to pamiętasz?” spytała.
„Nie mogłem sobie wybaczyć głupoty..” powiedział Darren.
„Nie gniewam się.. zwłaszcza po przeprosinach..” powiedziała z uśmiechem.
„Ale ze swojej strony...Ja też chciałam cię przeprosić.. Zbyt gwałtownie wtedy
zareagowałam..” powiedziała.
„Nie!! Wcale nie!” powiedział trochę zbyt głośno Darren, aż ludzie zaczęli
zerkać ciekawsko w stronę naszego stolika.
„Należało mi się! Nikomu nie wolno tak traktować kobiety.. a ja.. zachowałem
się tak głupio..” powiedział.
„Dziękuję.. i .. Przeprosiny przyjęte.” Powiedziała z uśmiechem Nisee wyjmując
z jego dłoni umęczone kwiatki.
„A teraz powiedz mi czego sobie życzysz..” dodała szykując się do zapisania zamówienia.
„Więc.. może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na.. spacer.. po pracy?”
powiedział nieśmiało Darren podnosząc trochę głowę.
„A temu tylko jedno w głowie!” krzyknęła Devana po czym zdzieliła go w potylicę
aż walnął czołem w stół.
„Myślałam że będę miała porządną Familię, ale co jeden z was to gorszy!’
piekliła się targając go za uszy.
„Myślisz że gdzie przyszedłeś?! To jest restauracja a nie.. heh!!!.. RESTAURACJA! Zrozumiał?! ”
krzyknęła jeszcze raz rozeźlona bogini.
„Spokojnie.. przecież on nic takiego..” zacząłem chcąc go bronić, ale jedynie
zwróciłem jej gniew w swoją stronę.
„Tak!! Ty też masz zamiar iść na SPACER?!” powiedziała podniesionym głosem
stając nade mną, a guzik w jej bluzce tuż przed moją twarzą sprawiał wrażenie
jakby był o nitkę od wybicia mi oka..
„Z przyjemnością.. Kończę o czwartej..” powiedziała do Darrena Nisee
przerywając wybuch bogini.
„Ale teraz muszę przyjąć zamówienie na śniadanie.. osobiście polecam omlet –
świetnie dziś kucharzowi wychodzi..” dodała z uśmiechem.
„W takim razie poproszę.” Powiedział Darren.
Po tym jak wyglądał sądziłem, że zgodziłby się nawet na kaktusa w sosie
własnym, byle to się już skończyło.
„Dla mnie też.” Powiedziałem, by nie przeciągać.
„Więc.. Omlet razy dwa.. wróć.. trzy ( Devana też podniosła rękę) i raz to co
zwykle. Będzie za piętnaście minut!” powiedziała Nisee, po czym znikła na
zapleczu.
Po chwili wróciła z karafką wody i szklankami, a dla Iwana przyniosła duży
kufel piwa (na apetyt).
……
„W dalszym ciągu nie wiemy kto podał wam tamtą miksturę..” powiedziałem gdy
wyszliśmy.
„Nie frasuj się.. Chłopok wypyto nasom dziouche to się moze czego dowie.. O ile
nie wyleci mu to ze łba na tym Spacerze ..”
powiedział Iwan mrugając okiem.
Darren tylko kiwnął głową , cały czerwony na twarzy, a ja znów zerknąłem na
Iwana z zaciekawieniem..
Coś mi tu naprawdę nie pasowało…
Iwan wyglądał na.. zadowolonego..
Jednak nie to było najgorsze.
To właśnie zachowanie Nisee spowodowało że byłem całą tą sytuacją co najmniej..
zaskoczony.
Szczerze mówiąc była moim głównym podejrzanym, bo tylko ona wiedziała do
którego stolika trafią dania przygotowane przez kucharzy..
A tu nagle, jak gdyby nigdy nic cieszy się na nasz widok i umawia z Darrenem..?
A na to wszystko Iwan obserwujący całą tą sytuację z uśmiechem…
…..
„Idziecie potrenować?” spytała Devana widząc jak zbieramy się do wyjścia.
„Tylko ja i Iwan.. Ichiro bierze resztę na trening strzelecki..” odparłem.
„Uważajcie na siebie.. Diabli wiedzą jakie kreatury pętają się po okolicy.”
powiedziała patrząc na nas z uwagą.
Skinęliśmy głowami, po czym zniknęliśmy za drzwiami.
W planach mieliśmy trening, jednak mnie frapowała zupełnie inna sprawa…
„Iwan.. co jest między tobą i Nisee?’ spytałem gdy odeszliśmy kawałek od
palisady.
„Znacy.. ło co ci chodzi?” spytał zdziwiony krasnolud.
„No wiesz.. Zbierasz jej kwiatki, a ona traktuje cię inaczej niż innych
gości..” powiedziałem niby od niechcenia.
Wszystko we mnie aż drżało ze zniecierpliwienia by tylko rozwiać tą mgłę
tajemnicy..
„Noo.. Nic takigo.. żebyś se przypadkiem nie mysloł że jo.. tego..” zaczął
trochę się plącząc.
„Więc o co chodzi z tymi kwiatkami?” spytałem.
„Jak zek jom piewsy roz zobacył w gospodzie, to mi się łod razu Mari
wspomniała..” zaczął.
„Jakby my mogli mieć dzieci, to naso córka pewnie tak by wyglądała..”
powiedział krasnolud, a oczy trochę mu zawilgły.
„I łuna tyż mie chyba lubiła, bo zawse była miła i ucynno, siadała przi stole
jak miała kwile i pytała jak było na szlaku, cy zek zaś jakigo potwora ubił, cy
Klemens zdrowy..” przerwał na chwilę pociągając nosem.
„Ino ze zawdy jakosik smutno była.. Nojpirw zek nie wiedzioł cymu, len kiedysik
zek przipadkiem usłysoł jak idne kelnerki ło niei gadały.. Ze łuna je gupio, ze
ceko az jaki ksienciunio go niei przijedzie na biołym kuniu z kwiotkami, a kiem
sie do niei jaki bogaty kupiec zalyco to una zawdy go z kwitkiem pusco i nawet
piniendzy łod niego nie kce..” powiedział Iwan.
„No.. a ze w tei dziurze ło ksiencia z bajki racej trudno, to zek se pomysloł
ze chocioz jei kfiotki prziniose.. Uciesyło się dziewce
co niemiara, wyściskało mie jak łojca, a na łobiod żek takom porcje dostoł, że
do wiecora ledwo zek się rusoł..” dodał
klepiąc się po brzuchu.
„No i tak już łostało.. Co zek tu jes, to zawdy jei kwiotki niose coby się jei lepiej na sercu zrobieło, a łuna mie
zawdy tak zaopatrzy ze hej!..” powiedział.
„Ino.. ze mi gupio casem, bo przeze mnie dziewce zodnyk zalotników ni mo..”
dodał trochę stropiony.
„Wszyscy myślą że wy.. no..” nie wiedziałem jak zapytać.
„Eee.. niii.. chyba niii .. ino ze roz jak mi piwo prziniesła, jedyn dupek ze
drugigo stolika jom w zadek klepnoł.. Troche zek się zeźlił.. przybiłek mu tom
renke widelcem do stołu, a tyk dwók co mu na pomoc skocyło zek wyje.. khm.. z
knajpy.. razem z dźwierzami i połowom futryny.. Tymu teroz som tam te fikuśne
dźwierka co się na łobie strony łotwierajom.. hehe ..” powiedział z uśmiechem Iwan.
„No.. ale potym żek tego gościa złapoł za gardło, ścisnoł az mu gały wysły i
zek zapowiedzioł, ze jak jom jesce roz kto dotknie, to mu łeb u samej rzyci
upier.. znacy.. urwe.. No.. i tela z tego beło..” powiedział krasnolud.
„Łod tamtyj pory dziewce mo spokój, ino ze.. już nawet nik się do nij nie
zalyco bo robiom pod siebie ze strachu..” mruknął na koniec.
„To dlatego powiedziałeś Darrenowi o tych kwiatkach..” powiedziałem
przypominając sobie jego bukiecik.
„Dobrze chłopokowi z łocu patrzy, a i łuna jes dobro dzioucha, wienc.. Niek se
pospacerujom.. może do cego dojdom..” odparł Iwan mrugając okiem.
„No, ale jużżeśmy na miejscu, to się szykuj bo..”
Whhooosh!!! Ledwo się uchyliłem przed jego pięścią.
Zaatakował znienacka, nie dając mi nawet sekundy na przygotowanie.
Straciwszy równowagę odchyliłem się zbytnio do tyłu, więc wybiłem się z całej
siły lewą nogą i odskoczyłem od niego saltem.
Ruszył za mną natychmiast, a jego prędkość i precyzja ruchów wskazywały że..
Niemożliwe.. Nie zrobiłby tego..
przemknęło mi przez głowę, ale nie miałem czasu nawet pomyśleć. Potężny cios
pięścią w brzuch wybił mi powietrze z płuc i czerwone płaty zaczęły mi latać
przed oczami.
Na szczęście zadziałał instynkt.
Skupienie odpaliło się jakby samo, dzięki czemu uniknąłem ciosu w głowę.
Mimo że nie trafił, poczułem ten potężny ruch powietrza tuż przy mojej twarzy.
Gdyby mnie dosięgnął, mógłbym zapomnieć o ślubie Olafa. Prawdopodobnie żadna
normalna mikstura lecznicza nie doprowadziłaby mnie na czas do poprzedniego
stanu.
Odruchowo podciąłem mu nogi i przewrotem odskoczyłem jak najdalej.
Zamiast walnąć o ziemię jak worek kartofli, wygiął się jak tylko mógł do tyłu i
praktycznie zrobił pół salta.
Odbił się rękami od ziemi i gdy zacząłem się prostować po przewrocie –
zobaczyłem go tuż nad sobą, jak kolanem mierzy prosto w moją pierś.
Błyskawicznie wykonałem prawą nogą ruch, jakbym szykował się do kopnięcia z
obrotu, jednocześnie przedramionami starałem się odbić jego nogę.
THUDD!!! Walnęło, a kurz przesłonił na moment
widoczność.
Dokończyłem obrót z zamkniętymi oczami, jednocześnie odbijając się od jego
pleców co pozwoliło mi złapać odrobinę dystansu.
Nie dał mi zaczerpnąć tchu.
Nie czekał aż kurz opadnie, tylko rzucił się od razu w stronę w którą
teoretycznie powinienem polecieć po odbiciu od jego pleców.
Jednak mnie tam nie było..
Gdy tylko nogi dotknęły ziemi wykonałem przewrót w przód by skrócić dystans.
Kiedy Iwan wypadł na mnie z chmury kurzu musiał upłynąć ułamek sekundy nim
zorientował się gdzie jestem.. tyle że ja byłem o dobre dwa metry bliżej niż
sądził..
Gheshh!! Moje stopy trafiły go prosto w pierś, wyrzucając
go na parę metrów w górę i w tył. Dzięki swojej masie i impetowi przeleciał
chyba z pięć metrów i walnął ciężko o ziemię.
Słyszałem jak stęknął, gdy się podnosił.
Nie czekałem aż się pozbiera.
Wykonałem szybki obrót szorując butem po ziemi by wzbić jak najwięcej pyłu po
czym odskoczyłem w bok.
Głuchy odgłos tąpnięcia w miejscu w którym przed chwilą byłem uświadomił mnie
że miałem rację.
„Używa Berserka..” szepnąłem ze zgrozą do siebie.
Podejrzewałem to po jego ruchach ale nie miałem pewności.
Jego zmysły były bardziej wyczulone, zręczność i siła wzrastały kilkukrotnie a
odczuwanie bólu malało prawie że do zera..
Nawet ze Skupieniem na najwyższych obrotach z ledwością udawało mi
się unikać jego ciosów. Jedynie dzięki różnicy w masie miałem jakąkolwiek
szansę, bo szybciej mogłem zmieniać kierunek..
Właśnie!! Nagłe olśnienie ogarnęło mój umysł.
Zmieniać kierunek..
Ja sam nic mu nie zrobię.
Fizycznie nie dam rady w żaden sposób uszkodzić Krasnoluda z wypasionym trzecim
poziomem szalejącym na berserku..
„Ja” nie dam rady..
Znów wykonałem półobrót i kryjąc się za obłokiem kurzu odskoczyłem w bok, i
jeszcze raz i jeszcze..
Chyba wyczuł moją taktykę, bo odstępy pomiędzy moim odskokiem a jego lądowaniem
dzieliły teraz jedynie ułamki sekund.
Dosłownie deptał mi po piętach..
I dobrze..
Whooshhh … ostatnia „miotła” i
odskok.
THUDD!! „Osz..qrwa….!!!”
Iwan chyba właśnie wyszedł z berserka.
K..K…Kkk .. rrr.. rrraaack!!!
Tuż obok niego zwaliła się złamana sosna.
Gdy opadł kurz dostrzegłem go jak stał obok resztek drzewa masując sobie pięść.
Po szczątkach pnia można było sądzić że wybił w nim dziurę wielkości sporego
arbuza gdzieś na wysokości półtora metra.
Biedne drzewo stało się przypadkową ofiarą naszego treningu..
„Całkiem nieźle..” mruknął Iwan wciąż dochodząc do siebie.
Po chwili sięgnął do holstera po miksturę leczniczą i pociągnął z fiolki mały
łyk, by złagodzić skutki uderzenia.
Po chwili zerknął na swoją pięść.
„Taaak.. Chyba się starzeję..” mruknął, po czym pomasował lekko kostki.
„Dałeś radę, nie powiem..” powiedział odwracając się w moją stronę.
„Odpaliłeś berserk..” powiedziałem z
wyrzutem.
„Ino troske..” odparł Iwan kręcąc głową.
„Tak, cobym doł rade sie kontrolować.” Dodał.
„Więc to nie był prawdziwy berserk..”
szepnąłem, a nogi zaczęły mi drżeć.
„No.. nii.. Normalnie w berserku bym pół tego lasu z korzeniami powyrywał..”
powiedział nieco stropiony krasnolud.
Muszę pochylić czoła przed tą potęgą..
Iwan cały czas się kontrolował a mimo to, choć działałem na granicy możliwości
z ledwością udało mi się go unikać..?
Jak silny on naprawdę jest?
A w dodatku..
„Więc skoro dysponujesz taka mocą, to dlaczego w Dirthall..”
„Dlaczego zawiodłem?” wpadł mi w słowo.
„Nooo..” zacząłem nie wiedząc jak się odnieść do „zawiodłem”.
„Rzadko go używam, bo problem z berserkiem jest taki, że nie poddaje się
kontroli.. Gdy już wejdziesz w ten tryb – tłuczesz wszystko wokół bez różnicy
czy to przyjaciel czy wróg do momentu aż uda ci się z niego wyjść , lub skończy
się mana..” powiedział z powagą.
„Dopiero w krypcie Jednorożca, gdy musiałem powstrzymać się przed zabiciem
Kursaga zdołałem dostrzec poszczególne fazy Berserka..” wyjaśnił.
„Lepiej późno niż wcale..” dodał po sekundzie.
„Nie wiem czy to osobny skill czy kolejny etap rozwijania umiejętności, ale..
Musiałem sprawdzić czy działa..” powiedział.
„Mogłeś mnie zabić..” powiedziałem cicho, a po plecach spłynęła mi lodowato
zimna kropla potu.
„Z Ichiro nie odważyłbym się spróbować..” powiedział krasnolud.
„Jednak twoje Skupienie pozwala ci przewyższyć ograniczenia poziomu przez co
były większe szanse że przeżyjesz..” wyjaśnił.
„A gdybym nie przeżył?” spytałem.
„Nas wszystkich czekałby taki sam koniec..” odparł z prostotą krasnolud.
„Nawet czwarty poziom nie pokona Dungeonu. A bez tego - cały nasz świat czeka
zagłada.” Powiedział z powagą.
„Powinieneś to już wiedzieć.. To, co jest naprawdę naszym celem..” powiedział z
powagą.
Skinąłem głową.
Czas nagli. Nie mamy czasu na użalanie się nad sobą, bo Dungeon nad nami też
się nie użali…
„To jeszcze raz.. Postaraj się mnie nie zabić..” powiedziałem.
Nie musiałem odskakiwać.
Potężne kopnięcie w pierś samo odrzuciło mnie na kilkanaście metrów.
Na środek polany..
Widać było że w tym trybie Iwan nie działa na oślep.
Kalkuluje na kilka ruchów do przodu.
Wiedział że jeśli odsunie mnie od drzew, to mocno ograniczy moją możliwość
przemieszczania się..
Darren będzie się musiał nieźle sprężyć żeby mnie z tego wykurować.. przeszło
mi przez głowę po kolejnym potężnym ciosie, którego nie zdołałem w całości
sparować… Gdyby nie pancerz pewnie miałbym teraz połamane żebra..
Przejechałem na czworaka dobre kilkanaście metrów żłobiąc bruzdy w młodej
trawie.
Iwan już pędził w moim kierunku nie dając mi ani chwili wytchnienia.
Nie miałem jak się odbić..
Miękka ziemia pokryta trawą to nie najlepsze podłoże do szybkiego startu.
A nawet jeśli spróbuję sparować cios, to nie zdołam nadać ciału wystarczającej
inercji by przekierować większość uderzenia w bok..
A gdyby tak.. w tych ułamkach sekundy myśli galopowały mi
przez głowę nie starając się nawet składać słów, zamiast tego komunikując się z
resztą umysłu błyskawicznymi migawkami obrazów..
GHHUUUMP!!! Głuchy odgłos zderzenia dwóch ciężkich
przedmiotów przetoczył się przez okolicę jak cichy grom.
Iwan upadł na skraju polany, a mnie odrzuciło kilka metrów w tył..
Przez chwilę leżałem otumaniony, jednak jakimś cudem zdołałem się podnieść.
Odruchowo sięgnąłem do holstera po podwójną miksturę Nahzy.
Mały łyk wystarczył żeby poziom many i życia zaczął znów powoli wracać do
normalnego stanu.
Podszedłem do Iwana.
Leżał na boku, i na pewno miał złamaną nogę.
Stęknął przez zęby gdy nastawiałem mu ją przed miksturą leczenia..
Musiałem, bo inaczej zrosła by mu się pod dziwnym kątem..
Po chwili otwarł oczy.
„Co zrobiłeś?” zapytał.
„Znaczy.. że .. Co zrobiłem?” spytałem zdziwiony.
„To ja się pytam.. Równie dobrze mógłbym kopnąć menhir..” mruknął Iwan masując
sobie nogę.
„Wiedziałem że nie sparuję, więc.. jakoś tak.. zebrałem manę w zbroi i się
zasłoniłem..” powiedziałem niepewnie.
„No tak!! Przecież!!.. Zebrałeś i zasłoniłeś..!!..” powiedział Iwan klepiąc się
z rozmachem w czoło.
„Noo.. W zasadzie tak.. to właśnie zrobiłem..” odpowiedziałem niepewnie na jego
sarkazm.
„Ja się pytam co zrobiłeś przed - bo efekt to ja czuję nawet pomimo tej
mikstury!” powiedział Iwan zezując na pustą fiolkę.
Jak miałem mu to wytłumaczyć?
Urywki obrazów migających mi w myślach jak błyski słońca między gałęziami drzew
podczas galopowania przecinką..
Janson tłumaczący właściwości Mithrilu..
Mabbet i jej wykład na temat właściwości
many..
Darren pokazujący mi rozdział w Anatomii Falny Crazy`ego..
Na to wszystko jakieś dziwne, niezrozumiałe odczucie posiadania wiedzy na temat
przekierowania many wplecione pomiędzy migawki z walk których nigdy nie
stoczyłem..
Tak jakbym nagle, w sytuacji stresu powiązał kilka luźnych wątków uzyskując ich
wspólny, zwielokrotniony efekt..
Najbardziej utkwił mi w pamięci obraz wojownika walczącego z potężnym golemem,
którego przed uderzeniami kamiennych pięści chroniła niewidzialna tarcza
energii..
„Czyżbyś zdobył Mana shield ?” mruknął ze zdziwieniem krasnolud gdy wytłumaczyłem
mu jak umiałem co się stało.
„Mana shield?” spytałem niepewnie nie wiedząc o co chodzi.
…..
„Magowie otaczają się czasem polem ochronnym złożonym z czystej many, które
pochłania obrażenia dopóki się nie wyczerpie. Nie lubią jednak tego czaru bo
pochłania dużo many która potrzebna im jest do innych czarów więc częściej
stosują kamienną skórę, która choć słabsza - działa podobnie ale nie zużywa
tyle cennej energii..” wyjaśnił Darren gdy dotarliśmy do naszej bazy.
„Jednak twoja zdolność to coś innego.. Działa podobnie do mana shield, ale
zamiast tworzyć barierę z many - nasycasz nią elementy zbroi zwielokrotniając
poziom obrony.. Pozostaje pytanie –
skąd to u ciebie..?” dodał patrząc na skrawek pergaminu z moim aktualnym
statusem.
Tuż pod Skupieniem pojawił się właśnie nowy czar –Titan pray.
Opowiedziałem im o tej dziwnej migawce w moim umyśle, tej z wojownikiem i
golemem.
„Wygląda na to, że w jakiś sposób możesz korzystać z doświadczenia tych którzy
przekazali ci część swojej excelii.. To pewnie przez ten Direct Link ..” powiedział w zamyśleniu Darren.
„Jednak uważaj – z tego co mówiłeś, jeden kopniak Iwana wydrenował prawie całą
twoją manę, wiec używaj tego jedynie w ostateczności..” dodał.
„To nie był zwykły kopniak..” mruknąłem.
„Iwan prawie że wszedł w berserk..” dodałem na wytłumaczenie.
„CO?!!!” krzyknęła zaskoczona Devana.
Zresztą nie tylko ona..
Ichiro sapnął ze zdziwienia, a Darrenowi szczęka opadła prawie do ziemi..
„Prawie robi jednakowoż różnicę.. ”
mruknął krasnolud.
„Raptem na pół gwizdka.. wielkie mi co.. Tak żeby tylko zyskać na szybkości nie
tracąc świadomości..” dodał patrząc w sufit.
„Mogłeś go zabić!!” powiedziała wzburzona Devana.
„Umm .. Rzeczywiście..?” Iwan bardziej spytał niż stwierdził, masując sobie jednocześnie nogę, jakby wciąż
odczuwał skutki tego złamania.
„A ty mnie namawiałaś żebym przystał do Gansehy..!!” powiedział ze śmiechem
Ichiro szturchając Devanę w łokieć.
„Przecież tam zanudziłbym się na śmierć..” dodał mrugając do mnie okiem.
„Nie wiem co cię tak cieszy..” powiedziała wciąż rozzłoszczona Devana.
„Pomyśl.. Drugi, który odparł ledwo powstrzymany berserk krasnoluda na
trzecim.. Orario przy tym może się schować.” Powiedział, po czym klepnął mnie w
ramię.
„Cóż.. teraz będziemy musieli wziąć cię w obroty razem bo inaczej nic się nie
poprawisz..” powiedział łowca.
Kiwnąłem głową.
Skupienie daje mi wielki bonus do zręczności a gdy teraz
dołożę tą ochronę z many to w pojedynkę żaden z nich nie da rady przełamać
mojej obrony.. Znaczy .. Nie bez użycia specjalnych zdolności..
Zresztą, znając Iwana nie zapomni tej lekcji i drugi raz nie zaryzykuje takiego
kopnięcia.
Jednak teraz..
„Dalej nie wiemy co się wtedy stało.. Darren.. Dowiedziałeś się czegoś?”
spytałem odwracając się w jego stronę.
„Noo… coś tam..” powiedział trochę zmieszany..
Widać po nim było, że wolałby chyba nie być wypytywany o szczegóły „spaceru”..
…***…
„Darren powiedział że chciałaś się ze mną spotkać..” szepnąłem w ciemność.
Mimo tego że pełnia była już blisko, chmury zasnuwające nocne niebo ograniczały
wysiłki księżyca bezskutecznie starającego się oświetlić okolicę..
Gdybym nie dostrzegł jej aury pewnie minąłbym ją, stojącą w załomie palisady i
wyglądającą w dal przez jeden z otworów strzelniczych.
„Kim jesteś Blake..?” odpowiedziała pytaniem.
„Naprawdę potrafisz wejrzeć w duszę?” spytała ponownie nie czekając na
odpowiedź.
Wciąż spoglądała w ciemność za palisadą.
„O mało was nie zabiłam.. Potrafisz to dostrzec?” spytała ignorując moje
milczenie.
„Nie umiem czytać w myślach..” odpowiedziałem licząc na ciąg dalszy..
Delikatnie powiał wiatr. Poczułem
delikatny zapach kwiatów. Taki sam jaki roztaczały bukiety od Iwana.
Przez chwilę milczała, jakby zbierała myśli.
Tuż nad nami bezszelestnie przeleciała sowa a jej nikły cień znikł pod okapem
baszty. Jedynie ciche pohukiwanie od czasu do czasu przypominało okolicy że
jest i czeka aż jakaś nieostrożna mysz zapuści się zbyt daleko od
norki.
………
„No zrób że coś! Za chwilę nam
wszystkich gości wypłoszą!” powiedział zmartwiony szef sali.
„Ale co?!” odparła nieco przerażona Nisee.
Nieraz widziała wstawionego Iwana, ale na jej widok zawsze się uspakajał i
starał się zachowywać poprawnie, a gdy prosiła by już poszedł spać, wstawał,
kłaniał się grzecznie i lekko chybocząc się na boki szedł do stajni..
Co prawda po drodze zawsze udawało mu się „przypadkiem” potrącić czy nadepnąć
co bardziej wrednych gości, jednak jego reputacja powodowała że jedynie
mamrotali ciche „nie szkodzi” i masując stopy czy ramiona wracali do
konsumpcji, starając się nawet nie zerkać w jego stronę.
Jednak dzisiaj było inaczej..
Oboje upili się na smutno i jedno
inspirowało drugie w sposobie wylewania żali..
Devana narzekała że Blake widzi w niej jedynie boginię, a Iwan..
Właśnie..
Iwan.
Od zawsze zwracał się do niej per „dziecko” ..
„Dziękuję ci dziecko”.. „Podejdź że tu dziecko..” „Takie dobre z
ciebie dziecko..” czy: „Witaj moje
dziecko, co tam na obiad?”
Zawsze myślała że to taki zwrot, którym starsi .. dużo starsi.. zwracają się
do.. dużo młodszych.
Iwan nie był jedyny.
Stara Floren , szefowa kuchni też jej „dzieckowała”, jednak w jej ustach brzmiało
to jakoś zwyczajnie, a gdy Iwan to mówił, to czuła się jakoś.. Specjalnie.
Uwielbiała go.
Szczególnie wtedy, gdy było niewielu gości, bo wtedy mogła usiąść przy nim i
słuchać jego opowiadań.
Zwłaszcza że po jakimś czasie jakby oswajał się z jej obecnością i zaczynał
znów mówić tą swoją śmieszną, krasnoludzką gwarą.
Opowiadał o swoich przygodach, tych ostatnich, a czasem tych z czasów
młodości..
O tym jak walczył z potworami w Dungeonie, i jak napadła go banda zdziczałych
wilkołaków..
Opowiadał o Marii..
Kiedyś wypsnęło mu się, że gdyby mogli mieć dzieci, to właśnie tak wyobrażałby
sobie ich córkę..
Przytuliła się wtedy do niego i wycałowała jego oba brodate policzki.
Wtedy też dowiedziała się że niektóre krasnoludy pocą się oczami..
I wtedy też uzmysłowiła sobie, ile ten krasnolud dla niej znaczy..
Zrozumiała ten narastający niepokój, który pojawiał się gdy Iwan zbyt długo nie
odwiedzał karczmy, i tą radość za każdym razem gdy jego sylwetka pojawiała się
w końcu w drzwiach.
W dodatku zawsze miał dla niej bukiet kwiatów…
Jako jedyny, nigdy nawet nie starał się zabiegać o jej względy, nie starał się
zdobyć jej dla siebie..
Zwyczajnie – ot, tak sobie, roztoczył nad nią swoją opiekę.
Nie była pewna swoich uczuć.
Z łomoczącym sercem wyczekiwała jego przyjazdu, i ze łzami w oczach obserwowała
jak znika za bramą.
Wmawiała sobie że to uczucia przybranej córki do przybranego ojca.. Jednak
czasem ..
Czasem przemykało jej przez myśl że mogła by spędzić z nim całe życie..
I ta nasza rozmowa na palisadzie, gdy wymknęła się z karczmy by trochę
ochłonąć..
Chwilę wcześniej, Iwan przypadkiem zwrócił się do niej.. inaczej niż zwykle..
Poprosiła go by już skończyli..
„Dobrze kochanie.. Dopijem i idziem spać.. Marii..” powiedział patrząc na nią
szklistymi oczami.
Wyszła, by zaczerpnąć świeżego, nocnego powietrza.
Do jej własnej niepewności dołączyła jego..
Kogo on w niej widział?
Niedoszłą córkę?
Avatara swojej żony?
Po trochu wszystkiego?
Po naszej rozmowie wróciła na salę, trochę bardziej pewna siebie, ale
jednocześnie zdeterminowana żeby poważnie z nim porozmawiać.. na drugi dzień.
Jednak gdy tylko weszła na zaplecze wszystkie plany szlag trafił.
Iwan właśnie kończył eksmitować pachołków Farta, a Devana dopingowała go w tym
czkając co chwila..
Nie była w stanie nic zrobić.. Oboje nakręcali się nawzajem.
Wtem podszedł do niej jeden z ludzi Farta, którzy trzymali się do tej pory z
dala.
„Nalej im po parę kropel do piwa, to pozasypiają.. Spokojnie.. nic im nie
będzie.. Używamy tego co piątek jak żołd wypłacą.. Inaczej wytłukliby się
między sobą i trzeba by znów rekrutować nowych..” powiedział podając jej fiolkę
i zerkając na siedzących pod ścianą młokosów.
Zrobiła jak mówił.. Nie bała się, bo kazał jej doprawić tak samo napoje Farta i
jego przybocznych..
Skąd miała wiedzieć, że ci nie tknęli już potem żadnych drinków..?
Gdy po miesiącu nie miała żadnych wieści o Iwanie, zaczęła się martwić..
Zwłaszcza, że z plotek wynikało że Fart ma się dobrze i planuje rozwijać
biznes.
Parę tygodni później przyjechali jacyś nieznajomi i wypytywali o Iwana a także
o drużynę przyboczną Farta..
Z tego co dowiedziała się od stajennych którzy przypadkiem podsłuchali ich
rozmowę przy koniach, to zniknął zarówno Iwan z drużyną, jak i ci, którzy
zostali wysłani by ich zlikwidować..
Z jednej strony zmroziła ją świadomość że być może przyczyniła się do śmierci
Iwana, a z drugiej strony – wieść o zniknięciu tamtych mogła świadczyć że może
jednak przetrwali..
…….
„ ... no i Darren wypaplał jej że mnie nie da się okłamać, więc chciała mi się
zwierzyć, żebym mógł potwierdzić że mówi prawdę..” powiedziałem na koniec.
„Równie dobrze mogła przy wszystkich..” zaczął Oren, ale Ichiro od razu go
zgasił:
„A ty jak coś przeskrobiesz to też od razu wybierasz publiczną pokutę?” spytał
podnosząc brew.
„Dokładnie.. Każdy z nas wolałby zwierzyć się komuś komu ufa niż kajać się
przed wszystkimi.” Powiedziała Devana.
„Poza tym, ocenę tej sytuacji najlepiej pozostawić bezpośrednio
zainteresowanym..” dodała patrząc na Iwana.
„To i tak była naso wina..” powiedział zmieszany krasnolud.
„Jakby my się tak nie zaprawili, to do nicego by nie dosło..” dodał po chwili.
„Nie do końca..” zaprzeczył mu Darren.
„Nie wiem czy pamiętasz, ale byłem wtedy z nimi.. Co prawda nie byłem
wtajemniczony w szczegóły bo nie należałem do ich familii, ale to że byliście
na celowniku to fakt..” powiedział.
„W końcu to Fart osobiście posłał nas żebyśmy..” przerwał zmieszany.
„No! Nie ma co rozpamiętywać przeszłości. Dobrze się skończyło a i dziewczyna
niewinna więc tylko się cieszyć!” skwitował Iwan.
„Problem w tym, że skoro my wróciliśmy, a ich drużyna nie, to może ściągnąć ich
wzrok na Nisee..” powiedział Darren.
„I co teraz? .. Cholera..” mruknął Iwan gdy dotarło to do niego.
„Więc Nisee tak czy inaczej będzie musiała zniknąć..” powiedziałem.
„Nie ma żadnej rodziny do której mogłaby pójść..” wtrącił Darren.
„Więc może..” zacząłem, ale przerwała mi Norien:
„A może zamiast decydować ZA NIĄ, tym razem zrobicie wyjątek i spytacie JĄ o
zdanie?” powiedziała nieco wzburzonym głosem.
„Ja z nią porozmawiam.” Powiedziała bogini.
„Jestem najbardziej obiektywna a w porównaniu do was ( samce) moje hormony nie
przesłaniają mi ogólnego obrazu sytuacji..” dodała patrząc na nas groźnym
wzrokiem.
Cóż..
Trudno zaprzeczyć..
Zarówno ja, jak Darren i Iwan, ucieszylibyśmy się gdyby mogła podróżować z
nami.. Choć każdy z ciut innego powodu..
„W tym przypadku to ja podejmę ostateczną decyzję.” powiedziała twardo Devana.
Skinęliśmy głowami na zgodę.
Znając Devanę - na pewno wybierze najlepszą opcję.
W końcu to.. Bogini..
…***…
„Nie spieszyłeś się..” powiedział przywódca grupy.
„Ciężko stwierdzić czy pełnia jest dziś, była wczoraj czy będzie jutro.. Mogłeś
podać datę.. było by łatwiej..” odparł niestropiony Ichiro.
„Nieważne..” mruknął dowódca.
„Gdzie inni?” spytał.
„Pojechali do Orario.. Według nich tam szybciej się spełnią..” odparł łowca.
„Do Orario mówisz..” powiedział dowódca drapiąc się w zamyśleniu po brodzie.
Pstryknął palcami, po czym kilku ludzi podbiegło ku niemu.
Szepnął im coś na ucho, a wtedy ci momentalnie dosiedli koni i pognali w
ciemność.
„O co chodzi?” spytał Ichiro.
„Posłałem paru ludzi by sprawdzili gdzie pojechali twoi kumple.. Wiesz.. Żeby
sprawdzić czy nie łżesz..” odparł przywódca.
„Nie rozumiem.. Przecież sam mówiłeś..”
„Miałem nadzieję że wszyscy się przyłączą.. Wyglądaliście obiecująco.. jednak w
tych okolicznościach..”
„Co masz zamiar zrobić?” spytał Ichiro, lekko wystraszonym głosem.
„Nie chcemy żeby Orario dowiedziało się że werbujemy ludzi do Familii..”
powiedział dowódca.
„Nie tak się umawialiśmy..” zaczął Ichiro, ale osiłek przerwał mu ruchem dłoni.
„E! E!! .. W ogóle się nie umawialiśmy! Pamiętasz? A może miałeś tak zamroczony
umysł, że nic do ciebie nie docierało?” powiedział uśmiechając się złośliwie.
„Kazałem ci się tu stawić z tymi, którzy chcą się przyłączyć.. nie mówiłem nic
o tych co nie chcą..” powiedział, po czym wybuchnął śmiechem. Po chwili
zawtórowała mu reszta ludzi.
„Niestety, nie możemy dopuścić by wiadomość o naszej Familii dotarła do Orario,
więc .. sam rozumiesz..” powiedział o czym wykonał dłonią gest podrzynania
gardła.
„I myślisz że ci na to pozwolę..” powiedział Ichiro patrząc mu w oczy.
„Cóż.. Egzekutorzy już są w drodze.. Posłałem najlepszych więc twoi mają raczej
nikłe szanse, a ty i tak nic nie możesz zrobić..” powiedział dowódca.
„Niech zgadnę.. Wy już należycie do Familii i tylko rekrutujecie nowych..”
powiedział Ichiro.
„Ale spryciarz.!!”
„Jakie macie poziomy i jakie jest wasze bóstwo?” spytał Ichiro, ignorując jego
głupią odzywkę.
„Hehe!! Niezłe.. W takiej sytuacji jeszcze się stawiasz?”” powiedział z
rozbawieniem dowódca.
„Cóż.. Twoim ludziom z góry współczuję.. od razu możesz wpisać ich do księgi
poległych..” zaczął Ichiro.
„Co do was.. Mam nadzieję że okażecie minimum rozsądku i złożycie broń teraz,
bo mój kumpel trochę porywczy jest i jego młodzieńcza adrenalina robi z nim co
chce czasami..” dodał patrząc pod nogi i wiercąc od niechcenia czubkiem buta
dziurę w ziemi..
„To jak będzie?” spytał podnosząc wzrok.
„Kumpel?!” spytał z zaciekawieniem dowódca.
„Znaczy nie przyszedłeś tu sam? .. Ciekawe..” powiedział i skinął dłonią.
Momentalnie trzech ludzi podbiegło ku niemu.
„Sprawdźcie warty i spytajcie czy przypadkiem nie ubili jakiegoś młotka..”
powiedział półgłosem.
Ci, skinęli głowami, po czym zniknęli w ciemności.
„I następnych trzech poszło się paść.. A mogłeś sobie zachować choć cień
wsparcia..” powiedział kręcąc głową Ichiro.
„Czekaj.. daj mu chwilę.. zaraz tu
będzie..” powiedział Ichiro ignorując jego zdziwione spojrzenie.
„Raz.. dwa..” Thump!!! - walnęło, po czym
obłok kurzu przesłonił na chwilę widoczność.
„Co tak długo? Musiałem improwizować!!” powiedział rozzłoszczony Ichiro.
„Paru poszło za naszymi więc musiałem ich zgasić..” powiedziałem prostując się
po lądowaniu.
„Znaczy że..”
„Nie.. Ale wiesz ile czasu zajmuje wiązanie i kneblowanie? Poza tym teraz
trzeba ich będzie gdzieś przenieść..” powiedziałem trochę zły.
„To ten?” spytałem.
„Podobno..” odparł Ichiro wzruszając ramionami.
„Nie wygląda na mocnego..” powiedziałem przyglądając mu się uważnie.
„ALAAAARM!!!! ALAAAARM!!!” krzyknął z całych sił dowódca.
„Nie drzyj się.. Noc jest, ptaki płoszysz.. Weź się w lesie zachowuj..”
strofował go Ichiro.
Dowódca zaczął drżeć przerażony całą
sytuacją…
Gdy echo jego wrzasków ustało Ichiro pochylił się nad nim.
„Przecież jesteś cwany.. Wiedziałeś że byle ćwok nie przepuściłby trzysta
kawałków ot tak bez zająknięcia.. Naprawdę myślałeś że jesteśmy kmiotkami
szukającymi familii?” spytał Ichiro.
„Czekajcie.. zaraz zlecą się moi ludzie i się nie pozbieracie..”
„Spodziewasz się jeszcze jakichś posiłków?” spytałem unosząc brew.
„Hę?” zająknął się przywódca.
„No.. Tych czterech na warcie, jeden w latrynie (szkoda gadać), plus tych trzech posłańców.. Był jeszcze jeden na
południowej szpicy .. (przypomnij mi żeby go potem zdjąć z drzewa i rozwiązać
bo jeszcze się udusi..).. ale poza tym to chyba wszyscy.. A.!.. no i ci co
pojechali za naszymi.. Byłbym zapomniał..” powiedziałem zezując w stronę
Ichiro.
„Możecie mnie zabić, a i tak wam nie powiem.!” Powiedział trochę drżącym głosem
dowódca najemników.
„Da się zrobić.. Tylko po co..?” odparł Ichiro wzruszając ramionami.
„Nie jesteśmy mordercami.. Zwyczajnie zamkniemy was na dole, zawalimy wejście a
przez tą dziurę ktoś będzie wam co jakiś czas spuszczał żarcie..” dodał.
„No.. I dostaniecie łopatę żeby od czasu do czasu wykopać nową latrynę..”
powiedziałem.
„Żeby wam aż tak nie śmierdziało. Wiecie … tam na dole wentylacja trochę słaba
więc..” dodałem kiwając głową i uśmiechając się szeroko.
„Kim jesteście.. bydlaki..”
„Kimś, kto nie lubi gdy takie szumowiny jak wy pętają się po tej ziemi..”
powiedział Ichiro.
„Nazwa familii.. proszę.. Na razie grzecznie. ” spytał, przyciskając go do
ziemi.
„Nie.. Nie powiem.. Możecie mnie
zabić..” odparł trzęsąc się ze strachu.
„GADAJ!” krzyknął Ichiro ze złością.”
„N nn nnie.. Nnie powiem..”
Wziąłem Ichiro za łokieć i odciągnąłem kawałek od nich.
„On nic nie powie.. Boi się ich bardziej niż nas..” mruknąłem.
„To faktycznie trzeba ich będzie zadołować..” powiedział Ichiro zerkając w
stronę szefa ..
„Na to wygląda.. masz kogoś kto im będzie żarcie nosił?” spytałem.
„Noo.. Mogę poprosić jednego kmiecia ze
wsi obok.. Ale za pół roku będą żniwa więc nie mogę obiecać że będzie chodził
codziennie..”
„Pół roku?! O czym wy gadacie cholera?” zburzył się dowódca grupy.
„Skoro nie chcesz współpracować.. Nam trzeba ruszać dalej, więc wasza banda to
dla nas balast.. Może jak wrócimy to będziemy mogli was puścić..” powiedział
jakby mimochodem Ichiro.
„Lord Ikelos.. Pasuje?” wyrzucił z siebie najemnik.
„Naszym bogiem jest lord Ikelos. I niech was szlag trafi skurwysyny..” dodał.
Ichiro spojrzał na mnie, a ja tylko pokiwałem głową.
„Pamiętaj o tym gościu na drzewie.. Na południowej szpicy..” powiedziałem, po
czym skoczyłem w ciemność.
Po drodze rozwiązaliśmy obezwładnioną
”grupę uderzeniową” a po godzinie dołączyliśmy do drużyny..
…***…
„Skąd wiedziałeś że to pułapka?” spytała Lea.
„Trzysta tysięcy val to nie jest kwota jaką zwykły wieśniak przepuszcza w
karty..” powiedziałem.
„W kości..” poprawił mnie Ichiro.
„Czy w inne bierki.. niech ci będzie..” powiedziałem mrożąc go wzrokiem.
„Ichiro trochę skrewił tamten quest..” dodałem.
„Poszedłem za nim na wszelki wypadek, gdyby okazało się że jednak nie dali się
nabrać .. I okazało się że słusznie..” powiedziałem.
„Cholera.. Teraz wiedzą że inni poszukiwacze przygód są aktywni w tej okolicy..
Jak nic nas z nimi powiążą..” powiedział Oki.
„To nic. Po pierwsze - nie wiedzą jak potężni (nie) jesteśmy. Dzięki Skupieniu
i ekwipunku Blake`a obezwładnienie przeciwnika odbyło się tyleż spektakularnie
co prawie że bezgłośnie.. (choć słyszałem jęk tego ostatniego) więc myślą że
naprawdę jesteśmy na wysokim poziomie. Po drugie, sami są raptem na pierwszym
sądząc po sile i prędkości, a nawet gdyby mieli dostęp do Dungeonu, awans
zajmie im co najmniej rok, przez co i tak nie będą stanowić problemu..”
„Nie zapominaj, że w ich szeregach na pewno są niedobitki Evilus a ich status
jest nieznany..” powiedział Darren.
„Dlatego koniec opieprzania. Jak najszybciej musicie stać się silni.
Przekroczyć ograniczenia. Awansować.” Powiedziała Devana.
Do tej pory siedziała cicho słuchając
naszych opowieści, i dopiero teraz zabrała głos.
„To nie jest to co jako bogini chciałabym powiedzieć swoim dzieciom.. Bo mówiąc
to popycham was w kierunku konfrontacji z wrogiem.. W kierunku walki.. Może
śmierci..” powiedziała zaciskając pięści na kolanach.
„Ale wiem też, że to nieuniknione.” Dodała patrząc w ogień.
„Już raz straciłam swoje dzieci. Dzięki ich poświęceniu, wielu mogło dalej
cieszyć się życiem. Tym razem gra idzie o stawkę większą niż jedno miasto, a po drugiej stronie znów stoi na
szali życie moich dzieci.. więc.. proszę.. Bądźcie silni. Bądźcie na tyle silni
by zwyciężyć.. Bo.. Następnej straty nie przeżyję..” powiedziała.
„Nie damy się zabić. Obiecujemy.” Powiedziałem kładąc jej dłoń na ramieniu.
Pochyliła głowę jakby chciała się do niej przytulić, jednak po sekundzie
podniosła wzrok i spojrzała mi prosto w oczy.
„Trzymam was za słowo.” Powiedziała, a wszyscy kiwnęli głowami na zgodę.
„A teraz spać. O świcie ruszamy, więc zostało nam tylko kilka godzin snu.”
zarządziła Devana.
Gdy rozdzieliłem warty, Devana podeszła do Iwana i złapała go za brodę.
„Jak jeszcze raz patelnie i kawałek sznurka będą nas za ciebie pilnować, to
usunę cię z drużyny.” Powiedziała twardym głosem.
Krasnolud tylko skinął głową.
Nie.. On już nie pozwoli sobie na taki relaks. Nie po tym co widzieliśmy w
Rozstajach i niedawno pod ruinami. Dla nas wszystkich stało się jasne że
wkroczyliśmy na ścieżkę wojenną i od teraz nie będzie taryfy ulgowej.
…***…
„Uuuuch… ale mnie łeb napierdziela.. Co my tu robimy?” spytał człowiek siadając
na ziemi.
Jego kompani zaczynali się właśnie budzić i jeden po drugim rozglądali się
niepewnie wokoło.
„Chyba była niezła bibka..” któryś mruknął
masując się po karku.
Trudno się było nie zgodzić. Wokół wygasłego ogniska walało się mnóstwo resztek
jedzenia i kilkanaście pustych butelek po krasnoludzkim spirytusie.
„Szkoda że gówno z tego pamiętam..” powiedział najstarszy z nich.
„Taaaa.. Impreza po której zostaje we łbie tylko kac tu uj nie impreza..” dodał
któryś z tyłu.
„Jedno jest pewne. Już nigdy tego gówna nie tknę.” Powiedział pierwszy kopiąc
pustą butelkę.
„Ma ktoś wodę? Strasznie mnie suszy..” zapytał rozglądając się w koło.
Kilku pokręciło przecząco głowami.
„Heh.. trzeba się będzie kopsnąć nad strumień..” powiedział, po czym trochę
chwiejnym krokiem ruszył w kierunku bramy.
Gdy ją mijał, w załomie muru mignęło mu coś białego, jakby przemknęła tamtędy
jakaś postać otulona w biały.. płaszcz?
„Muszę przestać chlać .. zaczynam widzieć białe myszki..” mruknął do siebie po
czym ruszył dalej ścieżką.
……
Czyli to prawda.. Jakieś bóstwo buduje tu
Familię.. Ikelos.? Hmm Naprawdę się odważył? .. Hermes musi się dowiedzieć.
Jednak wtedy na pewno tu przybędzie a wtedy nie uda jej się uchronić Blake`a
Waldsteina przed odkryciem..
Ukryta w cieniu za murem Asfi gorączkowo myślała nad tym co dalej zrobić.
Jej misja szpiegowska miała się znakomicie, ale co rusz Blake wplątywał się w
jej epizody, a po wczorajszym zajściu nabyła pewności że jest nieodłącznym, a
może i wręcz kluczowym elementem jej misji..
Jednak za wszelką cenę nie chciała by Hermes się o nim dowiedział.
Nie chciała żeby tu przyszedł i znów zaczął mieszać..
Szlag!!.. Z jednej strony musi poinformować Hermesa o
rosnącej w siłę Familii, a z drugiej.. Na dłoni wciąż czuła ten delikatny
pocałunek…
No nic.. Na razie będzie musiała wysłać jakiś ogólny raport i obserwować co
dalej będzie się działo.
Szkoda że nie może ich wypytać o ostatnie wspomnienia, wtedy chociaż wiedziała
by jak daleko wstecz niszczy pamięć jej preparat..
Zerknęła na pusty woreczek trzymany w
dłoni.
Musiała to zrobić.. Musiała ich jakoś ochronić, inaczej za chwilę mieli by na
karku grupę pościgową w skład której mogli by wejść naprawdę mocni
przeciwnicy..
Nie wiedziała ani kto, ani do jakiej Familii należy, a w takim przypadku zawsze
trzeba zakładać najgorszy scenariusz..
Miała trochę żalu do siebie że nie sprawdziła wcześniej specyfiku, jednak
sytuacja była nagląca.. Miała do wyboru
– albo ich wszystkich.. zgasić.. albo wypróbować coś, co mogło zupełnie wymazać
im pamięć i cofnąć ich do etapu niemowlaka..
Cóż.. Tym razem miała więcej szczęścia niż rozumu, ale raczej nieprędko użyje
tego znowu.
Ryzyko jest.. zbyt duże…
Przez chwilę obserwowała jak papierowy żuraw lawirował pomiędzy gałęziami drzew
by po chwili zniknąć jej z oczu.
Raport został wysłany. Blake i jego drużyna są bezpieczni. Na razie.
Przez chwilę zostanie tutaj, i spróbuje podsłuchać ile się da z rozmów
najemników.. Ale potem będzie musiała udać się wprost do Elenhil.
Pieprzyć dyliżans. Talaria zaniosą ją szybciej, a przy okazji będzie mogła
wybadać okolicę zanim tam dotrą..
Po drugiej stronie muru dał się słyszeć odgłos wymiotowania.
Cóż.. Przynajmniej pozna skutki uboczne działania pyłu Oblivio …
Znów założyła na głowę Hades Head i zwinnym skokiem dostała się na szczyt muru.
Po chwili pożałowała swojej decyzji.
Mimo wszystko.. chyba nie chciała tego oglądać…
…***…
„I co? Dalij nic?” spytał Iwan.
„Trochę.. ale nie dość..” odparła Devana.
„Gdy nie odnosi obrażeń, jego poziom życia nie wzrasta.. ” powiedział Darren
wzruszając ramionami.
„Zaś te mundrości Crazy`ego” ..
„Nie.. Czysta logika.. Excelia idzie zawsze tam, gdzie jest najbardziej
potrzebna.. U niego to zręczność i obrona.. Skoro nie odnosi obrażeń, to i
poziom życia nie wzrasta.. Proste..” powiedział Darren wzruszając ramionami.
„To co.. Mom go przełożyć przez kolano i wypłazować mu dupe topurem coby mu
żywotności nabić?!” spytał rozeźlony krasnolud.
„Nie sądzę by to coś dało..” mruknął Darren.
Właśnie dyskutowaliśmy nad naszymi możliwościami i znów po aktualizacji wyskoczył temat mojego
awansu. Wszyscy oczekiwali że już, zaraz.. za chwilę osiągnę ten magiczny
trzeci poziom, ale ta cholerna żywotność nie chce rosnąć..
Zwiększa się, ale.. zbyt wolno..
„Cóż.. To prawda że zdobywamy Excelię podczas treningów, ale to nie to samo co
prawdziwa walka..” powiedział Ichiro.
„Nie wiem czemu to taki problem..” powiedziałem trochę zły.
„Mam naprawdę mocny drugi.. Jak odpalę Skupienie to nawet ty czasem masz
problem..” rzuciłem w stronę Ichiro.
„To prawda, ale to ci nie starczy na średnie poziomy.. A przecież musimy zejść
na sam dół.. Pamiętasz?” spytał.
„Znaczy że co..? Mam się wam podkładać żebyście mnie parę razy połamali a wtedy
awansuję?” rzuciłem ze złością.
Piłem do tego że ostatnio trenowali mnie obaj.. Iwan i Ichiro na raz.
Gdy korzystałem ze Skupienia, to osobno nie dawali rady, i choć nie byłem w
stanie ich pokonać, to jednak dotrzymywałem im kroku na tyle, że sami również
mieli ze mną problem..
Oczywiście na koniec różnica poziomów wygrywała, ale.. jedynie o włos. I w
dodatku z coraz większym trudem.
No i chyba właśnie tu był problem..
Ponieważ świetnie się broniłem, nie otrzymywałem wiele obrażeń, a co za tym
idzie Excelia szła w zręczność i obronę, zamiast w żywotność…
„Nie.. Nawet nie wiem czy takie działanie odniosło by skutek..” powiedział
Ichiro.
„Nie wiem.. To może wejdę na tą sosnę i skoczę.. Devana zrobi mi aktualizację i
zobaczymy czy to działa.” Powiedziałem ze złością.
„Przepraszam.. To moja wina.. to ja zabrałam ci tyle życia.. Gdybym mogła..”
„Nie.” powiedziałem
„Nigdy nie myśl o tym w ten sposób. Gdybym wiedział – zrobiłbym tak samo.”
Dodałem.
„Po prostu trzeba spokojnie poczekać .. Sam mówiłeś że nawet w Orario ludzie
latami czekają na pierwszy awans, a wielu nigdy nie wbija nawet trzeciego..”
powiedziałem patrząc w stronę Iwana.
„Mówiłeś też że poza Orario uzyskanie awansu graniczy z cudem, więc mój drugi
poziom już sam w sobie jest wyjątkowy. Dlatego zamiast marudzić nade mną,
lepiej będzie jak skupimy się na całej reszcie..” dodałem starając się
zakończyć ten temat.
„Lea dobrze się rozwija.. Jej magia rośnie, poprawia się zręczność.. szybko się
uczy.. Oby tak dalej!” powiedziałem patrząc na młodą półelfkę.
Wyglądała na zawstydzoną, ale mimo to uśmiechnęła się słysząc pochwałę.
Jej druidzka magia rozwijała się a ona sama zyskiwała coraz więcej pewności
siebie.
Potrafiła przyzwać przewodnika na praktycznie cały dzień bez większego wysiłku,
uczy się leczyć pomniejsze obrażenia, a do tego odkąd Oren pokazał jej jak
używać procy, trenuje zawzięcie w każdej wolnej chwili i uzyskuje coraz lepsze
wyniki..
„Darren podniósł zręczność i siłę, czyli że nasze treningi nie idą w las.
Szkoda tylko że Oren nie może zrobić aktualizacji, bo również coraz lepiej
walczy, a w dodatku coraz bardziej poprawia swoją siłę..” powiedziałem patrząc
na kowala.
„Zwiększona siła to w zasadzie kowalski atrybut.. Może na pierwszą linię się
nie nadam, ale przynajmniej będzie ze mnie dobry supporter.” Powiedział Oren
uśmiechając się.
„Tylko ze mnie nie macie pożytku..” powiedziała nieco zasmuconym głosem Norien.
„Nie przejmuj się. Gdy tylko znajdziemy jakiegoś maga który przyjrzy się twojej
mocy, będziesz mogła rozwinąć skrzydła. Zaufaj mi.” Powiedziałem uśmiechając
się do niej.
„Poza tym coraz lepiej strzelasz z łuku, więc w razie czego będziemy mogli
liczyć na mocne wsparcie z drugiej linii.” dodałem.
„To wszystko zasługa Bogini.. Dziękuję że zechciałaś mnie szkolić..”
powiedziała Norien skromnie pochylając głowę przed Devaną.
„Tylko delikatnie cię prowadzę.. Twoje Elfie instynkty same dobrze wiedzą co zrobić z łukiem w
dłoni.. Ja tylko pomagam ci im nie przeszkadzać..” powiedziała Devana.
Niestety nie mam żadnego wpływu na twoje
babskie instynkty.. pomyślała w
duchu bogini zgrzytając zębami gdy zobaczyła jak Norien znów uśmiecha się do
Blake`a.
Oferując jej przyjęcie do familii chciała jedynie pomóc jej ustabilizować
magię, a przez to że ruszyła z nimi, Oduroczanie
Blake`a utknęło w martwym punkcie.
Zwłaszcza, że Blake stał się chyba częściowo odporny na magię guzika, a w
dodatku nie mogła wykorzystywać tego atrybutu zbyt często bo działał również na
Ichiro, który przez to na ostatnim postoju nie trafił widelcem do ust..
Właśnie.. Ichiro..
Cały czas robi do niej maślane oczy i widać że mu się podoba.. A co
najważniejsze – widać że Blake jest przez to trochę zazdrosny więc.. Hihi. .
„Nie zapominaj o Ichiro.” Powiedziała słodkim głosem Devana.
„Wzmocnił naszą drużynę, jest świetnym łowcą ( wiesz że ja się znam na tym.. w
końcu jestem boginią łowców..) ma doświadczenie i jest naprawdę uczynny..”
powiedziała pochylając się lekko w jego stronę.
PYK!
Hep!! Heh keh.. kheh!!!
Slam!!
„Uf.. dziękuję.. już dobrze..”
Slam!!!
„JUŻ DOBRZE!!!”
„Jesteś pewien..? Bo ja chętnie jeszcze raz..”
„Starczy .. Po prostu się zakrztusiłem..”
„Cóż.. Nie przeczę że jest silny i
bardzo przydatny, ale martwi mnie jego brak koordynacji podczas posiłków. Wczoraj
o mało nie wydzióbał sobie oka widelcem a teraz
zakrztusił się .. sałatą.. sądząc po tym co z niego wytrząsnąłem..”
powiedziałem z przekąsem.
Iwan cały czerwony schował twarz za kubkiem z wodą, jakby nagle strasznie go
zaczęło suszyć a Darren skupił się na widelcowej analizie zawartości talerza..
„Emm.. Devana.. Jeśli mogę..” wtrąciła się nieśmiało Norien.
„No co takiego kochanie?” spytała słodkim głosem bogini.
„Znów ci się guzik rozpiął.. Chyba dziurka ci się wyrobiła.. Jak chcesz to mogę
ci ją troszkę zaszyć.. całkiem dobrze.. radzę .. sobie .. z igłą… i.. nitką?”
mówiła coraz cichszym głosem podczas gdy twarz Devany zaczęła się robić coraz
bardziej czerwona.
„NIECH CIĘ O MOJĄ DZIURKĘ GŁOWA NIE BOLI!!” krzyknęła Devana.
„SWOJEJ SOBIE PILNUJ BO JAK CI SIĘ KIEDYŚ WYMKNIE SPOD KONTROLI TO PRZYSIĘGAM
NA WSZYSTKIE ŚWIĘTOŚCI ŻE ZANIM ODEŚLĄ MNIE DO TENKAI POKAŻĘ CI JAK WYGLĄDA
PIEKŁO NA ZIEMI!!” Wrzasnęła wnerwiona bogini.
„POJEDLI?!! - TO SPAĆ!” krzyknęła.
„Blake ! – zmywasz po kolacji a potem spać! Iwan!- pierwsza warta. Ichiro
druga. Potem Oren i Blake.” Zarządziła wciąż podniesionym głosem.
„Tylko skoczę się wysrać..” stęknął czerwony na twarzy krasnolud, po czym
popędził w ciemność.. Po chwili z dala dało się słyszeć tubalny śmiech.
„O co jej poszło?” Spytała mnie szeptem Lea gdy zbierałem talerze..
„A bo ja wiem..” szepnąłem.
„SPAĆ!!!” krzyknęła znów Devana.
…***…
„Nareszcie!! Nie mogliśmy się doczekać!!” powiedziała Ilsa otwierając drzwi.
„Przepraszamy.. Nie dało się szybciej..” powiedziała Devana obejmując ją czule.
„Jak przygotowania?” spytała.
„W zasadzie skończone..” odparła Ilsa.
„Nie było źle zwłaszcza gdy zdecydowaliśmy się przejść na veganizm..” dodała.
„Co?!!”
„Aura tego miejsca.. Wiesz.. Dawne miasto Elfów.. Daliśmy się ponieść
nastrojowi i zrezygnowaliśmy z mięsa i alkoholu..” powiedział Olaf patrząc na
nas nawiedzonym wzrokiem.
Przez chwilę panowała cisza przerwana przez boginię.
„Lea.. Jesteś pewna że twój przewodnik przywiódł nas we właściwe miejsce?” spytała
półgębkiem bogini.
Lea tylko kiwnęła skwapliwie głową kilka razy nie wiedząc co tak dokładnie
chodzi Devanie po głowie.
„Dooobrzeee… to my sobie .. wyjdziemy zaczerpnąć powietrza.. a jak już będziemy
daleko za miastem to naradzimy się jak zdjąć klątwę z tego miejsca..”
powiedziała wolno bogini, po czym zaczęła się wycofywać tyłem w kierunku drzwi…
„Hehe!! Ale daliście się nabrać !!” powiedział Olaf ze śmiechem.
„Twoi ludzie świetnie się spisali..
Ozdoby gotowe, mięso się marynuje..” powiedziała Ilsa.
„Napoje zebrane..” wtrącił się Olaf otwierając drzwi do niewielkiego składziku
pełnego beczułek i różnorakich butelek..
„Uh… Już żek myśloł że Blake cie za mocno zdzielił w łeb tym stekiem..”
powiedział z uśmiechem krasnolud.
„Nieee.. no wiesz.. Ale nie mogliśmy się oprzeć..” powiedział uhahany Olaf.
„A to co za piękności? Powiększyliście familię?” spytał łapiąc Orena pod brodę.
„Żebyś wiedział jak..” mruknęła Devana a Oren tylko sapnął z ulgą gdy Olaf go
puścił.
Nie ma mu się co dziwić..
Olaf był o ponad głowę wyższy, tyle samo szerszy i co najmniej dwa razy cięższy
od niego.. Do tego (jak to barbarzyńca) przywitał nas znów z gołym torsem na
którym każdy mięsień miał swoje zaszczytne i wypielęgnowane miejsce..
„Mam nadzieję że trenowałeś od czasu naszej ostatniej walki.. Tak tylko pytam,
bo potrzebuję trochę poćwiczyć, a moi sparingpartnerzy zaczynają mnie..
nudzić..” spytałem, po czym zerknąłem ukradkiem w stronę dziewcząt.
Naprawdę zaczynały mnie mierzić ich cielęce spojrzenia na tego mięśniaka..
„Mam cię…”
„Och Ilsa.. Tak ci zazdroszczę.. przy takim mężczyźnie każda kobieta
poczuje się naprawdę bezpieczna..”
powiedziała Devana przyciskając się do muskularnego ramienia Olafa..
„Emm.. Nooo takk..” odparł trochę
niepewnym głosem, po czym delikatnie odsunął boginię od siebie.
„Jednak po tym jak Blake skopał mi dupę w Reanore raczej nie poprawiłem za
bardzo statystyk więc może lepiej pozostań przy dotychczasowym obrońcy ..”
powiedział zerkając niepewnie w stronę Ilsy.
A więc wszyscy jedziemy na tym samym
wózku.. pomyślałem widząc minę Olafa
gdy ten dostrzegł twarz Ilsy kiedy
zjawiły się nasze młode półelfki..
„Wicie..” zaczął niewinnie Iwan.
„Tak se myśle.. ze może to nie Evilus bydom nasym nojwinksym wrogiem, ino
zwycajno zazdroś..”
„Hę?!” spytała Devana.
„Aaaa… nic .. tak se ino godom..” odparł krasnolud przyglądając się z
zainteresowaniem zawartości składziku.
…***…
Zimna woda obmywała moje stopy, a monotonny szum potoku z wolna koił rozbuchane
zmysły.
Rozgwieżdżone niebo nade mną oświetlało nikłym blaskiem okolicę przez co to
niewielkie zakole rzeczki sprawiało wrażenie magicznego miejsca.
Dosłownie chwilę temu na drugim brzegu dostrzegłem wielką czarną pumę która
przyszła zaspokoić pragnienie. Popatrzyła na mnie przez chwilę, po czym
podeszła ostrożnie do brzegu, napiła się a następnie zniknęła bezgłośnie w
ciemności. Tuż nade mną bezszelestnie przeleciała sowa, a w krzakach kawałek
dalej, sądząc po odgłosach musiał chyba buszować głodny, wybudzony ze snu
zimowego niedźwiedź.
Siedziałem na kamieniu na brzegu strumienia, i napawałem się nocnym życiem
lasu.
Powoli schodziło ze mnie napięcie dzisiejszego dnia.
Zmusiłem się dziś do maksymalnego wysiłku, aż do momentu w którym nogi zaczęły
odmawiać mi posłuszeństwa a serce zdawało się wyrwać z piersi. W końcu padłem
nad brzegiem strumienia jak nieżywy i dopiero po kwadransie zdołałem usiąść.
Szemrzący potok kusił swoim chłodem, więc rozebrałem się i wszedłem do wody.
Gdy położyłem głowę na kamieniach, zanurzając ją tak, że jedynie nos i usta
wystawały nad powierzchnię, jedynym co do mnie docierało był nieustanny szmer
wody przelewającej się wokół mnie.
Ze wszystkich sił starałem się zmusić do koncentracji..
Bezskutecznie..
Nawet zimna woda obmywająca moje ciało nie była w stanie spłukać ze mnie
wszystkich trosk..
Choć tak w zasadzie to raczej tylko jednej chciałbym się w tej chwili pozbyć..
Niech cię szlag Olaf!!!
Heh.. Przecież nie chcę chyba wymigać się
od wesela łapiąc przeziębienie. . pomyślałem, po czym wstałem i wyszedłem
na brzeg.
„Co cię tak martwi?”…
„Hę?” spytałem speszony w panice szukając ubrania..
„Co cię tak martwi?” powtórzyła Devana podając mi koszulę..
„Naprawdę.. Wolałbym żebyś podała mi najpierw spodnie..” powiedziałem
zmieszanym głosem, jednocześnie starając się jakoś zakryć..
„Widziałam już wszystkie twoje sekrety gdy opiekowałam się tobą po Dirthall..
ale jeśli ma ci to poprawić humor..” powiedziała podając mi gatki.
„ …!…” pokazałem jej palcem sugerując by
się odwróciła.
„Formalista..” mruknęła, po czym stanęła tyłem.
Szybko ubrałem gatki i spodnie. Gdy podnosiłem koszulę obejrzałem się za
siebie..
„PODGLADAŁAŚ!” powiedziałem z wyrzutem.
„Do ciebie i tak się nie umywam.. ZBE..RE..ŹNI..KU..” odparła niespeszona.
„Mówiłem już że..”
„Wiem.. .. wiem…” powiedziała cicho.
Widać było po niej że mimo wszystko nie jest jej zbyt do śmiechu.
Patrzyła na mnie tymi swoimi ślicznymi oczami, a ja w duszy czułem że to coś
poważnego…
„Szukałaś mnie..” powiedziałem zakładając buty.
„Nie.. po prostu przechodziłam..” mruknęła trochę zakłopotana.
„Chyba musimy porozmawiać..” dodała po chwili.
„Co cię tak martwi?” powtórzyła pytanie.
„Jestem twoją boginią.. Nasze dusze są .. w pewnym sensie połączone więc
czuję.. Powiesz mi?” spytała.
Co jej miałem powiedzieć?
Że od czasu gdy ostatnim razem rozmawiałem z Olafem w Reanore dużo się
zmieniło?
Że gdy obiecałem mu że będę jego drużbą nie sądziłem że będę musiał dokonać
takiego wyboru?
Heh…
„Wiesz.. chodzi o to, że Olaf jeszcze w Reanore poprosił mnie żebym był jego
drużbą.. i.. noo.. nie mogę iść sam. Muszę mieć jakąś.. no wiesz..
towarzyszkę..” zacząłem, trochę się plącząc..
„No i właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać..” powiedziała Devana.
„Ilsa poprosiła mnie żebym była jej druhną więc..” Co ja robię?.. co ja robię?? Dodała Devana pytając jednocześnie w duchu
samą siebie..
„Oooh.. To.. bardzo.. Fajnie..?” odparłem..
To po mnie.. już po mnie. . stęknęło
cicho moje małe ja..
„Nooo.. nie za bardzo fajnie.. Wiem że chciałeś iść ze mną ale.. (CO ROBISZ IDIOTKO!!!!!!!!?) ..
ale głupio by to wyglądało gdyby drużba poszedł razem z druhną więc.. ( Osz ty durna….) ”
„Chę?” trochę zgłupiałem.
„Spytałam Ichiro czy może mi towarzyszyć, a on się zgodził więc..”
„No tak.. zgodził się.. Założę się że teraz pewnie Iwan go cuci..” mruknąłem.
„Co?”
„Nie nic.. Tak tylko.. żartuję..”
„No więc będziesz musiał sobie kogoś
poszukać bo ja odpadam.” Powiedziała po czym obróciła się na pięcie i pobiegła
w stronę miasta.
Zostałem sam nad strumieniem, a nocna cisza znów otoczyła mnie swoimi
ramionami.
Poza tym, że kompletnie nie rozumiałem co tak naprawdę tutaj zaszło, wiedziałem
jedno – Devana się odsunęła i w pewnym sensie dała mi pozwolenie na…
……
„Ty durna idiotko!! Co robisz!! Co
narobiłaś!! Pozwoliłaś mu iść z NIĄ!!! ”
Kobieca połowa bogini miotała się wściekle w jej głowie, podczas gdy jej
boska część na chwilę schowała się by przeczekać najgorsze..
„Wiedziałaś że nie umie wybrać!! Jedno
słowo i poszlibyście razem, a teraz? Co będzie jak Ichiro się nie zgodzi?
Będziesz w czarnej d..”
„Uspokój się.. uspokój.. no.. weź głęboki oddech.. policz do trzech..” jej boska cząstka postanowiła wyjść z ukrycia.
„Jesteś boginią.. Nie możesz przecież..”
„Mam to gdzieś!! Wesele!! Taka impreza!! Tańce!! Wszyscy będą tak blisko!! A ja
mu pozwoliłam!! HEH!!!!!”
„Przecież go kochasz..”
„WŁAŚNIE!! I nie po to by go pchać w łapy jakiejś… heh..”
„No właśnie.. jakiej..”
„To przecież nie jej wina.. Z resztą.. Ona pewnie i tak nie pójdzie..”
„Niech to szlag!!!”
Devana szła w stronę miasteczka kompletnie rozdarta.
Całym sercem kochała Blake`a ale nie mogła się zdecydować czy kocha go jako
bogini czy jako kobieta..
Najgorszy scenariusz przewidywał obie opcje na raz co było o tyle trudne do
ogarnięcia że się praktycznie wykluczały..
Miłość bogini powinna być neutralna, powinna prowadzić do szczęścia jej dziecka
nienależnie od okoliczności..
Za to miłość kobieca .. no.. niby też.. ale tylko gdy w tych okolicznościach
jest również ona!!!
Gdyby też ta cała Norien chciała być jakąś francą, zołzą.. Dała by jej powód..
.. Ale nie.. Ona nawet nie robi nic żeby go do siebie przyciągnąć.. Po prostu
sobie jest, a on .. Heh ..
…***…
„Powiedz mi Blake.. Czemu tak bardzo ci zależy? Przecież uratowałeś ją.. Żyje i
ma się dobrze.. Ale tobie wciąż mało.. Chcesz ją na siłę uszczęśliwić?” spytała
Devana.
„Nie.. Nie uszczęśliwić..” odparłem.
„Ja jedynie.. Bardzo chciałbym jej dać .. powód do.. życia.” Powiedziałem
cicho.
„Rozglądałem się skupieniem za zwierzyną gdy ją dojrzałem.. Wtedy.. nad
strumieniem.. I.. zanim spostrzegły ją moje oczy, widziałem.. czułem.. strach..
ból.. rezygnację.. pragnienie śmierci. Wiem jak inni mogą ją postrzegać..
Jedynie przez pryzmat jej blizn.. jej wyglądu. A teraz, gdy nie ma włosów.. Ona
cały czas cierpi.. Uśmiecha się, ale cierpi.. Ja.. Ja nie mogę jej tak
zostawić..”
„Rozumiem..” powiedziała Devana w zamyśleniu.
„Nie przejmuj się. Nie byłabym boginią gdybym nie wiedziała że wszystko się
ułoży.” Powiedziała starając się dodać mi otuchy.
„No, a teraz skup się.. Nie tak!! Skup się na krokach cholera!”
Raz dwa, trzy, Raz, dwa trzy – obrót - i Raz dwa, trzy.. No.. lepiej.. AŁA!! Cholera! Skup się!”
„Niech to szlag.. Posłać cię z mieczem miedzy potwory to ruszasz się jak primadonna,
a starczy że do zwykłego tańca przyjdzie to masz tyle gracji co pijany
krasnolud..” powiedziała masując sobie stopę..
„Za bardzo go stresujesz..” odezwał się głos zza nas.
„Ilsa..” powiedziałem trochę speszony.
„Za dużo was łączy i nie może się rozluźnić.. To dlatego mu nie wychodzi..”
powiedziała wychodząc z cienia.
„Uczyłam Olafa więc mam trochę praktyki.. może pomogę..”
„Taaa.. Jak ostatnio pomagałaś to mało w wannie nie zszedł na zawał.. Jakoś mi
się nie wydaje żeby jakikolwiek facet w twoim towarzystwie zdołał się..
rozluźnić..” powiedziała z przekąsem Devana.
„Nie będzie tak źle.. Zaufaj mi.” Powiedziała Ilsa biorąc mnie za rękę.
„Eeemmm..” chciałem zaoponować, ale położyła mi palec na ustach po czym
poprosiła:
„Zaufaj mi.. Będzie dobrze..”
Ta.. jasne.. Będzie dobrze..
Pod dotykiem jej dłoni serce znów dostało palpitacji a Devana wyglądała
jakby miała zamiar rozpętać jakieś lokalne piekiełko…
„Po pierwsze musisz patrzyć partnerce w oczy..” zaczęła.
„W OCZY!! PARTNERCE!! Z DEVANĄ TAŃCZYSZ CZY ZE MNĄ?!” wrzasnęła i wbiła mi
obcas w śródstopie.
„Na mnie się patrz a nie po srokach!” dodała spokojniej gdy pocierałem
ukradkiem stopę o łydkę..
Nie była ciężka, ale nawet jej masa skupiona w jednym małym punkcie obcasa
spowodowała że świeczki stanęły mi w oczach..
„A teraz jeszcze raz. Raz dwa trzy Raz dwa.. Thudd ”
„Cssss…..”
„Ja tylko takt zapodaję.. przestań liczyć i patrz mi w oczy…”
„…”
„To jest dekolt!! W OCZY! Cholera..!!”
„Pod nogi patrzyłem żeby nie deptać..”
„Taa jasne.. W OCZY mówiłam!! Patrzaj mi w oczy!! Nie po srokach. Czuj ruchy,
ułożenie ciała.. Po to masz rękę na mojej tali żeby czuć gdzie podążam..”
„Eee.. myślałem że to ja mam prowadzić..” powiedziałem niepewnie.
„A ja myślałam że mam talię wyżej!!” odparła podnosząc mi rękę do góry.
Devana była trochę niższa wiec odruchowo złapałem ją..
„… tooo… ja was zostawię. Ćwiczcie sobie a my upleciemy wianki..” powiedziała
bogini wycofując się tyłem.
Tak.. To może być dla niego całkiem nowe
wyzwanie.. Ciekawe czy jakiegoś nowego skilla nie dostanie? Pomyślała bogini wycofując się z jadalni gdzie
uczyła go tańczyć.
...***…
„Chodź.. nazbieramy kwiatków na wianek..” powiedziała Devana ujmując jej dłoń.
„Ale ja przecież..”
„Chodź.. Jestem twoją boginią.. Musisz się słuchać..” powiedziała Devana
ignorując jej sprzeciw, po czym bezceremonialnie pociągnęła ją za sobą.
Wyszły z miasteczka wprost na łąkę oddzielającą Elenhil od strumienia.
„Wymyśl sobie jakie byś chciała mieć w wianku i zbieraj ile możesz, byle z jak
najdłuższymi łodyżkami..” powiedziała bogini kompletnie ignorując nieśmiałe
protesty dziewczyny.
„Ale ja przecież..”
„Zbieraj.. No już! Póki mają dużo soku w sobie, bo inaczej szybko zwiędną i
twój wianek nie dotrwa do rana..” powiedziała Devana.
Norien poddała się i zaczęła zbierać kwiatki.
Devana obserwowała ją ukradkiem gdy ta nie mogła dostrzec jej spojrzenia.
Wewnątrz, bogini była całkowicie rozdarta.
Jej boska i kobieca część właśnie szykowały się do wojny, zbierały amunicję i
stawiały zasieki.
Jednak Blake miał rację.
Ta dziewczyna się.. poddała…
Poszła z nimi, by mieć pieczę nad siostrą, ale jej wnętrze , może nawet
nieświadomie, wciąż szukało.. ostatecznego rozwiązania…
Devana…
Bogini Łowców i księżyca..
Opiekunka lasów, przyrody.. Cicha,
nienazwana pani Lotril…
Devana…
Kobieta dotknięta przez zły los, starająca się znów zebrać do kupy i stawić
czoła temu co nieuchronnie nadejdzie.
Straciła całą rodzinę, długo żyła w żałobie, a gdy tylko zajaśniało dla niej
światełko nadziei że nie będzie sama –
inna odebrała jej tą nadzieję..
Ale czy rzeczywiście tak jest?
Dwoje jej dzieci..
Blake i Norien..
Każde z innym bagażem doświadczeń ale ich losy i tak zdają się być splecione ze
sobą..
W pewnym momencie to do niej dotarło..
Norien nie odbierze jej Blake`a.. Nie będzie przez nią sama..
Norien ich połączy…
„Chodź.. pokażę ci jak upleść porządny wianek..”
„Ale..”
„Posłuchaj uważnie, bo nie mam zamiaru powtarzać. – Blake mnie kocha.. jako
boginię oczywiście, ale kocha całym sercem. Czuję to. Jestem waszą boginią,
wiec znam się na tym..” zaczęła.
„Ale czuje też miętę do ciebie - z jakiegoś durnego, i kompletnie
niezrozumiałego powodu..” dodała.
„Pewnie to tylko poczucie winy za to że cię przypadkiem podglądał czy coś.. ale
niestety wziął sobie to do serca, i teraz ze wszystkich sił stara ci się
przypodobać.. więc.. Nie spieprz tego jakimiś durnymi fochami.” powiedziała.
„Pleć ten wianek jakbyś to robiła dla niego..” dodała.
„Nie rozumiem..”
„Wiem że mu odmówiłaś..” powiedziała Devana.
„Nooo.. tak.. ale..”
„Błądzisz.. Jemu tak bardzo zależy na tobie że poświęci więcej niż życie by
tylko wywołać uśmiech na twej twarzy..”
„Co?”
„Nie zrozum mnie źle.. Wcale mi się to nie podoba! Myślałam że będziemy sobie
razem i w ogóle..!! .. A potem zjawiłaś się ty i .. i.. i… i zrozumiałam że jestem tylko boginią..”
powiedziała.
„Ale.. ja przecież..”
„Wiem że nie. Ale takie są fakty. A teraz pleć ten wianek.” Powiedziała
stanowczym głosem Devana.
„Ja nie.. Nie chcę iść.. Nigdy nie lubiłam przyjęć czy festynów.. Ja.. Nie
chcę..”
„Nie rozumiesz.. Jeśli nie pójdziesz to Blake też nie pójdzie. Zostanie z tobą żeby dotrzymać ci towarzystwa. Żeby ci
nie było smutno..” powiedziała Devana.
Norien spojrzała na nią robiąc coraz większe oczy, jakby dopiero teraz zaczęło
do niej docierać to co powiedziała Bogini.
„Wiem jak to wygląda. Nie chcesz iść, bo
nie chcesz czuć na sobie tych wszystkich ciekawskich spojrzeń, ludzi
oglądających cię jak jakieś dziwadło w podrzędnym cyrku..” zaczęła Devana, a
Norien aż otwarła usta ze zdziwienia..
„W dodatku to co teraz powiedziałam, może brzmieć jak jakiś drobny szantaż
typu: jak nie pójdziesz to
unieszczęśliwisz kilka osób. Ale to nie jest tak Norien. No.. Prawie nie tak.”
Powiedziała Devana.
„Jednak musisz zaakceptować fakt że jesteśmy Familią. Tworzymy drużynę, i nie
zostawimy nikogo na boku tylko dlatego że się wstydzi..” dodała.
„No! Pokaż się!” powiedziała po chwili gdy skończyły pleść.
„Niechętnie przyznaję że naprawdę ładnie ci w tym wianku..” stwierdziła bogini.
Oczy Norien zaszły łzami.
„Może było by i ładnie gdybym choć miała włosy..” zaczęła szlochając.
„Jakby samych blizn było mało..” dodała z płaczem.
„Gdybyś nie usmażyła tamtych, to w tej chwili miałybyście za sobą przeżycia o
jakie trudno w najgorszych koszmarach, więc zamiast się wstydzić, powinnaś być
z siebie dumna. Uratowałaś swoją rodzinę. Matkę, ojca i siostrę.. Powiedziałaś
że nie zmarnujesz jego poświęcenia.. Nie zmarnuj też swojego. Włosy odrosną, a
blizny.. Noś je z dumą, bo są świadectwem twojej odwagi i walki o to, co w
życiu najcenniejsze.” powiedziała Devana ujmując jej dłonie.
„I.. nie bój się.. Nikt nie będzie się na ciebie dziwnie patrzył.. Zaufaj mi..”
dodała, po czym mrugnęła okiem.
Norien kiwnęła głową i uśmiechnęła się nieśmiało.
„Tak trzymaj. A teraz nazbierajmy jeszcze kwiatków.. Trzeba zrobić wianki dla
reszty..” powiedziała bogini z uśmiechem.
Nie.. Nie poddała się. Owszem, rzuca sobie kłody pod nogi, ale cóż.. tak to
jest jeśli chce się na siłę pogodzić boską i kobiecą naturę..
Jednak przede wszystkim jest boginią i dla swoich dzieci poświęci nawet swój
kobiecy pierwiastek.
Znaczy.. Nie że poświęci.. trochę tylko .. odsunie go na bok.
Choć.. Może nie od razu odsunie.. Ciut ustąpi…
Kobiecy pierwiastek Devany patrzył groźnie na jej boską część i tupał nogą..
Bogini niech sobie robi te swoje boskie sprawy.. Ale kobieta nie podda się tak
łatwo..
…***…
„Ty też załóż. Zrobiłam go specjalnie dla ciebie..” powiedziała bogini
wyciągając zza siebie schowany do tej pory wianek ze stokrotek..
Pochyliłem głowę by mogła mi go założyć.
Nim to zrobiła, pocałowała mnie lekko w czoło.
„No! A teraz chodźmy. Wszyscy czekają tylko na nas!” powiedziała, po czym
rozsunęły się poły namiotu.
Olaf i Ilsa prezentowali się pięknie – Olaf nawet założył białą koszulę, którą
miejscowy krawiec w pocie czoła przerabiał chyba z dziesięć razy żeby dopasować
krój do jego muskulatury
„No.. Chodźcie! Państwo młodzi czekają!!” powiedziała Devana wołając nas na
środek.
Dziewczęta się jednak spisały. Ich kwiecisto – wiosenny dizajn chyba się
spodobał, bo ludzie zaczęli szemrać między sobą zazdrośnie, a czasem nawet z
podziwem.. I nie musiałem nawet używać Skupienia by mieć pewność, że patrzyli
na nas z.. akceptacją.
………….
„….i w obliczu obecnej tu Bogini – ogłaszam was mężem i żoną..!! ( możesz teraz
znowu pocałować pannę młodą..)”
„………”
„……..”
„Emmm.. To.. nawet urocze, ale.. może zostawcie sobie coś na potem.. Wszyscy
czekają i ślinka nam cieknie.. hm?”
powiedziała po chwili Devana by przerwać to namiętne liczenie zębów
językiem…
Oczywiście musieli sprawdzić czy się nie pomylili, ale w końcu odlepili się od
siebie..
„Uff.. To... Może .. Zatańczymy?” powiedział nieśmiało Olaf łapiąc oddech.
Jak na komendę trubadurzy podnieśli instrumenty i ogarnęła nas znajoma, weselna
nuta…
Norien pociągnęła mnie za łokieć i jak gdyby nigdy nic zaczęliśmy wirować w
takt muzyki..
Mój umysł starał się za wszelką cenę odświeżyć to czego nauczył się od Devany i
Ilsy, ale wszystko toczyło się tak szybko..
„Pomyśl że ja ci uciekam, a ty starasz się mnie złapać.. tak delikatnie.. na
trzy..” szepnęła Norien patrząc mi w oczy.
Właśnie.. Patrzeć w oczy.. –
przypomniało mi się najważniejsze z tego co Ilsa starała mi się wbić do łba…
Raz dwa trzy.. Raz dwa trzy.. Noga w przód .. Noga w tył.. Raz dwa trzy.. Raz dwa trzy.. obrót.. i.. te oczy..
roześmiane.. pełne szczęścia.. Ups ..
Dotyk dłoni ma ramieniu i uśmiech…
Na początku trochę sztywno, ale po chwili zacząłem wyczuwać jej ruchy..
Moja dłoń na jej talii przylgnęła trochę pewniej, czułem jej ruchy, delikatne
zmiany położenia, ciepło jej ciała.. i znów zacząłem czuć jej zapach…
Jej dłoń w mojej dłoni, wirujemy pomiędzy innymi parami, ale nasze oczy nie zrywają
kontaktu.. jej dłoń na moim ramieniu, ciepły, delikatny dotyk i te drobne ruchy
palców, jakby starała się upewnić że to nie sen, że naprawdę jestem przy niej..
Nasze dłonie splecione razem w jedno, jak nierozerwalny węzeł łączący dwie
dusze..
Świat zaczął wirować mi przed oczami..
Wiedziałem gdzie jestem i co robię, ale jednocześnie ułamek mojej duszy
odpłynął w swego rodzaju świat równoległy gdzie byliśmy tylko my..
Tańczyliśmy wśród kwiatów i nic nie zakłócało naszej celebracji..
Muzyka ucichła.
Wszyscy wokół ruszyli na swoje miejsca.
Nie puszczając jej dłoni poprowadziłem nas do stolika przy młodej parze.
Kątem oka zobaczyłem jak Olaf uniósł kciuk w górę, a Ilsa delikatnie
zaklaskała..
Jedynie Devana zdawała się być niezbyt.. zadowolona, jednak.. też puściła do
nas oko..
Chyba nie było najgorzej…
……..
„Dziękuje że ją namówiłaś.. Po tym jak mi odmówiła, nie sądziłem że się
zgodzi..” powiedziałem cicho do Devany gdy tańczyliśmy..
Iwan porwał w tany Norien, a ja poprosiłem boginię..
Czułem się dużo pewniej.
Nie dość że Norien się rozluźniła i czułem że naprawdę cieszy się weselem, to
jeszcze sam przestałem być tak spięty i choć daleko mi było do innych, to
przynajmniej udawało mi się nie deptać partnerce po stopach i czerpać radość z
tańca…
„Kobiecy dar przekonywania.. Co poradzisz...” odparła, po czym przylgnęła do
mnie po obrocie.
Chyba ciut za mocno przycisnęła się do mnie bo jej krągłości rozpłaszczyły się
na mojej piersi powodując że krew napłynęła mi do.. głowy..
Kapela trubadurów akurat grała coś wolniejszego żeby goście zdołali trochę
ochłonąć po wcześniejszych harcach, więc Devana skwapliwie to wykorzystała
przytulając się jak tylko mogła.
Kobieca część Devany patrzyła z wyższością na jej boski pierwiastek, schowany w
tej chwili w kącie i udający że to jej nie dotyczy..
Kątem oka zobaczyła Ichiro tańczącego z Ilsą która podobnie jak ona skwapliwie
wykorzystała okazję, powodując że Ichiro wyglądał.. co najmniej żałośnie. Z
jednej strony nie mógł się oprzeć dość ofensywnemu powabowi Ilsy, a z drugiej
tęsknie wodził wzrokiem za przylepioną do Blake`a boginią..
Za to Olaf z Leą kompletnie nie zwracali uwagi na trubadurów i szaleli w takt
własnej muzyki która grała w ich sercach.
Koszula na plecach Olafa pękła odsłaniając prężące się radośnie mięśnie, a Lea
pląsała jak szalona nie zwracając uwagi na to, że przy każdym podskoku jej
zwiewna sukienka unosiła się wysoko odsłaniając jej zgrabne uda .. a czasem i
więcej.. przez co męska część gości miała problemy z koncentracją na
najprostszych czynnościach jak jedzenie czy picie..
Co rusz od któregoś stolika dobiegały głośne plaskanie czy stłumione jęki, gdy
rozeźlone partnerki dłońmi i obcasami przypominały o swojej obecności…
Ilsa chyba też poczuła w sercu ukłucie zazdrości, bo porzuciła onieśmielonego
Ichiro i ku rozczarowaniu publiczności z głośnym: „Odbijany!” - przejęła z
powrotem swojego świeżo upieczonego męża..
Lea otrząsnęła się z radosnego animuszu i poprawiwszy wianek ruszyła zwiewnym,
tanecznym krokiem w stronę swojego stolika.
„No co?” rzuciła przechodząc obok kilku wlepiających w nią oczy młodzieńców.
Jeden chciał coś odpowiedzieć, lecz zakrztusił się, po czym zaczął kaszleć i
pluć, gdy ni z tego ni z owego otoczyła
go całkiem spora chmara komarów..
Przytulona wciąż do mnie Devana parsknęła cicho zduszonym śmiechem.
„A jesce tydzień temu to było takie miłe dziewce..” usłyszeliśmy obok gdy Iwan z Norien przykulali się w nasze
pobliże..
„Uhm.. Przyzwanie owadów wychodzi jej coraz lepiej..” powiedziałem obserwując
ukradkiem trzech młodzieniaszków opędzających się bezskutecznie przed
komarami..
„Odbijany!” usłyszałem, i Devana została
odklejona od mojej piersi, a zamiast niej, para ślicznych oczu znów spowodowała
że utonąłem w zmysłach.
„.. oja wina.. asz .. ły .. ływ .. a .. odzież..!” doszły nas urywki marudzenia
Devany porwanej przez Iwana w tan..
„Chyba nie pozwolisz by panna podpierała ścianę młodzieńcze?” doszło nas z
tyłu.
Jak na komendę odwróciliśmy głowy.
Lea chyba jeszcze wciąż była głodna tańca, bo podeszła do Ichiro który wciąż
śledził maślanymi oczami Devanę.
Dał się poprowadzić jak cielak na rzeź, jakby cały świat wokół niego skurczył
się do rozmiarów jednej.. bogini..
Łaaaahhhaa!!!!
Zupełnie przypadkowe nadepnięcie śródstopia obcasem przywróciło mu
błyskawicznie prawidłowy azymut postrzegania świata..
„Uhhh… Nie znałam jej od tej strony..” powiedziała mi na ucho Norien.
„A często bywałyście na imprezach?” spytałem retorycznie..
„Wcale.. Po tamtym.. rodzice obawiali się że nasza magia może nam się wymknąć..
Poza tym.. byłyśmy za młode..” szepnęła znów obserwując siostrę ukradkiem.
Lea wyglądała jakby naprawdę świetnie się bawiła, nie zważając na spojrzenia
innych tańczyła z Ichiro, jakby to miałby być ich ostatni taniec w życiu..
„Bzdury..” mruknąłem, po czym przycisnąłem ją ciut mocniej do siebie.
Nasze biodra zetknęły się, a podczas powolnego tańca nasze uda co rusz ocierały
się o siebie.
I wtedy ..
Muzyka przyspieszyła, a my zaczęliśmy tańczyć jakby nic innego nie istniało wokół
nas.
Nawet gdy po obrocie z odejściem pozwalałem by łączył nas jednie dotyk palców -
czułem jej następny krok.. Znałem następne położenie stopy i miałem pełną
świadomość że ona również jest w stanie czytać moje ruchy.
Gdy odchyliła się w tył, delikatnie podparłem ją dłonią, a ona wyrzuciła wolną nogę w górę powodując
jęk wśród otaczających nas gapiów.
Gdy w kilku obrotach odsunęła się ode mnie, tak, że nasze dłonie rozdzieliły
się, ukląkłem i wyciągnąłem ręce w jej stronę.
Podbiegła do mnie, i dała się porwać w ramiona.
Podniosłem ją w górę, i zatoczywszy niewielki krąg opuściłem ją delikatnie na
ziemię.
Znów ukląkłem, a ona przytuliła mnie do swojej piersi.
Nie wiedzieć czemu gapie zaczęli klaskać..
Muzykanci przestali grać, jakby sami byli pod wrażeniem naszego tańca..
Pokłoniłem się, i ująłem jej dłoń.
Pocałowałem ją, a ona położyła mi drugą dłoń na policzku.
Gdy wstałem, wszyscy wokół klaskali na wiwat ze wszystkich sił.
„Uhhh.. daliście czadu..” powiedział Iwan wciąż obejmujący lekko przytuloną do
niego Devanę..
Ta, tylko prychnęła, po czym wzięła Iwana pod łokieć i udała się do naszego
stolika..
……
„Weź zrób wiencej światła.. te świczki już szlag trefił a nie widze kiero
flaszka je pusto..” powiedział łamiącym się głosem Iwan
Pstryk..
„M.. m . mmmówiszz i .. iii . maasz..”
Niewielka gromadka świetlików pojawiła się nad naszym stolikiem.
Jednak po kwadransie jeden po drugim
zaczęły uciekać.
„Hyyba .. mm .. maa.. m.. manę.. ci już wcięło.. No.. Ale na tom chwile
starcy..!” powiedział Iwan polewając następną kolejkę..
„Ohh.. Hep!! Suń sie Lea!” powiedziała Norien wznosząc
rękę.
Chyba wszyscy mieliśmy dosyć w czubie, bo żaden z nas nawet nie spróbował
uciekać…
Jej dłoń zapłonęła blaskiem, a potem z jej palców pięć niewielkich ogników
wystrzeliło w górę, by po chwili ruszyć na boki..
Po chwili placyk znów został skapany w słabym ciepłym świetle, gdy światełka
usadowiły się na swoich miejscach.
Nieliczni goście, którzy jeszcze pozostali by nie dopuścić do zmarnowania
jedzenia ( a przede wszystkim trunków) jęknęli z zachwytu na widok tego czaru.
„No! To na drugom noge! Zdrowie młodej pary!” powiedział krasnolud znów
wznosząc kubek.
„Już piliśmy na drugą nogę..” mruknął Ichiro podnosząc kubek.
„To na trzeciom! Bez różnicy ” odparł lekceważąco Iwan wychylając kubek.
„Gdyby miała mi wyrosnąć noga za każdym twoim toastem to zostałabym stonogą..”
mruknęła Devana.
„Blake.. Odp.. prowadzisz boginię do
łóżka?” spytała wyciągając rękę.
Wstałem i podałem jej ramię.
Z drugiej strony zerwała się Norien.
„Ja też już podziękuję..” mruknęła, po czym przykleiła się do mnie z drugiej
strony.
Widać było że Devana chciała zareagować, jednak machnęła ręką i obie kobiety
dały się poprowadzić na kwaterę.
„Było by dobrze pomóc im się .. Heh … Zdejmijmy im choć buty..” powiedział zza
pleców Ichiro, który prowadził Leę.
Kiwnąłem głową.
Po chwili zamknęliśmy drzwi.
Gdy tylko Norien zasnęła jej pięć światełek zgasło, ale na szczęście Oren
przytachał skądś dość dużą magiczną lampę, i teraz nasz stolik był skąpany w
bladym świetle lampy.
Pozostali goście przyłączyli się do nich i teraz było tam dość gwarno.
„Wy sobie siedźcie.. Ja jednak też już pójdę spać.. Jeszcze ze dwa razy na
drugą nogę i się przekręcę..” powiedziałem do Ichiro.
„Cienias..” mruknął, po czym machnąwszy ręką dołączył do reszty.
Wzruszyłem ramionami i poszedłem w stronę kwatery.
Jednak gdy doszedłem do rogu budynku skręciłem w lewo, w kierunku zachodniej
bramy.
Zrobiłem sobie krótką przebieżkę nad strumień, po czym umyłem się w bystrej,
zimnej wodzie.
Odrobina wysiłku i zimna woda otrzeźwiły mnie na tyle, że przestało szumieć mi
w głowie.
„Dam ci odtrutkę na alkohol jeśli chcesz..” usłyszałem tuż obok.
„Nie trzeba.. nie wypiłem tak dużo, a poza tym mam częściową odporność na
trucizny więc..”
„O! A jak ją zdobyłeś?”
„Purple Moth.. Trochę mi się oberwało pyłkiem..”
„Nawet nie pytam gdzie ..”
„Nawet nie powiem gdzie..”
…….
„Śledzisz mnie czy co?” spytałem, gdy już usadowiliśmy się w zakolu strumienia,
z dala od ścieżki.
„Nie.. Przypadkiem część mojej misji pokrywa się z waszą trasą..” odparła
sadowiąc się na kłodzie.
„Taa.. jasne.. Już jestem dużym chłopcem i przestałem wierzyć w przypadki.. A
zwłaszcza w takie.. Asfi.” Powiedziałem sadowiąc się naprzeciw niej.
„Więc pamiętasz moje imię..”
„Trudno zapomnieć imię tajemniczej staruszki która nie jest tą za którą się
podaje..” powiedziałem z uśmiechem.
„Przy okazji – Prezent trafiony – bardzo się spodobał. Dziękuję.” Dodałem.
Kiwnęła głową po czym na moment zapadła cisza, jakby każde z nas myślało nad
tym co dalej…
„Gdzie teraz wasze drogi prowadzą?” spytała po chwili, jakby od niechcenia.
„Ravendell” odparłem szczerze.
„Musimy poszukać informacji w ich bibliotece.” Dodałem.
„Coś zbyt łatwo dzielisz się informacjami..” powiedziała staruszka.
„A co mam ukrywać? Skoro zdołałaś podejść mnie tutaj, to dasz radę wszędzie,
więc nawet jak ci nie powiem to i tak się dowiesz gdzie jedziemy..” odparłem.
„Iwan dobrze cię szkoli..”
„Jest pragmatykiem.. Jeśli nie ma na coś wpływu, to nie stara się na siłę ale
pozwala toczyć się sprawom..” stwierdziłem
„Cóż.. Z jego możliwościami, może potok wrzącej lawy zdołałby go zatrzymać..”
powiedziała.
„Prędzej antałek krasnoludzkiego spirytusu w dobrym towarzystwie .. Lawa nie
jest zbyt.. hmmm.. warta uwagi..” mruknąłem zerkając odruchowo w stronę miasta.
„No tak.. Dla kogoś kto pokonał Goliatha, lawa faktycznie może być zbyt powolna
i.. oziębła..” odparła mrugając do mnie okiem.
Parsknęliśmy śmiechem.
Jednak chwilę potem trzeba było znów wrócić do poważniejszych tematów.
„Widzę że zrobiłaś małe dochodzenie w naszej sprawie..” powiedziałem
mimochodem.
„Oczywiście.. Sądząc po tym co pokazaliście dzisiaj, wasza drużyna stanowi
liczącą się siłę w okolicy.. Siłę,
której nie wolno lekceważyć..” powiedziała.
„No tak.. Założę się że właśnie teraz Iwan siłą wykręca ostatni antałek by
wydusić z niego ostatnią oporną kropelkę spirytusu..” mruknąłem.
„Wiesz że nie o to mi chodzi..” powiedziała Asfi.
„Macie co najmniej trzech trzecich w drużynie,
do tego druidkę i czarownicę.. Po tym co dzisiaj pokazały wnioskuję że
ich potencjał jest.. Cóż.. Ciężko
określić, bo w Orario jeszcze nikogo takiego nie spotkałam, ale żeby ot tak
sobie wezwać chmarę owadów czy zapalić ogniki jutrzenki to jednak trzeba mieć
talent.” powiedziała z przejęciem.
„Długo nas śledzisz?” spytałem.
„Dotarłam tu tydzień przed wami.. podpytałam tu i tam.. I.. Dziwię się że
Devana nie ma tu jeszcze swojej świątyni..” powiedziała zamyślona.
„Gdyby powstała – kazała by ją zburzyć.” powiedziałem.
„To poświecenie jej dzieci uratowało to miasto..” dodałem cicho.
„Zgadza się.. Mimo to wszyscy darzą ją tu wręcz uwielbieniem..”
„Nie wszystkie bóstwa skupiają się na rywalizacji między sobą..” odparłem.
„Devana jest jedną z tych, które mimo że ich moc została zapieczętowana, wciąż
czują się w obowiązku troszczyć o swoich wiernych..” powiedziałem w zamyśleniu.
„Zgadza się. Heh.. gdyby też bogowie w Orario chcieli mieć takie samo podejście
..” powiedziała spuszczając głowę.
„No.. ale chyba nie po to cię tutaj
zdybałam żeby snuć filozoficzne dysputy na temat bóstw przed i po zstąpieniu.”
Dodała z powagą.
„Muszę cię ostrzec. Fart zwerbował naprawdę wielu ludzi, a Familia Ikelosa
rośnie szybko w siłę..” powiedziała.
„Wiem o tym. Tyle że to nie Ikelos buduje tu swoje wpływy..” odparłem.
„Hę? Przecież..” przerwała nieco speszona.
„Tamten najemnik kłamał.. To nie Ikelos jest jego bogiem.” Odparłem.
„Jaki najemnik..? O co ci..”
„Nie kręć.. podsłuchiwałaś naszą rozmowę w Ravenpick.. Jeszcze raz mówię. On
kłamał. To nie Ikelos za tym stoi.” Powiedziałem stanowczo.
„Ale skąd ty..”
„Poznałem twoje perfumy..” skłamałem.
Przecież nie powiem jej że przypadkiem spostrzegłem ją skupieniem gdy szukałem
wartowników..
Odruchowo powąchała nadgarstek..
„Musisz mieć czuły węch..” mruknęła.
„Nie narzekam..” odparłem.
„Więc się nie myliłem.. To ciebie tam wyczułem..” dodałem z uśmiechem.
„Co?! Blefowałeś.! Nie wiedziałeś że tam byłam.!” powiedziała zaskoczona.
Wzruszyłem ramionami.
„W każdym razie potwierdziłaś moją tezę.. Jednak nie to jest ważne. Trzeba się
dowiedzieć które bóstwo sieje ferment w okolicy..” powiedziałem.
„Jak na razie nikt nic nie wie.. Wszyscy wciąż plotkują o Farcie i jego
kopalni.. Nic o Familii..” powiedziała w zamyśleniu.
„Podejrzewamy że mogą być w to wplątani Evilus..” powiedziałem półgłosem.
„Iwan od czasu do czasu napotykał ich resztki tu i ówdzie..” dodałem.
„To by się zgadzało co do ludzi Ikelosa.. Nikt mu nie udowodnił związku, ale
podejrzewano że ma kontakty z Evilus lub też że jego familia również jest ich
członkiem..” powiedziała Asfi.
„Ale to nie jego ludzie.. Jestem tego pewien.” Powiedziałem.
„A.. przynajmniej nie tylko jego.” Dodałem po sekundzie.
„Myślisz że mogą to być.. no wiesz.. Dwie familie?” spytała zaskoczona.
„Kto wie.. Mamy za mało danych.. Saripo zbiera plotki, ale nic co sugerowało by
udział jakichkolwiek poszukiwaczy przygód.. Tylko Fart to, Fart tamto.. Muszą
się dobrze ukrywać..” powiedziałem.
„A ten Ikelos.. Jak duża jest jego Familia? Czego możemy się spodziewać?”
spytałem.
„W teorii.. Niczego..” odparła.
„Nie wiedziałeś? Jego Familia została rozwiązana po incydencie w Knossos..”
wyjaśniła.
…***...
„Więc mówisz że jego Familia została rozwiązana?” upewnił się Iwan gdy
skończyłem.
Kiwnąłem głową.
„Niech to szlag..” zaklął.
„Myślałem że to dobrze..” wtrącił się Oren.
„Skoro familia rozwiązana..” dodał, ale Devana weszła mu w słowo.
„ … to jego dzieci rozpierzchły się po świecie i nie wiadomo do jakiej
familii trafiły.. A do tego, to wcale
nie znaczy że nie zacznie rekrutować nowych..” powiedziała.
„Dokładnie.. To dlatego Asfi szpieguje w Lotril.. Żeby dowiedzieć się co się
dzieje..” powiedziałem.
„Do jakiej familii należy?” spytał Ichiro.
„Nie powiedziała.. a.. ja.. nie pytałem..” odparłem trochę zmieszany.
„Jasne.. Niech zgadnę czemu?” spytała trochę rozeźlona Devana.
„Bo panicz: - Jestem twój tylko się uśmiechnij – znów zaczął myśleć spodniami..” mruknęła
Lea.
Wszyscy gruchnęli śmiechem.
„Przecież nawet nie wiem jak naprawdę
wygląda!” powiedziałem ze złością.
„Umm.. nasz bohater lubi randki w ciemno..? hmm?” powiedziała znów Lea mrugając
okiem..
Ponownie ogarnął nas gromki śmiech.
„Skoro szpieguje, to znaczy że nie chce się zdradzić, więc to jasne że nie
ujawni swojej familii, a skoro tak, to po co pytać skoro i tak nie uzyska się
odpowiedzi?” powiedział Oren.
„Poza tym, czasem lepiej nie pytać żeby nie zmuszać do kłamstwa..” dodał.
„Uh.. Odezwał się.. doświadczony wywiadowca..” mruknął Ichiro patrząc na niego
z ukosa.
„Miałem trzy żony więc.. mam pewne doświadczenie w tych sprawach” odparł
niespeszony Oren.
„Ja tam nigdy nie musiałem kłamać Marii..” mruknął Iwan
„Dużo zależy od żony..” powiedział Oren.
„Co prawda to prawda..” potwierdził krasnolud, a oczy znów mu się przypociły..
„W każdym razie można powiedzieć że .. mamy cichego pomocnika.. Informatora,
który podzieli się z nami wieściami..” powiedziałem przerywając to ich
przekomarzanie.
„O ile można jej ufać i o ile podzieli się wszystkim co wie..” dodała z
przekąsem Devana.
„Lepsze niż nic.. A z tego co Blake mówił to wychodzi na to, że jej też zależy
na tym żeby tu było spokojnie..” powiedział Iwan.
„Jak całemu Orario..” powiedział cierpko Ichiro.
„Ostatnie czego im trzeba to niepokoje za murami.. Więc gildia będzie
wniebowzięta jeśli okaże się że załatwimy to własnymi siłami..” dodał.
„Niby tak.. ale z drugiej strony, lepiej nie oglądać się na innych, bo mogą
zawieść w najważniejszej chwili.. przypadkiem lub.. specjalnie, bo taki będzie
ich interes. Jeśli zdołamy sami się z tym zmierzyć, to nie będziemy nikomu nic
wdzięczni i będziemy mogli żyć bez strachu że nasz obrońca w ostatniej chwili
odwróci się od nas..” powiedziała Lea.
Wszyscy spojrzeliśmy na nią ze zdumieniem.
Ta, do tej pory cicha i nieśmiała dziewczyna, nagle stanęła obiema nogami na
ziemi i wygląda na to, że naprawdę wie czego chce…
„Rozmawiałam z ludźmi .. Ze starszymi.. Z młodymi.. Wszyscy są zgodni – Familia
Devany uchroniła miasto przed zniszczeniem.. Nie Orario.. Nie wielcy
bohaterowie Dungeonu, ale grupka łowców z jej małej familii. To dlatego patrzą
na nas z takim uwielbieniem. Jesteśmy dziedzicami ich ideałów. Spadkobiercami
ich woli. Oddali życie by chronić innych. Nie wolno nam zmarnować ich
poświęcenia. Oni wszyscy.. Oni.. Heh..” westchnęła nie mogąc skończyć..
„Oni żyją w nas.. jesteśmy kontynuacją ich dzieła i nie spoczniemy, póki nie
wypełnimy naszej misji..” powiedziała Norien.
Lea spojrzała na nią z wdzięcznością.
Spojrzałem na Devanę.
Wyglądała jakby miała się rozpłakać.
Odruchowo przytuliłem ją, a ona przywarła do mnie z całych sił. Stłumiony
szloch wstrząsał jej ciałem, lecz wtedy
Norien i Lea, a potem Ichiro i Oren.. Wszyscy przytuliliśmy ją razem..
„Twoja Familia znów żyje..” powiedział Iwan obejmując nas wszystkich .
„No pewnie .. Jak nie jak tak?” powiedziała bogini ocierając łzy.
Spojrzała na nas, stojących przy niej, pełnych wiary w siebie i przyszłość.
Uśmiech znów pojawił się na jej twarzy.
Czegokolwiek by nie mówić – to jej dzieci. Jej. Wybrane .. czasem zesłane przez
los, ale jej. Jej Familia.
Nawet jej kobieca część spojrzała ciepło w stronę Norien..
Tak.. Żadne z jej dzieci nie jest w jej familii przypadkiem..
Patrzyła na te twarze, tak pełne wiary, entuzjazmu i determinacji..
Jakby oglądała twarze dzieci których szczątki spoczywają teraz pod niewielkim
kopcem pośród lasu.
Nie.
Już nie powtórzy tego błędu.
Nie wypuści nieprzygotowanych dzieci na wprost niebezpieczeństwa.
Nie dopuści do ponownej porażki.
„Mała familia nie da rady.. Alex miał rację.. tu trzeba armii..” powiedziała
Devana odklejając się od mojego ramienia.
„Co masz na myśli?” spytałem nieco zdezorientowany.
„Ktokolwiek stara się przejąć dominację nad Lotril robi to w złej wierze, więc
moim obowiązkiem jest go powstrzymać. Wróg się zbroi i powiększa szeregi. Więc
ja też tak zrobię..” powiedziała bogini stanowczym głosem.
„Chyba nie masz zamiaru rekrutować kogo popadnie..?” spytałem nieco przerażony
tą wizją.
„Nie. Ale mam zamiar dać szansę tym, którym do tej pory uparcie odmawiałam.”
Powiedziała, po czym udała się na swoją kwaterę.
„Dobranoc.” Usłyszeliśmy zanim zamknęły się drzwi.
„Co myślisz?” spytał po chwili Ichiro, trochę zdezorientowany całą sytuacją.
„Trzeba zacząć trenować.” Powiedziała Norien zanim zdążyłem otworzyć usta.
„Nie wiemy jakimi siłami dysponuje przeciwnik, więc na wszelki wypadek można
założyć że są mocniejsi od nas. Musimy zmienić te proporcje.” powiedziała
unosząc rękę.
W jej dłoni zajaśniał płomień.
Maleńka kula ognia płonęła przez moment po czym zgasła z cichym sykiem.
„Gdybym spróbowała tego miesiąc temu –
sfajczyłabym naszą kwaterę..
Poprawiłam się.. A wy? Co nowego umiecie ?” spytała.
Spojrzeliśmy po sobie .
Tak..
Trzeba zacząć trenować.
Bardziej.
…***…
„Raz w tygodniu przychodzi tu kilka osób i pielęgnują grób.. Plewią chwasty,
podlewają jeśli jest zbyt sucho.. Ślą modły.. A reszta.. Słyszę ich co dzień
gdy przed snem dziękują za ratunek.. Ich dzieci znają ich imiona jeszcze zanim
nauczą się czytać..” wyszeptała bogini.
Staliśmy przed kurhanem skrywającym szczątki jej dzieci..
Tych, którzy tworzyli jej pierwszą Familię.
Nawet po tylu latach było widać że bitwa która miała tu miejsce była zażarta, a
jej koniec bardzo gwałtowny.
Potężna kula ognia uwolniona przez jednookiego smoka wyryła w ziemi głęboki
krater.
Po jakimś czasie zagłębienie terenu wypełniło się wodą i połączyło z płynącym
nieopodal strumieniem tworząc niewielkie jeziorko.
Na jego skraju piętrzył się niewielki kurhan skrywający szczątki jej dzieci.
Devana podeszła do granitowej steli i położyła dłoń na czarnym kamieniu.
Przeciągnęła palcami po wyrytych w kamieniu imionach.
Każde jaśniało na moment, jakby odpowiadając na dotyk jej palców.
„Obiecajcie.. Przysięgnijcie że nie dołączycie do nich w taki sposób..”
powiedziała patrząc na nas ze szklistymi
oczami.
Skinęliśmy głowami.
Staliśmy jeszcze przez moment w ciszy, by w tym szczególnym miejscu złożyć
sobie w duchu jakąś obietnicę, wspomnieć tych którzy odeszli czy też zwyczajnie
– zamyślić się nad kolejami losu.
Po chwili Devana dała nam znak że czas ruszać.
Odwróciliśmy się i ruszyliśmy ścieżką na skraj polany gdzie czekały na nas
konie z obstawą.
„Przepraszam że nie zostaniemy dłużej, ale sami wiecie .. czas nas goni..”
powiedziała Devana żegnając się z Ilsą i Olafem.
„Przecież rozumiemy.. I tak jesteśmy wdzięczni że przyjechaliście na nasz
ślub.” Powiedziała Ilsa.
„Nie dało sie inacej.. Jakby nie my, tela dobrego trunku by sie zmarnowało..”
„Ty jak zwykle tylko o jednym..” zbeształa go Devana.
„Choć nie powiem.. Trunki były zaiste warte uwagi.” Dodała mrugając okiem do
dziewcząt.
Uśmiechnęliśmy się , a kątem oka dostrzegłem że Lea i Norien poczerwieniały
trochę ze wstydu.
Cóż.. Obie przespały prawie cały następny dzień, a na poprawinach nie tknęły
niczego poza sokami..
Co prawda odkąd Lea skończyła szesnaście lat, rodzice pozwalali im na szklankę
wina do obiadu, jednak pozbawione kurateli obie szybko przekroczyły swoje
granice..
Można oczywiście obwiniać Iwana który zaraz na początku stwierdził że na
porządnym weselisku trzeba się porządnie opić bo inaczej młodym będzie przykro
i pomyślą że napitki były do rzyci, ale dziewczęta chyba zbyt wzięły to sobie
do serca..
W każdym razie gdy na drugi dzień zapukałem do ich pokoju, drzwi otwarła mi
Norien, wciąż częściowo w ciuchach z poprzedniej nocy, i z takim wyglądem, że
przeraziłby nawet strzygę..
Z groźną miną uniosła palec w górę gdy tylko otwarłem usta by coś powiedzieć,
wzięła z mojej dłoni karafkę z wodą i dwie odtrutki naprędce przyszykowane
przez Darrena, po czym bez słowa zamknęła mi znów drzwi przed nosem.
Teraz stały obok nas czerwone ze wstydu, a Devana napawała się ich
widokiem ze wzrokiem pełnym po równo
tryumfu i współczucia..
„Heh!! Ale weselisko było co niemiara!! Wybawiłek się tak ze nogi mie bydom jesce dobry tydzień
napier.. boleć..” powiedział Iwan mitygując się w ostatniej chwili, po czym
mrugnął okiem do Lei.
Ta uśmiechnęła się szeroko po czym znów zaczerwieniła.
Cóż..
Podczas gdy Devana była zajęta odbijaniem mnie od Norien a Ichiro robił co mógł
żeby kolejny raz zatańczyć z Devaną, Lea z Iwanem szaleli jakby jutro miało nie
nadejść.
Widać było że krasnoludowi spodobała się ta młoda półelfka, bo przetańcował z
nią większość wesela.
Lei też się to chyba podobało, bo gdy tylko muzykanci zaczynali grać, zaraz
porywała Iwana do tańca.
Podpytałem ją później ostrożnie czemu tak upodobała sobie starego krasnoluda, a
ta odparła z prostotą: „ Bo jemu zależało na dobrej zabawie a nie na
ruchaniu..”
Zostawiła mnie z otwartymi ustami na środku drogi i poszła do sklepu wybierać
ciuchy na podróż.
Wygląda na to że Iwan ma wpływ nie tylko na mnie, ale na całą.. hmm..
młodzież..
Z jednej strony - ta metamorfoza Lei była
trochę zaskakująca, a z drugiej.. patrząc na to gdzie nasze drogi prowadzą –
jak najbardziej pożądana.
Zwłaszcza że przecież nie szła w jakaś szczególnie złą stronę, a dzięki niej,
również Norien – chcąc dorównać siostrze - zyskała więcej pewności siebie.
Jedynie Darren się nie wybawił..
Szybko zniknął w tłumie, niezbyt się udzielał, a rano, jakby nigdy nic pomagał
sprzątać po nocy i szykować poprawiny.
Jakimś cudem zdołał przygotować odtrutki na alkohol dla większości
potrzebujących i zaopatrzył kilka przypadków Weselnego Animuszu – nastawiając
złamane nosy czy zwichnięte stawy..
Teraz siedział już w siodle za nami, ale gdzieś tam w środku jakaś jego część
wciąż spoglądała wstecz..
Cóż.. Będzie musiał uzbroić się w cierpliwość..
Podszedłem do drugiej grupy czekającej na nas pod osłoną drzew.
„Tu macie pismo do Alexa. Udostępni wam bazę. Starajcie się nie wyróżniać i nie
angażować o ile to tylko możliwe. Zbierajcie informacje. Znacie nasz cel, wiec
wiecie że na razie utrzymanie dyskrecji jest naszym priorytetem.” powiedziałem
patrząc po kolei w ich twarze.
Czułem się głupio, bo kilku z nich po konwersji było o poziom wyżej ode mnie..
Jednak jedynie skinęli głowami akceptując wytyczne, po czym oddali salut
Devanie. Ta – skinęła głową i uśmiechnęła się.
Zawrócili konie i podążyli w kierunku Rozstajów.
Odwróciłem się w kierunku naszej grupy.
„Na koń!” zarządziłem.
Wszyscy wskoczyli w siodła.. (Choć Iwan z lekkim trudem) a następnie ruszyliśmy
wąską ścieżką prowadząca wokół jeziorka, ścieżką, która według drogowskazów Lei
miała nam zapewnić skrót o ponad tydzień..
„Żegnajcie.. Obiecuję że nie zmarnujemy
waszego poświęcenia..” pomyślałem
gdy znów mijaliśmy granitową stelę.
Gdzieś w środku poczułem znajome ciepło, jakby dotyk czyjejś duszy
błogosławiącej mnie na drogę.
Uśmiechnąłem się.
Delikatne mrowienie przeszło przez szramę na mojej twarzy, ale ja jedynie
uśmiechnąłem się szerzej.
Nie potrzebowałem skupienia by wyczuć te dusze tańczące wokół kurhanu..
Nie potrzebowałem skupienia by poczuć delikatny dotyk Gai.
Znów to poczułem.
Jakby ktoś trzymając dmuchawca tuż przed moja twarzą – dmuchnął – a jego
delikatne nasionka osiadły na mnie wplątując się we włosy, rzęsy.. wpadając do
ust..
„Dziękuję..” szepnąłem, po czym delikatnie kopnąłem piętami Płotkę dając jej
znak że czas ruszać.
Zarżała wspinając się na tylne kopyta jakby też nie mogła się doczekać dalszej
części przygody.
Ruszyliśmy szybkim kłusem, a już po chwili cicha dłoń lasu otuliła naszą
niewielka grupkę.
„Do zobaczenia.. Asfi.” Pomyślałem, po czym wzniosłem dłoń w
pozdrowieniu mijając stojącego przy ścieżce samotnego menhira.
Schowana za nim delikatna aura, zmieniła lekko swoja postać gdy kobieta
podniosła nadgarstek by sprawdzić czy jej perfumy znów nie są zbyt intensywne..
„Cego się tak szczerzysz jak gupi do syra?”
„Aaa.. nic takiego.. Zwyczajnie.. Cieszę się jazdą..” odparłem na pytanie
Iwana.
„Będzie dobrze” pomyślałem ogarniając wzrokiem naszą małą grupkę..
Tak..
Będzie dobrze..
…***…
„Cholera.. Zmierzają w stronę kurhanu pięciuset..” powiedział.
Jego, włochata sylwetka przewyższała o głowę
starszego mężczyznę, jednak ten zdawał się tym nie przejmować.
„To dobrze.. Bardzo dobrze..” odpowiedział człowiek.
„Nie przejmuj się tym tak bardzo. Przeznaczenie się wypełni, a winni zostaną
ukarani..” dodał.
„Trochę więcej wiary.. Chyba nie po to dałeś im cząstkę mocy by w nich teraz
zwątpić?” spytał podnosząc wzrok na włochacza.
„Gdybym tylko mógł sam..”
„Ale nie możesz.. wiec pozwól im samym zawalczyć o własną przyszłość..”
powiedział człowiek.
„Właśnie stanęli twardo na własnych nogach.. Daj im się rozwinąć..” dodał.
„Chyba pokładasz w nich zbyt wiele nadziei..”
„A ty zbyt mało..” powiedział mężczyzna.
„Heh.. A wystarczyło by tam tylko zejść i po chwili było by po wszystkim..”
mruknął włochacz.
„Algor myślał tak samo jak ty..”
„Masz rację..”
„ ……”
„ ……”
„Dobrze że to był Iwan..”
„Tak..”
„Gdyby mnie spotkał taki los.. to też wolałbym by zrobił to ..
przyjaciel..” powiedział włochacz.
Mężczyzna pokiwał w zamyśleniu głową.
Z niewielkiego wzniesienia obserwowali małą karawanę stojącą na popasie nad
brzegiem strumienia.
Kilkoro ludzi krzątało się przy koniach, a wysoka, czarnowłosa kobieta stała
nad brzegiem strumienia.
…***…
Słońce zaczynało chylić się ku zachodowi.
Z dala od głównego traktu grupka ludzi odpoczywała nad brzegiem strumienia..
Cztery osiodłane konie i dwa luzaki stały nieopodal sporego wozu, typowego dla
podróżujących osadników. Ciemnozielony, brudny i połatany brezent skutecznie
skrywał ładunek przed potencjalnymi wścibskimi oczami.
„Nienawidzę tego święta..” powiedziała ze złością kobieta spoglądając w dół.
„Możemy spalić tamtą wieś jeśli
zechcesz..” powiedział jej towarzysz..
„Nie.. Nie możemy zwracać na siebie uwagi..” odparła kładąc mu dłoń na
ramieniu.
„Na razie..” dodała w myślach, spoglądając z oddali na
wieśniaków celebrujących nadejście wiosny.
„Na was też przyjdzie czas.. Wkrótce..” mruknęła pod nosem.
Na razie mają na głowie sprawy większe niż jakaś zwykła małostkowa zemsta..
„Czy wszystko gotowe?” spytała odwracając wzrok.
„Możemy ruszać..” odparł jej towarzysz kłaniając jej się nisko.
„Hyia!!” zawołał woźnica strzelając jednocześnie z bata, i niewielka karawana
znów ruszyła bocznym traktem.
Nim zniknęli za zakrętem, kobieta spojrzała jeszcze raz przez ramię.
W zakolu strumienia wciąż szamotała się uwięziona w szuwarach, nadpalona
słomiana kukła.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz